Przed monumentalną anglikańską katedrą, jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc w Londynie, niedaleko londyńskiej Giełdy, od zeszłej soboty w około 200 namiotach koczują brytyjscy "oburzeni". Korzystają z przyniesionych ze sobą kuchenek i toalet.
W piątkowym oświadczeniu dziekan katedry Graeme Knowles poinformował, że nie ma wyboru i zamyka katedrę ze względów bezpieczeństwa. Do "oburzonych" wystosował list otwarty, w którym prosi ich o opuszczenie terenu wokół budynku.
Protestujący, wzorując się na amerykańskim ruchu "Okupuj Wall Street", chcieli prowadzić protest na placu Paternoster, przy którym mieści się siedziba londyńskiej Giełdy, a także banki inwestycyjne, m.in. Goldman Sachs, kilkadziesiąt metrów od katedry. Ale właściciele tego placu - który jest własnością prywatną - uzyskali sądową decyzję zabraniającą organizowania tam protestu i do Paternoster Square policja zablokowała dostęp.
Dlatego kilka tysięcy manifestujących pod hasłem OccupyLSX (okupuj Londyńską Giełdę - London Stock Exchange) protestowało pod katedrą, gdzie w sobotę wieczorem rozbili kilkadziesiąt namiotów.
Spotkali się z dobrym przyjęciem ze strony duchownych.
Ale namiotów przybywało.
"Podjęliśmy tę decyzję z ciężkim sercem, lecz nie jest możliwe wypełnianie naszych codziennych obowiązków wobec wiernych, zwiedzających i pielgrzymów w obecnych okolicznościach" - tłumaczył dziekan Knowles. Katedra w dużej mierze utrzymywana jest z opłat za wejście.
"Niektórzy mówią, że Kościół powinien trzymać stronę tych, którzy szukają równości i finansowej uczciwości. Jesteśmy po tej stronie. Debata na temat bardziej sprawiedliwego społeczeństwa leży nam na sercu w naszym działaniu" - zapewnił.
Oświadczenie kładło nacisk na dobre relacje z protestującymi oraz podkreślało, że londyńskie protesty przebiegały w pokojowy sposób. "Jest coś głębokiego w proteście prowadzonym przed tym najświętszym miejscem - wspólnym zgromadzeniem tych, których martwi bieda i nierówność, patrzących na wielką kopułę katedry" - podkreślił dziekan Knowles.
Kopuła św. Pawła sięga 111 metrów; na jej wzór wzniesiono m.in. kopułę Kapitolu w Waszyngtonie.
W odpowiedzi na list dziekana protestujący wydali oświadczenie, w którym zapewniają, że robią wszystko, aby ułatwić dostęp, i proszą o dopowiedzenie, co jeszcze mogą ze swej strony uczynić. Poprzestawiali już namioty, usuwając je z drogi przeciwpożarowej.
Jak pisze agencja Reutera, wsparcie ze strony władz katedry miało dla nich od początku duże znaczenie. Władze katedry odprawiły policję i pozwoliły protestującym zostać pod budowlą. "To był punkt zwrotny, kiedy usłyszeliśmy, że pozwalają nam zostać i że na schodach do katedry wolą od policji protestujących" - powiedział jeden z nich.
Napisz komentarz
Komentarze