Do tragicznych wydarzeń doszło w zeszły wtorek tuż przed Pałacem Kensington będącym siedzibą księcia Williama i księżnej Kate. Strażnicy pałacu zauważyli, że mężczyzna podpalił swoje ubranie i pośpieszyli mu z pomocą. Próbowali zwalczyć płomienie przy pomocy gaśnicy i udzielić mu pierwszej pomocy. Wezwali na miejsce ratowników i straż pożarną, ale kiedy ci dotarli do Kensington, mężczyzna już nie żył.
Dziś wiadomo, że był to Amin Abdullah, 41-latek mieszkający w Notting Hill przy Kensington Park Road. W życiu musiał często stawiać czoła różnym trudnościom. Do pełnoletności wychowywał się w domu dziecka w Kuala Lumpur w Malezji. Udało mu się jednak przyjechać na Wyspy, gdzie po skończoniu studiów pelęgnierskich otrzymał brytyjskie obywatelstwo.
"Był bardzo nieśmiały i uprzejmy. Po prostu był dobrym człowiekiem, który chciał pomagać innym. To dlatego podjął pracę w służbie zdrowia. Kochał to, co robił i był bardzo dumny, że doszedł tak daleko, pomimo wychowania w sierocincu" mówi dla dziennika "Evening Standard" 62-letni Terry Skitmore, który od 12 lat był partnerem Abdullaha.
Udane życie 41-latka załamało się gdy, 21 grudnia został zwolniony dyscyplinarnie z pracy w Charing Cross Hospital, bez prawa do wypowiedzenia. Przyczyną zwolnienia był "zniesławiający" list na temat jednej z pacjentek. Napisał go, ponieważ uważał, że jego kolega z pracy padł ofiarą nieprawdziwych oskarżeń. Poszkodowana kobieta miała często narzekać, szczególnie na personel niższego szczebla.
List podpisało 17 innych osób pracujących na oddziale, jednak gdy dotarł do szefów NHS, ci nie wzięli strony pielęgniarza. Uznali za to, że mężczyzna przekroczył swoje kompetencje i wręczyli mu wypowiedzenie.
"Amin był wyjątkowo pracowitym człowiekiem. Nigdy wcześniej nie otrzymał nagany, ani nie wziął dnia wolnego" mówi Skitmore, który dodaje, że nawet władze szpitala doceniały jego wiedzę medyczną wręczając mu kilka lat temu specjalne wyróżnienie.
Załamany utratą pracy pielęgniarz wpadł w "spiralę depresji" i przebywał na oddziale psychiatrycznym w szpitalu św. Karola w Ladbroke Grove. Noc przed tragicznymi zdarzeniami pozwolono mu wrócić do domu po świeże ubrania, żeby mógł się spotkać z reprezentantem związków zawodowych.
Dwa dni po samobójczej śmierci zaplanowano spotkanie odwoławcze z władzami szpitala, na którym sprawa jego zwolnienia miała być ponownie rozpatrzona.
Napisz komentarz
Komentarze