Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Planowana brytyjska elektrownia atomowa ze zgodą KE

Komisja Europejska wydała w środę zgodę na pomoc publiczną dla planowanej elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii uznając, że bez wsparcia ze strony państwa taki projekt nie mógłby zostać zrealizowany. Budząca kontrowersje decyzja może być ważna dla Polski.

Decyzja KE nie przesądza jeszcze o faktycznym rozpoczęciu inwestycji.

Pod wpływem KE Wielka Brytania zgodziła się zmodyfikować niektóre warunki dotyczące wsparcia projektu. Komisja zmusiła m.in. Londyn, by podwyższył cenę za gwarancje, jakie udziela konsorcjum, które ma budować tą pierwszą od 20 lat elektrownię atomową na wyspach. Na ten cel konieczne będzie zebranie z rynku 17 mld funtów.

W Brukseli decyzja wywołała kontrowersje. Jej oponenci wskazują, że kłóci się ona z unijną polityką wspierania odnawialnych źródeł energii. Przeciwna jest m.in. Austria i Irlandia, która obawia się, że nowa elektrownia powstanie niedaleko jej wybrzeża. Wiedeń odgraża się, że będzie walczył z postanowieniem KE w sądzie UE.

„Ten skandal musi być oprotestowany wszelkimi dostępnymi prawnie sposobami” - powiedziała gazecie Kurier austriacka minister środowiska Andra Rupprechter. Zapowiedziała również, że Austria złoży w tej sprawie wniosek do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i będzie domagać się anulowania zgody.

Wstąpienie rządu austriackiego na ścieżkę prawną może oznaczać kolejne miesiące opóźnienia projektu i może spowodować niedotrzymanie zapowiadanego na 2023 rok uruchomienia elektrowni.

Greenpeace oświadczył, że nie ma ani prawnego, ani moralnego usprawiedliwienia dla tej decyzji służącej jedynie francuskiej firmie EDF, która będzie realizowała projekt na Wyspach.

Komisarz UE do spraw konkurencji Joaquin Almunia przyznał na konferencji prasowej, że w KE nie było jednomyślności w tej sprawie, ale była wystarczająca większość, by przyjąć taką decyzję.

Odrzucając argumenty przeciwników bronił forsowanego przez siebie stanowiska wskazując, że energia ze źródeł odnawialnych nie jest stabilnym źródłem. Słońce, z którego może pochodzić nie zawsze świeci, podobnie jak wiatr napędzający turbiny wiatraków nie zawsze wieje.

"Nie ma bezpieczeństwa dostaw dla rynku, jeśli mamy tylko wahające się źródła energii" - przekonywał komisarz. Zwracał uwagę, że KE rzeczywiście stara się promować odnawialne źródła energii, dlatego poziom wsparcia dla nich jest wyższy niż w przypadku konwencjonalnych źródeł.

Reuters podkreśla, że decyzja była obserwowana przez Litwę oraz Polskę, które przymierzają się do budowy własnych elektrowni nuklearnych. Wskazówki dotyczące akceptowalnego poziomu pomocy publicznej mogą być wykorzystywane przez rządzących.

Komisja zajmowała się kwestią pomocy publicznej dla projektu Hinkley Point C od grudnia zeszłego roku. Od początku postępowania towarzyszyły mu poważne znaki zapytania. KE we wstępnym raporcie w styczniu tego roku stwierdziła, że całkowite koszty pomocy udzielonej projektowi dla brytyjskich konsumentów mogą wynieść ponad 17 mld funtów, gdy tymczasem koszt budowy elektrowni (podawany w Wielkiej Brytanii) szacowano jest na około 16 mld funtów.

We środę KE informowała jednak, że koszt budowy wyniesie 24,5 mld funtów. Almunia mówił, że nie wie, skąd różnica w tych kwotach, jednak przekonywał, że KE od początku operuje na takich samych liczbach, jakie dostarczył jej rząd w Londynie.

W ramach uzgodnionego w październiku zeszłego roku kontraktu pomiędzy rządem brytyjskim a EDF, projekt Hinkley Point C ma otrzymać gwarantowaną minimalną cenę wyprodukowanej energii na poziomie 92,5 funta za megawatogodzinę, czyli dwukrotnie więcej niż wynoszą obecnie ceny na brytyjskim rynku hurtowym. Pomoc ta ma obowiązywać przez 35 lat od uruchomienia elektrowni. Oprócz tego rząd zgodził się udzielić inwestorowi gwarancji w wysokości 10 mld funtów, które pomogą EDF zdobyć finansowanie na budowę elektrowni.

Zgodnie z modyfikacjami wymuszonymi przez KE, zaraz po tym jak operatorowi uda się otrzymać zwrot z kapitału, będzie się dzielił zyskami z rządem brytyjskim. To z kolei ma się przełożyć na niższe ceny energii dla konsumentów. Taki mechanizm ma funkcjonować nie tylko przez pierwsze 35 lat jak zakładano początkowo, ale przez 60 lat, czyli cały przewidziany czas życia elektrowni.

Oprócz EDF w skład konsorcjum zarządzającego projektem wchodzi jeszcze dostawca reaktorów dla elektrowni – francuska Areva oraz dwie chińskie spółki – China National Nuclear Corporation oraz CGN (China General Nuclear Power Group).

Elektrownia ma zacząć działać w 2023 r. Dwa reaktory mają dostarczać ponad 7 proc. zapotrzebowania na energię Wielkiej Brytanii. Nowa elektrownia ma wypełnić lukę na rynku energetycznym wielkości 60 GW pomiędzy rokiem 2021 a 2030, ze względu na zamykanie starych elektrowni atomowych i węglowych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama