Został on skrytykowany za to, że nie poradził sobie z ubiegłorocznym zimowym chaosem. Wiele z 22 tys. koczujących osób spało wtedy na podłodze.
Raport profesora Davida Begga, członka rady zarządzającej BAA (British Airport Authority) krytykuje władze lotniska za nieskuteczną reakcję na opady śniegu, zwłaszcza na początkowym etapie, co w gorącym okresie przedświątecznym naraziło pasażerów na niewygodę. BAA była przygotowana na 6 cm śniegu, tymczasem spadło 9 cm.
22 074 pasażerów w okresie od 18-24 grudnia 2010 r. zostało zmuszonych do koczowania na lotnisku. Wielu spało na podłodze bez koców, ponieważ ciężarówka z ich dostawą nie mogła dotrzeć do lotniska z powodu śniegu. Po przespaniu się na podłodze wielu pasażerów dowiedziało się, że kolejne loty zostały odwołane.
Raport Begga utrzymany w konwencji "niestety znów zima zaskoczyła drogowców" wypomina BAA słabą zdolność przewidywania i brak sprzętu. Wiele lotnisk zostało dotkniętych obfitymi opadami śniegu, ale w odróżnieniu od Heathrow funkcjonowało normalnie.
Ogółem na Heathrow odwołano kilkaset lotów. Brytyjską gospodarkę kosztowało to miliony funtów, a Londyn stał się międzynarodowym pośmiewiskiem.
W najbliższych tygodniach BAA przedstawi regulatorowi cywilnego ruchu lotniczego biznesplan mający zapobiec powtórce chaosu. Kierownictwo BAA zapewnia, że Heathrow będzie działać nawet gdyby opady śniegu miały wynieść 25 cm, co w W. Brytanii musiałoby oznaczać koniec świata.
"Najruchliwsze lotnisko w Europie może być zamknięte tylko w najbardziej ekstremalnych warunkach, takich jak nowy wybuch islandzkiego wulkanu lub incydent terrorystyczny" - stwierdza raport Begga.
"Heathrow to jedno z najbardziej zagęszczonych lotnisk w świecie. Brak niewykorzystanych mocy przerobowych oznacza, że w odróżnieniu od innych brytyjskich lub europejskich lotnisk w przypadku jakichś zakłóceń nie mamy pola do manewru" - tłumaczy szef BAA Colin Matthews.
Napisz komentarz
Komentarze