W jednym z ostatnich numerów „The Guardian” poinformowano bowiem, że sygnał telefonów komórkowych odwiedzających ten parkowy most będzie monitorowany, a gospodarze obiektu będą mogli żądać podania przez nich wszystkich danych osobowych. - To państwo policyjne, tylko bardzo małe – grzmiano. Do tego ogłoszono szereg zakazów, które będą tam funkcjonować: od zakazu piknikowania po zakaz wnoszenia latawców.
Jednak chodzi nie tylko o kłopoty z prywatnością oraz zakazami. Powodów rosnącej niechęci jest więcej i wylicza je doskonały portal CityLab. Zaczęło się od lokalizacji w miejscu, w którym most nie jest najbardziej potrzebny, bo w okolicy są już dwie przeprawy przez Tamizę, braku ścieżki rowerowej (rowery trzeba będzie przez niego prowadzić) oraz ceny, która z początkowo szacowanych 60 mln funtów zdążyła już wzrosnąć do 175 mln funtów, a budowy jeszcze nie zaczęto.
Potem okazało się, że drzewa zasłonią widok na Katedrę Św. Pawła (TUTAJ więcej o tym, jakie to ważne), a obsadzona będzie niespełna połowa mostu – nie po raz pierwszy okazało się, że wizualizacja biura architektonicznego, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Do tego okazało się, że jest plan, by most wynajmować na przeróżne prywatne „eventy” i zamykać na długie okresy czasu, choć miał on być przestrzenią publiczną i ma być sfinansowany z publicznej kasy.
Wszystko to doprowadziło do pytań o proces planowania inwestycji i podważania jego uczciwości. W związku z tym bardzo prawdopodobny staje się scenariusz, w którym „Garden Bridge” nigdy nie powstanie. - „Garden Bridge” miał być symbolem Londynu, demonstracją jego kreatywności oraz innowacyjności. Zamiast tego szybko staje się symbolem frywolnego marnotrastwa, pomieszanych priorytetów, nieprzejrzystego planowania i domniemanych układów pomiędzy członkami elity. Nie ma się co dziwić, że miasto się odkochało - pisał Faergus O'Sullivan w CityLab.
Wątpliwości goszczą jednak na razie głównie w mediach, a otwarcie zaplanowano na 2018 rok.
Napisz komentarz
Komentarze