"Wczoraj wielka demonstracja w Warszawie, dzisiaj wasz imponująco ogromny marsz w Łodzi, jutro - wielki strajk kobiet. Czemu? Bo ważne jest dla nas, byśmy ratowali kobiety. Jeszcze kilka dni temu w Sejmie był projekt, który mógł doprowadzić do tego, by Polska była normalna, by kobiety miały takie same prawa i wolności jak w Czechach, Niemczech, Belgii. Żebyśmy nie byli zaściankiem" - mówiła do uczestników liderka Inicjatywy Polskiej Barbara Nowacka.
Jak zaznaczyła, jednym głosowaniem projekt został odrzucony i tym samym "narażone zostało bezpieczeństwo kobiet, zagrożono medycynie prenatalnej, skazując wiele istot na cierpienie i niemożliwość leczenia".
"Ale nie uda się im przestraszyć kobiet, bo my jesteśmy silne i zdeterminowane. Teraz najważniejsze jest to, by powiedzieć, że my się nie poddamy; nie tylko kilka organizacji, ale wszystkie i wszyscy wspólnie w jednej sprawie - o wolność i prawa kobiet. Pokonamy fanatyków!" - zaznaczyła Nowacka.
O prawie kobiet do profesjonalnej opieki lekarskiej w trudnych sytuacjach - także wtedy, gdy z różnych powodów należy przerwać ciążę - mówił znany łódzki ginekolog dr Grzegorz Surkont.
"W czasach, gdy zaczynała się u nas ultrasongrafia, mieliśmy pacjentkę, u której wykryto ciążę bezczaszkowca. Ona podjęła decyzję o kontynuowaniu ciąży, urodzeniu dziecka i przekazaniu jego nerek do przeszczepu. Moim zdaniem, oczekiwanie takiej decyzji od każdej kobiety jest bardzo dużym bezprawiem. Nie powinniśmy się z tym zgadzać" - zaznaczył ginekolog.
"Jestem, myślę, decyduję", "Wszystkie kobiety wieszaki w dłoń, fanatyka goń, goń, goń" oraz "Beata, niestety, twój rząd obalą kobiety" - skandowali uczestnicy manifestacji, która od skrzyżowania z al. Mickiewicza przeszła Piotrkowską do Placu Wolności. W marszu zorganizowanym przez inicjatywę Dziewuchy Dziewuchom i łódzki Komitet Obrony Demokracji wzięli udział przedstawiciele Partii Razem, Nowoczesnej, PO, Zielonych, SLD, Inicjatywy Ratujmy Kobiety.
W pasażu Rubinsteina kilkunastoosobowa grupa reprezentująca środowiska prawicowe z plakatami o treściach antyaboarcyjnych bezskutecznie próbowała wręczać swoje ulotki uczestnikom marszu. Między demonstrantami doszło jedynie do drobnych utarczek słownych.
Jak poinformowały organizatorki z inicjatywy Dziewuchy Dziewuchom, udział w proteście zadeklarowało wcześniej ok. 5 tys. osób. Już w trakcie marszu dołączały do niego kolejne grupy łodzian ubranych na czarno.
Marsz trwał ponad 2,5 godziny.
Organizatorki niedzielnego Marszu w Obronie Praw Kobiet zachęcały łodzianki do udziału w organizowanym w poniedziałek "Czarnym proteście", który będzie ogólnopolskim strajkiem kobiet - nawiązującym do strajku kobiet z Islandii z 1975 r. W Łodzi strajkujące kobiety ubrane na czarno mają spotkać się rano na kawie w centrum miasta, m.in. w OFF Piotrkowska. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze