Przewidują to zalecenia komisji lorda Smitha opublikowane w czwartek. Szkocja będzie mogła samodzielnie kształtować stawki i progi podatku dochodowego, podatku VAT i innych podatków, ale stawka ubezpieczenia socjalnego ze względu na wspólny system emerytalny Zjednoczonego Królestwa pozostanie w gestii Londynu.
Londyn nadal będzie też kształtował politykę w zakresie ulg podatkowych na badania naukowe i rozwój.
Zalecenia przewidują, że Holyrood, czyli szkocki parlament, będzie samodzielnie zarządzał systemem świadczeń socjalnych dla ludzi w starszym wieku, będzie mógł nawet wprowadzać nowe świadczenia socjalne, choć nie będzie mógł zmienić systemu ulg podatkowych i zapomóg pracowniczych dla osób o niskich przychodach.
Szkocja będzie odpowiedzialna za 2/3 swego budżetu, a resztę otrzyma zgodnie z tzw. formułą Barnetta regulującą mechanizm transferu środków z budżetu centralnego na cele socjalne do składowych części UK. Izba Gmin i parlament w Edynburgu mają porozumieć się ws. formuły przed formalnym przekazaniem Szkocji nowych uprawnień.
Szkocja będzie kontrolować budżet na cele socjalne w łącznej wysokości 2,7 mld funtów rocznie, w tym składnik zapomogi mieszkaniowej w przygotowywanym przez Londyn nowym systemie zaopatrzenia socjalnego, tzw. UCB (ang. universal credit benefit), kumulującym w jedną zapomogę świadczenia dla bezrobotnych ze świadczeniami dla pracujących.
Parlament Szkocji otrzyma też pełnię praw w stosunku do programów mających na celu dopomożenie ludziom w wejściu lub powrocie na rynek pracy. Nie będzie jednak miał wpływu na kształtowanie ogólnokrajowego, ustawowego minimum płacowego.
W przededniu szkockiego referendum niepodległościowego, gdy wydawało się, że zwolennicy zerwania unii Szkocji i Anglii zawiązanej w 1707 r. mogą zwyciężyć, liderzy największych partii podpisali się pod wspólnym zobowiązaniem rozszerzenia zakresu prerogatyw szkockiego parlamentu na politykę fiskalną.
Niektórzy komentatorzy nie wahają się nazwać tych propozycji "rewolucyjnymi", oznaczającymi rzeczywiste zmiany, wytrącającymi argument szkockim nacjonalistom.
55,3 proc. Szkotów opowiedziało się za pozostaniem Szkocji w Zjednoczonym Królestwie.
"Sam fakt, że osiągnięto międzypartyjne porozumienie (w tych kwestiach), jest osiągnięciem bez precedensu. W wyniku porozumienia szkocki parlament będzie dysponował większym zakresem władzy, szkoccy wyborcy będą mogli go politycznie rozliczyć, a on sam zyska większą samodzielność" – powiedział lord Smith w Narodowym Muzeum w Edynburgu, prezentując swój raport.
Działający od 1999 r. szkocki parlament stanie się instytucją trwałą, a nie tak jak obecnie - delegowaną, co teoretycznie oznacza, że Izba Gmin może mu autonomię odebrać lub ograniczyć. Parlament w Edynburgu będzie miał pełną kontrolę nad lokalnym procesem wyborczym. Będzie też mógł zmienić ordynację wyborczą, torując drogę do przyznania czynnego prawa wyborczego 16-latkom i 17-latkom, którzy głosowali już w referendum 18 września.
Wiceprzewodniczący rządzącej w Szkocji Partii Narodowej (SNP) John Swinney skrytykował niektóre aspekty propozycji lorda Smitha, ale powitał z zadowoleniem przyznanie Szkocji nowych prerogatyw.
Nieco bardziej sceptyczna była pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon. Jej zdaniem pakiet nie idzie wystarczająco daleko, ponieważ Londyn nadal będzie decydował o 70 proc. podatków obowiązujących w Szkocji i kontrolował 85 proc. szkockich wydatków na cele socjalne. Twierdzi, że na mocy nowych propozycji parlament edynburski będzie mógł samodzielnie decydować o mniej niż połowie wydatków.
Projekt ustawy o szkockiej autonomii ma trafić pod obrady Izby Gmin przed 25 stycznia.
Napisz komentarz
Komentarze