W kolejnym felietonie dla "The Daily Telegraph" Johnson przekonuje, że współpraca z Rosją nie jest "niemożliwa pod względem moralnym". Zachodnie mocarstwa nie mają innego wyjścia, żeby pokonać Państwo Islamskie, które kontroluje całkiem spore tereny w Syrii i Iraku.
"Odrzućmy myślenie z czasów Zimnej Wojny. Nie jest powiedziane, że cokolwiek jest dobre dla Putina musi być automatycznie niekorzystne dla Zachodu. Musimy tylko odpowiednio ustawić priorytety. Jeżeli głównym będzie zniszczenie ISIS, wtedy wszystko inne stanie się wtórne" przekonuje polityk, który jest przez wielu typowany jako następca Davida Camerona.
Naloty na Syrię, które w zeszłym tygodniu zostały przegłosowane w brytyjskim parlamencie, powinny według Johnsona być wsparte działaniami lądowymi ze strony reżimu Assada. Dotychczasowa polityka Wielkiej Brytanii zakłada, że lotnictwo ma wspierać Syryjską Wolną Armię, liczącą około 70 tys. bojowników, a której pozycje są nieustannie bombardowane przez Rosję.
Postulując wspólne działania Stanów Zjednoczonych, Rosji, Francji, Wielkiej Brytanii, Turcji i Arabii Saudyjskiej, Johnson wpisuje się w coraz powszechniejsze głosy europejskich polityków na rzecz sojuszu z Kremlem. Niedawno do zawieszenia sankcji nałożonych na Moskwę apelował Nicolas Sarkozy, jeden z najsilniejszych konkurentów urzędującego francuskiego prezydenta Francois Hollanda.
Napisz komentarz
Komentarze