Vargasa miał rozpoznać jeden ze świadków, który zapamiętał "gwałciciela z łezką". Charakterystyczną łezkę, która w Polsce kojarzy się z więzienną grypserą, a w Stanach z przynależnością do gangu, wytatuował sobie żeby zyskać uznanie wśród kolegów jako 13-latek. Tamta decyzja będzie miała fatalny wpływ na jego przyszłość.
Poszukiwany przez FBI gwałciciel miał mieć tatuaż pod lewym okiem, ale dzisiaj śledczy nie są już tak pewni i dopuszczają możliwość, że była to blizna lub pieprzyk. Ta jedna poszlaka wystarczyła jednak, żeby skazać na więzienie niewinnego człowieka.
Vargas odwoływał się od wyroku kilkukrotnie w 1999 i 2002 roku. Domagał się przeprowadzenia badań DNA, ale w tamtym czsaie nie była to metoda akceptowana przez kalifornijskie sądy. O uniewinnienie Vargasa walczyła California Innocence Project i ostatecznie dopięła swego. Wyrok został anulowany, choć z powodu spraw proceduralnych związanych z prawem imigracyjnym, 46-latek nadal przebywa w więzieniu. Zapowiedziano jednak, że wkrótce go opuści i Święta Bożego Narodzenia spędzi już z rodziną.
"Nadal czuję dużo złości. To nie może się przydarzyć innym ludziom. Po prostu nie może. To niesprawiedliwe" mówiła dziennikarzowi LA Times Blanca Alatorre, matka niesłusznie skazanego.
Prawdziwemu "gwałcicielowi z łezką" przypisuje się 39 przestępstw w ciągu ostatnich 20 lat. Od 2013 roku nie było na policji nowych zgłoszeń, ale funkcjonariusze są przekonani, że pozostaje na wolności i może zaatakować ponownie.
Napisz komentarz
Komentarze