Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Chroby tropikalne coraz bardziej uleczalne

Leki, jakie mamy dzięki tegorocznym noblistom w dziedzinie medycyny, pozwalają leczyć groźne i powszechne w tropikach choroby, bez dotychczasowych groźnych skutków ubocznych - mówi specjalista medycyny morskiej i tropikalnej dr Leszek Mayer.

Nagrodę Nobla 2015 w dziedzinie medycyny i fizjologii otrzymali: William C. Campbell i Satoshi Omura za odkrycie leku na choroby wywołane przez nicienie oraz Youyou Tu za odkrycia dotyczące nowych metod leczenia malarii - ogłosił w poniedziałek w Sztokholmie Komitet Noblowski.

"To bardzo ważne leki. Trochę jestem zaskoczony, że dopiero teraz pomyślano o tym, żeby nagrodzić tak ważnych odkrywców" - powiedział PAP dr Mayer z Przychodni Medycyny Pracy i Chorób Tropikalnych Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Przypomniał, że zwłaszcza malaria to powszechny problem krajów tropikalnych. Co roku zapada na nią ok. 200 mln osób, a umiera około pół miliona.

Pojawienie się na rynku leków, których dotyczy Nobel, oznacza dla chorych ogromną różnicę - ocenił dr Mayer. "Leki, które stosowano wcześniej w malarii - chininę i jej pochodne - dawały szereg działań ubocznych. Wprowadzenie artemizyny spowodowało, że objawów ubocznych jest bardzo mało, a samą chorobę można skutecznie leczyć" - powiedział.

Druga z chorób, której leczenie jest łatwiejsze dzięki noblistom - ślepota rzeczna - jest jedną z odmian filariozy, czyli przewlekłych chorób wywołanych przez nicienie (filarie). "Leczenie wcześniej dostępnymi lekami, dietylkarbamazyną (DEC, zwaną też Hetrazanem) powodowało tak silne zabijanie larw w człowieku, że szybko dochodziło do silnych reakcji ubocznych, w tym i w obrębie oka. Wprowadzenie iwermektyny (pochodnej awermektyny - PAP) spowodowało, że leczenie jest powolne, a w związku z tym wolniejsze są reakcje ludzkiej rogówki, dzięki czemu nie dochodzi do ślepoty" - powiedział dr Mayer.

Dodał, że w Polsce leki te stosowane są tylko w wybranych placówkach, które leczą malarię czy filariozę. "Takich przypadków w Polsce jest naprawdę niewiele" - powiedział dr Mayer. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama