Sutton miała odebrać sobie życie, ponieważ zabrakło jej pieniędzy na bilet, a na wykupiony lot się spóźniła. Tymczasem nagrania z kamer przemysłowych na lotnisku wyraźnie pokazują, że zrobiła na nim zakupy. Oznacza to, że raczej nie brakowało jej ani czasu, ani pieniędzy.
Na wcześniejszych kadrach filmu widać, że Sutton przechodzi przez lotniskowe bramki tylko z plecakiem. Na kolejnych ma już zakupową torbę.
W wyjaśnienia policji nie wierzą również bliscy zmarłej. Powtarzają, że była ona niezależną finansowo kobietą, która wiele lat przepracowała na dobrze płatnych stanowiskach. Zajęła się pracą społeczną i wiodła raczej skromne życie, bo chciała, a nie dlatego, żeby nie było jej stać na inne. Prywatni znajomi wiedzą, że używała wielu kart kredytowych i kwestia popełniania samobójstwa z powodu kilkuset dolarów jest całkowitą bzdurą.
Faktem jest, że pracując przez wiele lat jako dziennikarka BBC zajmująca się Irakiem i Afganistanem mogła zyskać wielu wrogów. Pod koniec zeszłego roku na jednym z australijskich blogów ukazała się rozmowa Sutton z przyjaciółką Amandą Whitley na jednym z komunikatorów.
Opowiada w nim zaniepokojona, że jest prawie sama w hotelu w Irbil w północnym Iraku. Nie ma w nim zapasowego wyjścia, więc jeżeli pojawi się jakiś "nieproszony gość" to jest uwięziona. Zapewnia przyjaciółkę, że rano przeniesie się do innego hotelu, a potem kurdyjscy przyjaciele znajdą jej nocleg u przyjaciół.
Ma powody do obaw, bo w wszyscy w tym mieście wiedzą gdzie mieszkają obcokrajowcy. "Wystarczy, że jeden głupek usłyszy na podczas piątkowych modłów, że zabijanie cudoziemców to jihad, a oni zapukają do twoich drzwi tego samego wieczora" - przytacza przestrogę przyjaciela. Zapewnie jednak, że na razie jest bezpieczna i nie podejrzewa, żeby w najbliższym czasie groziło jej bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Pierwsze doniesienia o śmierci Jackie Sutton pojawiły się na początku tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze