Mówi się o 20 proc. redukcji budżetu. Ma to oznaczać między innymi zredukowanie kilku tysięcy etatów policyjnych. Johnson utrzymuje, że to zbyt wielkie ryzyko. Wysocy oficerowie Met Police podkreślają, że jeżeli plany zostaną zrealizowane, to w wypadku ataku przeprowadzonego w podobnym stylu, jak ten w Paryżu – a więc na kilka celów jednocześnie – może zabraknąć funkcjonariuszy, by odpowiednio zareagować.
Do tego są podnoszone argumenty, że cięcia odbiją się na sprzęcie, którym dysponuje policja i w sytuacji, gdy londyńscy policjanci – a nie jest to nierealna perspektywa – staną naprzeciw uzbrojonych w kałasznikowy terrorystów, nie będą mieć w tym starciu żadnych szans. Opór jest tym większy, że plan ma zostać ogłoszony wkrótce po zamachach, do których doszło w Paryżu i od władz oczekuje się raczej zwiększenia budżetu sił porządkowych, a nie jego cięcia.
Ze źródeł w Met Police dochodzą informacje, że oczekiwano raczej zwiększenia liczby uzbrojonych policjantów, wyszkolonych i przygotowanych do szybkiego reagowania. Obecnie jest ich 1,5 tys. Szefostwo Met oczekiwało podwojenia tej liczby. Tymczasem w samym Met Police, które obecnie zatrudnia 32 tys. policjantów, ma zniknąć 5 tys. etatów.
Wewnętrzne analizy mówią, że za poziom akceptowalny uznano utrzymanie 30 tys. sił policyjnych. Zejście poniżej tej granicy ma oznaczać wystawianie miasta na ryzyko. Kevin Hurley, komisarz policji w Surrey i były szef antyterrorystów City of London Police powiedział, że władze lekceważą zagrożenie. - Planujemy zrobić to samo, co zrobiliśmy w czasie I wojny światowej, kiedy wysyłaliśmy żołnierzy wyposażonych w strzelby przeciw karabinom maszynowym – mówił „Standardowi”.
Napisz komentarz
Komentarze