Londyn to pierwsze miasto, które po raz trzeci organizuje olimpiadę (wcześniej 1908 i 1948). Zamiast o magicznych sportowych momentach i szansach medalowych mówi się w ośmiomilionowej metropolii o strajkach motorniczych, kiepskich warunkach mieszkaniowych i sprawach socjalnych. To jednak nie deprymuje miejscowych działaczy.
Do ochrony igrzysk zatrudnionych jest 25 tys. osób ze służb bezpieczeństwa. Państwo kosztuje to ok. miliarda funtów. A Wielka Brytania tkwi w kryzysie i zanim wyda każdy cent dwa razy musi się nad tym zastanowić.
"Nasze igrzyska będą wspaniałe" - zapowiedział szef Komitetu Organizacyjnego Sebastian Coe. Łatwo było cokolwiek planować w 2005 roku, kiedy Londyn dostał od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego prawo organizacji. Wówczas w kraju panował duży wzrost gospodarczy. Nie brakowało pieniędzy na budowę obiektów i infrastruktury (pochłonęły ok. 9,3 mld funtów). Jak igrzyska miną, londyńczykom pozostanie m.in. nowy, olbrzymi park.
Nad Tamizą zbudowano kolej linową, a dworzec St. Pancras otrzymał nowe oblicze. Ulice i chodniki w całym mieście zostały niemal całkowicie odnowione. Mimo że wszystko kosztowało znacznie więcej, niż było to zaplanowane, nikt nie narzeka. Ludzie zdają sobie sprawę, że gdyby nie igrzyska, na renowację czekaliby kolejne lata.
Jak przy każdej okazji, i teraz nie brakuje słów krytyki. Jedno trzeba jednak przyznać - Londyn rozkwitł. Park Olimpijski powstał na dużej części wysypiska śmieci. Wokół powstały place zieleni, a rzeki Lea nadano naturalny bieg. Zasadzono 4000 drzew i powstało miasteczko, które po olimpiadzie stanie się mieszkaniem dla tysięcy rodzin.
To wszystko w dzielnicy miasta, która we wszelkich statystykach mówiących o bezrobociu i rozprowadzaniu narkotyków zajmowała pierwsze miejsce.
Od 2005 roku władze Londynu zainwestowały sześć miliardów funtów na infrastrukturę komunikacyjną. Zbudowano kilka nowych linii tramwajowych, dokupiono wagony metra i odnowiono sieć trakcyjną. Na pewno nie zdołano zrobić wszystkiego, ale dużo.
To głównie dlatego premier David Cameron wierzy, że igrzyska przyniosą wymierne korzyści i pozwolą brytyjskiej gospodarce wyjść z dołka. Powołuje się na analizę firmy Lloyds, która obliczyła, że z inwestycji zagranicznych powinno wpłynąć do państwowych kas sześć miliardów funtów.
"By w pełni móc korzystać z przywileju organizatora musimy z igrzysk zrobić coś więcej niż tylko wakacyjne show" - zaapelował Cameron.
Impreza w Londynie rozpocznie się 27 lipca i zakończy 12 sierpnia.
Napisz komentarz
Komentarze