Bohater tej przygody to Sanmay Ved, były pracownik koncernu Google i student zarządzania w biznesie w Babson College. Ved testował niedawno uruchomiony serwis rejestracji domen Google Domains, należący – jak sama nazwa wskazuje – do spółki Google. Z czystej ciekawości wpisał do wyszukiwarki adres Google.com i ujrzał rzecz niebywałą – domena została oznaczona jako dostępna do rejestracji. Ved nie zastanawiał się ani chwili, tylko zarejestrował domenę, która następnie trafiła na jego konto. Abonent otrzymał na swoją skrzynkę e-mail wiadomość potwierdzającą fakt rejestracji nazwy oraz uprawnienia do zarządzania adresem.
Radość Veda trwała mniej więcej minutę. Google – czy to pracownicy firmy czy to firmowa „sztuczna inteligencja” – szybko zorientował się z gigantycznej pomyłki, która mogłaby zagrozić istnieniu korporacyjnego giganta i anulował transakcję.
Ved jak na razie nie otrzymał odszkodowania za cios psychiczny, jakiego mógł doznać wskutek zbyt dużej dawki emocji zaaplikowanej w tak krótkim czasie. Opisał jednak sprawę na swoim koncie LinkedIn.
Niewykluczone, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. Gdzie jak gdzie, ale w USA nie brakuje przecież przedsiębiorczych kancelarii prawnych, polujących na okazje do zarobku na wielkich korporacjach.
Napisz komentarz
Komentarze