W poniedziałek rozruchy objęły dalsze dzielnice Londynu m. in. Hackney, Lewisham i Croydon. O zakłóceniach porządku publicznego doniesiono też z drugiego największego miasta w Anglii - Birmingham. Atakom na policję towarzyszą grabieże.
W Croydon (południowo-zachodni Londyn) podpalono kilka budynków, w tym magazyn meblowy. Laburzystowska posłanka Diane Abbot porównała Hackney do "sfery działań wojennych".
W poniedziałek z urlopu wróciła minister spraw wewnętrznych Theresa May. We wtorek w jej ślady pójdzie także burmistrz miasta Boris Johnson, który wcześniej zadeklarował, że nie ma takiego zamiaru, ponieważ ufa, że policja poradzi sobie z rozruchami.
W ocenie niektórych komentatorów nieobecność najważniejszych osób w państwie (łącznie z premierem i ministrem finansów) w czasie silnych perturbacji na światowych rynkach finansowych i niespotykanych od lat rozruchów ulicznych jest PR-owską porażką dla brytyjskiej metropolii, która za mniej niż rok jest gospodarzem igrzysk olimpijskich.
Napisz komentarz
Komentarze