Związek zawodowy PCS, zrzeszający pracowników służb publicznych, w tym urzędników zajmujących się kontrolą paszportów, poinformował w czwartek, że zamierza także wprowadzić "zakaz wyrabiania nadgodzin", który ma obowiązywać od 27 lipca do 20 sierpnia - w czasie trwania igrzysk i po ich zakończeniu.
Wprowadzenie gróźb w życie oznaczałoby wielogodzinne kolejki w portach lotniczych, w tym na lotnisku Heathrow, na którym panuje największy ruch w Europie. Już teraz podróżni muszą pogodzić się z długim oczekiwaniem na odprawę, ponieważ po cięciach zatrudnienia brakuje personelu.
"Ministrowie wiedzieli o tym problemie od bardzo dawna, ale postanowili nie podejmować żadnych działań. Naszym zdaniem zachowali się w sposób pochopny i nieodpowiedzialny likwidując tak wiele miejsc pracy" - podkreślił w oświadczeniu sekretarz generalny związku Mark Serwotka.
Brytyjski rząd zapowiedział wdrożenie "awaryjnych planów”, aby poradzić sobie z setkami tysięcy kibiców, którzy będą codziennie przyjeżdżać do Londynu.
Z kolei ok. 400 niezadowolonych z reform budżetowych pracowników kolei może nie stawić się w pracy między 6 a 8 sierpnia - kilka dni przed końcem igrzysk. Jeśli zrealizują ten zamiar, utrudnią m.in. komunikację między stadionami w Szkocji, Walii i Anglii, na których rozgrywane będą olimpijskie turnieje piłkarskie kobiet i mężczyzn. Ponadto stworzą problem pracownikom, wolontariuszom i kibicom, którzy do Londynu codziennie dojeżdżać będą spoza stolicy.
"Każde działanie, które spowoduje zakłócenia w przebiegu igrzysk olimpijskich, jest absolutnie niedopuszczalne, a opinia publiczna z pewnością je napiętnuje" - uważa minister ds. imigracji Damian Green.
Napisz komentarz
Komentarze