Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

W Hiszpanii wygrali konserwatyści, ale nie mają większości

Rządzący konserwatyści z PP wygrali niedzielne wybory parlamentarne w Hiszpanii, zdobywając 28,7 proc. głosów, ale stracili większość bezwzględną. Teraz ich lider będzie próbował utworzyć rząd. Na 2. miejscu uplasowali się socjaliści, a na 3. lewicowa Podemos.

"Mamy najbardziej podzielony parlament w historii (hiszpańskiej) demokracji. Utworzenie rządu będzie bardzo trudne, bo konserwatyści nie mają większości absolutnej. Będziemy musieli uprawiać politykę w zupełnie inny sposób niż wcześniej" - komentuje dla PAP badacz z Instytutu Dóbr Publicznych i Polityki CSIC Jose Fernandez Albertos.

Wynik rządzącej od 2011 r. Partii Ludowej (PP) premiera Mariano Rajoya przełoży się na 123 mandaty. Partia nie będzie miała większości absolutnej, czyli 176 miejsc w 350-osobowym Kongresie Deputowanych.

Socjaliści z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) zdobyli 22 proc. głosów (90 mandatów), a lewicowa, czasami nazywana populistyczną partia Podemos i jej sojusznicy - 20,6 proc. głosów (69 mandatów). Na czwartym miejscu uplasowali się liberałowie z centroprawicowej Ciudadanos z 13,9 proc. (40 mandatów), uzyskując gorszy wynik niż te prognozowane w ostatnich oficjalnych sondażach przedwyborczych.

Zgodnie z oczekiwaniami frekwencja wyniosła 73,2 proc. i była wyższa niż w poprzednich wyborach z 2011 roku. Wówczas do urn poszło 68,9 proc. uprawnionych do głosowania Hiszpanów.

Głosowanie skończyło się o godz. 20. Liczenie głosów przebiegało w ekspresowym tempie – o godz. 1 w poniedziałek przeliczono 99,8 proc. głosów.

Po północy 60-letni Rajoy ogłosił zwycięstwo swego ugrupowania i powiedział, że będzie próbował utworzyć stabilny rząd. "Hiszpania potrzebuje bezpieczeństwa, stabilności, pewności i zaufania" - podkreślił, zwracając się do swych zwolenników zebranych przed siedzibą PP w Madrycie. W tym nowym okresie, który - jak przyznał - "nie będzie łatwy", "będziemy musieli rozmawiać i osiągać porozumienia" – dodał. Podziękował 7 mln Hiszpanów, którzy na niego zagłosowali. Według Fernandeza Albertosa rezultat PP jest "lepszy niż można się było spodziewać po sondażach, ale bardzo zły w porównaniu z wynikami z przeszłości". "Rajoy nie ma w Kongresie Deputowanych sojuszników, którzy ułatwią mu utworzenie rządu", a "jedynym koalicjantem konserwatystów mogłaby być Ciudadanos" - podkreślił. "Jednak te dwie partie razem nie zdobędą większości" – zauważył.

Rajoy w przemówieniu przyznał, że "ostatnie cztery lata były trudne". "Wierzyłem jednak, że kroki podejmowane przez rząd są w interesie Hiszpanii; tylko tym kierowaliśmy się podczas naszych rządów" - dodał, nawiązując do działań oszczędnościowych swego gabinetu podczas kryzysu gospodarczego w kraju.

Przywódca Ciudadanos Albert Rivera powiedział, że rola jego partii w formowaniu rządu większościowego będzie kluczowa.

Wcześniej lider PSOE Pedro Sanchez oświadczył, że PP powinna być pierwszą partią, która będzie próbować utworzyć rząd, gdyż zdobyła najwięcej głosów. "Hiszpania zagłosowała na lewicę. Hiszpania chce zmiany, ale głosowanie pokazało, że PP jest główną siłą polityczną" - powiedział 43-latek.

Według dziennikarza i wykładowcy akademickiego z Gerony Kiko Llanerasa pierwszą niespodzianką tych wyborów jest lepszy niż oczekiwano wynik socjalistów.

