Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

UK: Premier osaczona przez własną partię

Źle się dzieje w państwie brytyjskim. Służba zdrowia jest w permanentnym stanie kryzysu. Ordynatorzy szpitalni i doktorzy wysyłają otwarte listy domagając się nowych inwestycji. Brakuje funduszy na utrzymanie wielu domów starców. Nadchodzi dodatkowy kryzys przy fundowaniu państwowych emerytur przy rosnącej ilości osób w wieku emerytalnym. Rośnie ilość osób bezdomnych, a wiele rodzin skazanych jest na przebywanie wieloletnie w hostelach bez własnego stałego dachu nad głową.

A do tego wzrasta zadłużenie państwa i zadłużenie dużej części społeczeństwa. Większość osób młodych nie stać będzie na kupno własnego mieszkania kiedykolwiek w swoim życiu. Zbankrutowała firma Carillion, druga największa firma budowlana, która zatrudniała prawie 40 tys. osób, mimo że była szczegόlnie faworyzowana przez rząd przy strategicznych projektach. Rośnie dramatycznie ilość napadόw na ulicach brytyjskich miast przy użyciu broni palnej czy noży. Służby bezpieczeństwa grożą że mogą nastąpić dalsze zamachy ze strony fanatykόw islamskich. Były szef sztabu armii twierdzi że brytyjskie siły zbrojne nie będą w stanie sprostać prowokacyjnemu atakowi ze stron wojsk rosyjskich. Wisi nad społeczeństwem poczucie klęski i obawy o przyszłość. 

No i do tego doszedł cały problem Brexitu narzucony krajowi przez słabo poinformowany elektorat w referendum który opętał kraj jak huragan przed ktόrym nawet wybitniejsi zwolennicy pozostania w Unii ugięli się zgadzając na jakąś formę odejścia. Brexit ostatecznie pogłębił już długo istniejące i głęboko zakorzenione podziały zarówno w społeczeństwie jak i w rządzącej partii konserwatywnej.  

Konserwatyści uważają że Wielka Brytania potrzebuje rządu który będzie mógł z wizją i odwagą podjąć walkę z powyższymi problemami, wykazując że się odbił wreszcie od zestarzałej już polityki stałego zaciskania pasa. Lecz wiedzą że większość potencjalnych wyborców poniżej wieku 40 lat, zdecydowanie szuka bardziej radykalnego rozwiązania. 

Według sondaży mogą nawet się godzić na zwiększone opodatkowanie dla służby zdrowia, przymusowe wykupienie tysiąca pustych mieszkań, zwiększone zadłużenie państwa i przejęcie administracji kolei i usług energetycznych przez państwo. Tego właśnie oferuje społeczeństwu szef opozycji Corbyn. Dla Torysów jest to nie do przyjęcia. Potrzebują więc innego rozwiązania którego może im tylko dostarczyć jakaś charyzmatyczna osoba na czele rządu. A jak nie jest stanie odegrać tą rolę obecny lider, to trzeba będzie znaleźć innego.

Nie jest prawdą, że pani Theresa May nie miała wizji. Przekazała społeczeństwu i partii swoją wizję gdy obejmowała funkcję premiera po odejściu Camerona. Określiła wynik referendum jako “cichą rewolucję” osób pokrzywdzonych przez ówczesną politykę gospodarczą. Na pierwszym zjeździe swojej partii w październiku 2016 mówiła, że jest obowiązkiem rządu interweniować w gospodarce kiedy system jest niewydajny, na przykład w budowaniu wystarczającej ilości mieszkań, czy w modernizowaniu Internetu, czy kontrolowaniu cen dostarczycieli energii (gdy to samo proponował 3 lata wcześniej przywódca Labour, Ed Miliband, Torysi okrzyknęli go “marksistą”). Mówiła o potrzebie wyciągnięcia pomocnej ręki aby zapobiec “palącej niesprawiedliwości” wobec mniejszości narodowych i białych rodzin robotniczych, którzy winni mieć to samo prawo do postępu społecznego co mają klasy średniej. 

Twierdziła, że nie można tylko polegać na wierze w “indywidualizm i własną korzyść”.  Trudno traktować te poglądy jako ortodoksyjne konserwatywne myślenie które normalnie jest oparte na ograniczeniu roli rządu w gospodarce rynkowej. Lecz nie mając wówczas alternatywnego wyboru Partia Konserwatywna musiała przełknąć tę wizję tzw. “Great Meritocracy”. 

A społeczeństwu brytyjskiemu ta spokojna progresywna wizja nawet się spodobała. Wewnątrz Partii Pracy wrzała wówczas wewnętrzna wojna o władzę między Corbynem a bardziej umiarkowanymi posłami, więc innej alternatywy nie było. 

Poza tym społeczeństwo przeżywało jeszcze szok dezorientacji po własnej decyzji w referendum unijnym i czuło się bardziej bezpieczne pod ogólnikowym hasłem pani May, że “Brexit to Brexit”. W ten sposób, jako dotychczasowy zwolennik pozostania w Unii, Theresa May chciała również zdobyć zaufanie tej części elektoratu, które głosowało za Brexitem. Na skutek tego zwrotu kierunku musiała wiecznie oglądać się za siebie aby upewnić się że wciąż posiada poparcie tych najbardziej zagorzałych Brexitowcόw w Partii Konserwatywnej. Musiała przemawiać z tak samym żarem jak oni. 


Wiktor Moszczyński – Felieton ukazał się również w londyńskim „Tygodniu Polskim” 


ZOBACZ TEŻ:

uRban w Londynie: Testujemy brytyjskie - CHIPSY [WIDEO]

Liczba Polaków uprawnionych do głosowania w Londynie najwyższa w historii

#PRAWO: Co zrobić z majątkiem zmarłego?



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama