Prywatne domy w Londynie są w stanie znacznie gorszym niż można by przypuszczać. Aż 60 proc. wynajmujących tu mieszkanie ryzykuje utratą zdrowia – wynika z raportu przygotowanego przez organizację charytatywną Shelter.
Problemami, z którymi najemcy z Londynu spotykają się najczęściej są pleśń i wilgoć – skarży się na nie 40 proc. badanych. Z kolei 26 proc. przyznaje, że ich domy mają nieodpowiednie ogrzewanie, są nieocieplone lub źle izolowane – przez co w mieszkaniu jest ciągle zimno.
Alarmująco dużo wynajmujących twierdzi również, że zajmowane przez nich lokale nie są odpowiednio zabezpieczone. Jedna na sześć osób przyznaje, że czuje się zagrożona, bo jej mieszkanie nie ma wystarczająco dobrych zamków. Tyle samo skarży się na niedogodności związane ze stanem mieszkania – m.in. krzywymi podłogami. Jeden na siedmiu badanych wskazał w ankiecie na problemy z instalacją elektryczną. W niektórych przypadkach wywołała ona nawet pożary.
„Codziennie zgłaszają się do nas najemcy z Londynu, którzy zmagają się z fatalnymi warunkami mieszkaniowymi. Co gorsza, najczęściej te osoby płacą krocie za wątpliwą przyjemność funkcjonowania w takim otoczeniu” – mówi Campbell Robb, założyciel organizacji Shelter, zajmującej się badaniem rynku mieszkaniowego. „Każdy z nas powinien mieć miejsce, które może nazwać domem. Własny kąt, gdzie będzie ciepło i bezpiecznie. Okazuje się jednak, że ponad milion londyńczyków mieszka w zimnych, zagrzybiałych i często niebezpiecznych domach” – dodaje.
Jak wynika z raportu Shelter, aż 25 proc. populacji stolicy wynajmuje mieszkania od osób prywatnych, ale regulacje dla tego sektora praktycznie nie istnieją.
Napisz komentarz
Komentarze