W rozmowie z PAP Llaneras przyznał, że "rząd z Pedro Sanchezem na czele zaczyna być coraz bardziej prawdopodobny". Socjaliści mogliby go utworzyć np. z Podemos i Zjednoczoną Lewicą (IU), która zdobyła dwa miejsca. Potrzebowaliby kilku dodatkowych mandatów, jeśli PP i Ciudadanos postanowiliby nie poprzeć takiej koalicji.

Pytany o możliwość powstania wielkiej koalicji PP-PSOE, odpowiedział, że na taki sojusz najpewniej nie przystaliby socjaliści. "Mają możliwość utworzenia wygodniejszej koalicji z innymi partiami. PSOE nie będzie dążyć do wielkiej koalicji" - uważa Llaneras.

"Jeśli żaden z graczy nie zrobi czegoś niespodziewanego, to Rajoy nie będzie miał szans na utworzenie rządu" - dodał.

Lider Podemos, 37-letni wykładowca akademicki Pablo Iglesias oświadczył, że wybory "rozpoczęły nowy etap" w historii kraju. "Dziś narodziła się nowa Hiszpania" - mówił, zwracając się do zwolenników zebranych w centrum Madrytu. Zapewnił, że jego ugrupowanie, które wywodzi się z ruchu oburzonych, w parlamencie będzie bronić "praw podstawowych", takich jak prawo do mieszkania, edukacji i publicznej służby zdrowia.

Po podaniu wyników sondaży exit polls, w których Podemos (hiszp. możemy) sytuowało się na drugim miejscu pod względem liczby głosów w kraju (czego nie potwierdziły ostateczne wyniki), w siedzibie w Teatro Goya w Madrycie, gdzie zebrali się sympatycy partii, wybuchła euforia. "Tak, można!" - wykrzykiwali zwolennicy Iglesiasa, nawiązując do nazwy partii.

Szef kampanii wyborczej tego występującego przeciwko oszczędnościom ugrupowania Inigo Errejon ocenił, że wyniki świadczą o końcu systemu dwupartyjnego, który obowiązywał po zakończeniu dyktatury Francisco Franco. "Rozpoczynamy nową erę" - ocenił, zwracając się do zwolenników.

Obie partie łącznie zdobyły w niedzielę nieco ponad 50 proc. głosów. Od 1982 roku rząd tworzyły na przemian PP lub PSOE, które w sumie zdobywały w wyborach 75-85 proc. głosów.

Uprawnionych do głosowania w niedzielnych wyborach było 36,5 mln obywateli; wybierali oni 350 członków Kongresu Deputowanych i 208 członków Senatu (pozostałych 58 delegują parlamenty regionalne).

Zdaniem ekspertów wyborcy odwrócili się od tradycyjnych partii, chcąc ukarać je za niewystarczające działania podczas głębokiego kryzysu, który dotknął kraj w ostatnich latach. Do 2013 roku Hiszpania była pogrążona w recesji, bezrobocie sięgało 27 proc., a co drugi młody Hiszpan nie miał pracy. Dziesiątki tysięcy ludzi traciły mieszkania i domy, nie będąc w stanie spłacać kredytów w bankach.

Sytuacja gospodarcza zaczęła się poprawiać dwa lata temu dzięki unijnej pomocy wartej 41 mld euro. Obecnie wzrost PKB wynosi ponad 3 proc., ale bezrobocie wciąż jest wysokie. W październiku jego stopa wynosiła 21,6 proc. i był to jeden z najwyższych wskaźników w UE. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w 2020 roku stopa bezrobocia w Hiszpanii ukształtuje się na poziomie 16 proc.

Dwie trzecie Hiszpanów uważa, że sytuacja polityczna i gospodarcza w kraju jest zła lub bardzo zła i nie poprawi się w przyszłym roku. Drobnych, pozytywnych zmian nie odczuwają ci, których kryzys dotknął najbardziej. Dlatego wielu obywateli w tych wyborach dało kredyt zaufania nowym ugrupowaniom – utworzonej na początku 2014 r. partii Podemos i ugrupowaniu Ciudadanos, które od 2006 r. działało w Katalonii, ale dopiero pod koniec 2014 r. postanowiło wejść na ogólnokrajową scenę polityczną. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama