Skąd ta fala upadków, której jesteśmy świadkami?
Przez ostatnie 40, 50 lat handel rozwijał się i powiększał bez żadnych przeszkód. Ale w końcu doszliśmy do takiego punktu, że dalszy wzrost liczby sklepów nie idzie w parze ze wzrostem możliwości finansowych ich klientów.
Dlaczego?
Bo jest po prostu za dużo dostępnych dóbr, jest za dużo sklepów, za dużo stron internetowych. Przez lata ten problem dotyczył biznesów stacjonarnych, a teraz także internetu. W tym samym czasie obserwujemy stagnację ekonomiczną w Wielkiej Brytanii. Ludzie już nie wydają tak chętnie.
Mają mniej pieniędzy?
Nie, mają tyle samo pieniędzy, więc nie nadążają za wzrostem w ofercie. Przez lata popyt przewyższał zaopatrzenie, więc handel rósł bez większych przeszkód. Ten wzrost dotarł do punku, w którym ilość dóbr przewyższa popyt. Teraz obserwujemy ekonomiczne konsekwencje tego zjawiska.
Czy to jest tyko ekonomiczna zmiana czy też społeczna?
Zaczęło się od zmiany ekonomicznej. W ostatnich latach możemy zaobserwować, że rynek brytyjski stał się zdecydowanie bardziej skupiony na cenie, a w zasadzie na obniżaniu cen. Handlowcy zmieniają swoją ofertę wprowadzając coraz więcej ofert specjalnych. Spowodowało to, że nie tylko ceny rynkowe produktów zostały obniżone, ale także ich postrzegana wartość spadła.
Wydatki kupujących dzielą się mniej więcej pół na pół między „potrzebuję”, a „chcę”. Te zmiany wyjątkowo mocno uderzyły części „chcę”. Jeżeli sprzedawcy obniżają ceny swoich produktów, sprawiają, że stają się one mniej atrakcyjne.
A do tego wszystkiego mamy Brexit, który jednak nie jest przyczyną tych procesów. Jest wartością dodaną.
Jak w takim razie Brexit wpłynie na to, co się dzieje?
Główny problem z Brexitem jest taki, że nic nie wiemy. Nikt nie ma pewności jak będzie wyglądał krajobraz ekonomiczny po, ponieważ nikt nie wie jaką umowę dostaniemy. Pewne jest jedno – jeżeli opuścimy Unię Europejską, a tak się stanie jeżeli nie będzie ponownego referendum, nasze warunki handlu z Unią będą gorsze, niż są teraz. I wtedy nasza ekonomia skurczy się jeszcze bardziej. W tej chwili główne skutki Brexitu to strach i niepewność. Nic konkretnego się jeszcze nie zmieniło.
Tak, ale strach i niepewność wpływają na biznes.
Dokładnie. Przedsiębiorcy czują się mniej kompetentni podejmując decyzje w takich warunkach. A dodatkowo Brexit w końcu uderzy w strefę materialną biznesu. Więc ma on wpływ dwupoziomowy.
Czy to, co teraz obserwujemy, to chwilowy kryzys czy długotrwała zmiana?
Zdecydowanie długotrwała zmiana.
Jak w takim razie rysuje się przyszłość handlu? Przedsiębiorcy przeniosą się do internetu?
W tej chwili 75 procent handlu dzieje się wciąż w sklepach stacjonarnych, więc mówienie o tym, że w całości przeniesie się do internetu idzie trochę za daleko.
Jest różnica między „kupowaniem”, a „zakupami”. Kupować to znaczy przeprowadzić transakcję. Natomiast „zakupy” to aktywność, która może, ale nie musi skończyć się kupieniem czegoś. Jeżeli wychodzimy na sobotnie zakupy z przyjaciółmi, możemy spędzić cały dzień w sklepach i restauracjach, nawet jeżeli nie mamy w głowie konkretnej rzeczy, którą chcemy kupić. Ważne jest, z perspektywy handlowca, czy zostaniemy przekonani, żeby jednak coś kupić.
Taka forma zakupów nie istnieje tak naprawdę w internecie. Internet jest miejscem, w którym dokonujemy transakcji. Dlatego myślę, że mimo tego, że handel zwiększy swoją obecność w internecie, to sklepy stacjonarne wciąż pozostaną.
Może sklepy zaczną funkcjonować tylko jak wystawy dla sklepów inernetowych?
Do pewnego stopnia pewnie tak. Ale czy można ekonomicznie uzasadnić byt takich „wystaw”? Jeżeli jestem właścicielem sklepu, a ty przyjdziesz do niego, aby się rozejrzeć, przymierzyć kilka rzeczy, a potem kupisz to wszystko w intrenecie, to w jaki sposób zapłacę za czynsz, pracowników, prąd?
A to zdarza się coraz częściej.
Tak, ale problem mają też sprzedawcy internetowi. Wbrew pozorom bardzo trudno jest zarobić pieniądze w internecie. Amazon na przykład nie zarabia pieniędzy na handlu, tylko na innych usługach. Oczywiście są wyjątki – na przykład Asos.
Przyjrzyjmy się kupowaniu ubrań w sklepach internetowych. Jeżeli będziesz chciała kupić sukienkę, prawdopodobnie kupisz nawet pięć – w różnych rozmiarach i kolorach. Wszystkie przymierzysz w domu, wyciągniesz z opakowań, może odczepisz metki. I zdecydujesz się zatrzymać jedną. Sprzedawca musi zapłacić więc za wysyłkę w dwie strony i za przygotowanie zwróconych towarów, aby mogły wrócić na półkę. Więc wbrew pozorom, taniej może być sprzedać rzecz w sklepie stacjonarnym, niż przez internet.
Jak sprzedawcy mogą się dostosować do nowej rzeczywistość?
Tak naprawdę mają jedno wyjście – przehandlować swoją drogę przez tę zmianę. Media brytyjskie grzmią teraz o armagedonie na głównych ulicach. Wszystko, co w nich czytamy skupia się na kosztach, a to bardzo krótkowzroczne podejście. Długowzroczne powinno skupić się na sprzedaży. Taktyka obniżania kosztów jest skazana na porażkę.
Jeżeli teraz słyszmy, że ktoś musi zamknąć biznes, bo „utrzymanie lokalu było za drogie”, jest to kod na „nie sprzedajemy wystarczająco dużo”. Dlatego sprzedawcy muszą wiedzieć, czego chcą ich klienci. Po latach relatywnie łatwego wzrostu teraz naprawdę przyszedł czas na poznanie ich potrzeb. Co więcej, mają oni dostęp do danych i informacji, jak nigdy przedtem. Teraz muszą nauczyć się z nich korzystać.
Czego sprzedawcy powinni się dowiedzieć o swoich klientach?
Większość przedsiębiorców skupia się bardziej na produkcie niż kliencie, w związku z tym mają w swojej ofercie za dużo produktów. A muszą zrozumieć, że „wybór” nie jest pochodną ilości, a właściwości. Dlatego, po pierwsze, muszą zrozumieć kim jest ich klient i zapomnieć o całej reszcie. Nie mogą starać się zaspokajać potrzeb osób, które kupują u nich od czasu do czasu, muszą zaspokoić tych, którzy odwiedzają ich często.
Czy to przekłada się także na restauracje?
Na pewno. Restauracje, oprócz tych ekskluzywnych, także zdecydowały się pójść zgubną drogą wiecznych obniżek. Kiedy zaczynasz tworzyć specjalne oferty, przyzwyczajasz klientów, do tego, żeby korzystali tylko z tych ofert. Aby ochronić swój zysk musisz więc obniżyć jakość produktów i serwisu. I tak zaczyna się spadek po równi pochyłej.
Rozmawiała Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura
ZOBACZ TEŻ:
Londyńska przygoda Ziemkiewicza i dlaczego daje powody do optymizmu
Napisz komentarz
Komentarze