Ostatni sondaż przed wyborami na burmistrza Londynu dawał Johnsonowi 6 punktów procentowych przewagi nad Livingstone'em. I właśnie przewagą 6 proc. – 53-47 Johnson pokonał Livingstone'a. I to mimo że poparcie dla ich partii w stolicy Wielkiej Brytanii jest niemal dokładnie odwrotne.
Jak donosi internetowe wydanie „Evening Standard”, w wyborach do rady miejskiej triumfowali bowiem laburzyści zdobywając 11 miejsc (+3 wobec poprzedniego składu). Torysi muszą zadowolić się 8 miejscami (-3). Do rady dostali się także przedstawiciele Liberalnych Demokratów – 2 miejsca (-1), UKiP – 2 miejsca (+2) oraz Partia Zielonych – dwa miejsca (bez zmian).
Johnson jednak walczył nie tylko o reelekcję, ale i awans w swojej partii. Wyrasta on na prawdziwą gwiazdę torysów i realnego konkurenta dla obecnego premiera Davida Camerona. Jak odnotowują brytyjskie media, "Johnson po reelekcji na pewno mocno utrudni Cameronowi życie". Poparcie dla burmistrza Londynu jest zresztą znacząco wyższe niż poparcie dla jego partii - to dlatego polityk podczas kampanii, gdy nie musiał, nie nawiązywał do faktu, że jest kandydatem konserwatystów.
Na urzędzie burmistrza Johnson wypowiedział wojnę pijaństwu w metrze i w autobusach, wprowadził uliczne wypożyczalnie rowerów miejskich, rozpisał konkurs na nowy model piętrowego autobusu nawiązującego do dawnej tradycji, obniżył tegoroczną stawkę podatku samorządowego (tzw. council tax), intensywnie propagował wykorzystanie nieużytków pod uprawy i był odpowiedzialny za niektóre przygotowania do olimpiady.
Napisz komentarz
Komentarze