Wystawa, prezentowana uprzednio w Brukseli, zajmuje w muzeum Królewskich Sił Powietrznych (RAF) całe skrzydło budynku i została uzupełniona eksponatami będącymi w posiadaniu Brytyjczyków. Zawiera pamiątki po najbardziej znanych asach lotnictwa: Stanisławie Skalskim, Witoldzie Urbanowiczu i Josefie Frantisku - Czechu, który w bitwie o W. Brytanię walczył w polskiej jednostce, a wcześniej w kampanii wrześniowej w Polsce i we Francji.
- To była pierwsza zwycięska bitwa, która zatrzymała marsz hitleryzmu w Europie. 1/5 pilotów biorących w niej udział to obcokrajowcy, głównie Polacy, Czesi i Słowacy. Musimy też pamiętać, że po II wojnie światowej ci bohaterowie nie mogli wrócić do siebie i nie zostali odpowiednio docenieni - powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który był honorowym gościem wystawy.
- Dla nas wystawa ma specjalne znaczenie. Przez długie lata wkład polskich pilotów w zwycięstwo aliantów w II wojnie światowej był nie tyle lekceważony, co bardzo szybko zapomniany, więc taka wystawa, mam nadzieję, będzie Brytyjczykom o tym wkładzie przypominać - zaznaczył w rozmowie z PAP mieszkający w Londynie pułkownik lotnictwa Andrzej Jeziorski.
- W bitwie o Wielką Brytanię walczyło 145 polskich pilotów i 88 z Czechosłowacji. Ich wkład był niewspółmiernie większy niż mogłyby to sugerować te liczby - podkreślił w przemówieniu podczas otwarcia wystawy sir John Day, przewodniczący Rady Powierników Muzeum RAF-u w Hendon.
- Trudno byłoby o lepszą lokalizację dla wystawy. Hendon w czasie wojny było czynnym lotniskiem i służyło również polskim pilotom - dodał.
Muzeum w Hendon przekazało w prezencie dla muzeum lotnictwa polskiego w Krakowie fragment silnika Messerschmitta - pierwszego nieprzyjacielskiego samolotu zestrzelonego przez polskich pilotów w bitwie o Wielką Brytanię.
Głównodowodzący RAF-u, marszałek lotnictwa sir Stephen Dalton, powiedział PAP, że "RAF to nie tylko muzeum". Zarządzone przez rząd cięcia w budżecie w przypadku lotnictwa nie oznaczają uszczuplenia potencjału, a przeciwnie podniesienie jego jakości. "W II wojnie światowej potrzeba było tysięcy bombowców. Dziś ten sam cel można osiągnąć przy wykorzystaniu kilkudziesięciu" - stwierdził.
Brytyjskie lotnictwo wycofuje stopniowo niektóre maszyny, m. in. służące do zwiadu lotniczego samoloty Nimrod i wcześniejsze modele myśliwców Hawk, wprowadzając na ich miejsce wielozadaniowe samoloty Typhoon (brytyjska nazwa Eurofightera) oraz JCA (Joint Combat Aircraft, brytyjska nazwa amerykańskiego F-35). Do 2015 r. liczba personelu RAF-u ma się zmniejszyć o 5 tys. do 33 tys. ludzi.
Spośród pilotów legendarnego dywizjonu 303 w W. Brytanii żyje już tylko jeden - 95-letni Franciszek Kornicki.
Napisz komentarz
Komentarze