Adrian Jones, który jest właścicielem kawiarni przy Bermondsey Street, ulokowanej kilkaset metrów od południowego brzegu Tamizy długo cieszył się z popularności restauracji. Kilka dni temu jednak otrzymał groźnie wyglądające pismo z kancelarii prawnej.
Znalazło się tam jednoznaczne ultimatum. Albo nazwa zostanie zmieniona, albo właściciele kamienicy pozbędą się tego znaku w inny sposób. Sami, bądź w asyście policji. Dodatkowo przypomnieli, że w każdej chwili mogą wymówić umowę na wynajem lokalu. Właściciel kawiarni wrzucił ten list na swoim profilu na Twitterze i opatrzył go tytułem: "Proszę nie żartować. Jesteśmy Brytyjczykami"
No humour please, we're British. pic.twitter.com/P1U9VhAEho
— Fuckoffee (@fuck0ffee) październik 21, 2015
Ostatecznie Jones z kwaśną miną postanowił napis zdjąć i zmienić nazwę knajpy. Jeszcze chwilę wcześniej odgrażał się, że "robi kawę dłużej niż Starbucks, więc nikt mu nie będzie dyktował warunków", jednak ostatecznie "Fuckoffee" nie będzie kusiła klientów szyldem.
Prawnicy z Bermondsey Street wyświadczyli mu jednak niemałą przysługę. W ciągu 24 godzin kawiarnia stała się drugą na świecie pod względem popularności na Instagramie, a zewsząd spływają głosy poparcia, które są zdziwione jak podobna nazwa może komukolwiek przeszkadzać.
Napisz komentarz
Komentarze