Około stu osób pikietowało siedzibę koncernu naftowego BP, inna grupa demonstrowała przed biurem amerykańskiego koncernu aerokosmicznego Lockheed Martin.
Manifestanci, niektórzy z zasłoniętymi twarzami, machający czarnymi, zielonymi i czerwonymi flagami, przeszli też ulicą Oxford Street, jedną z głównych ulic handlowych Londynu. Nieśli transparenty z napisami: "Bez granic, bez więzień, bez kapitalizmu" i "Wspólna walka".
Podczas zatrzymań doszło do potyczek z policją. Zatrzymanym policja zarzuca atakowanie funkcjonariuszy, poważne uszkodzenie mienia i posiadanie niebezpiecznych narzędzi.
Wcześniej we wtorek podczas szeroko zakrojonej akcji kilkuset policjantów usunęło ok. 200 osób z opustoszałego budynku w londyńskiej dzielnicy Soho, uważanego za ośrodek koordynacji protestów. Dwie osoby trafiły do szpitala.
Do budynku policja wtargnęła po trzech godzinach oblężenia, forsując wewnętrzne barykady. Ludzie w budynku weszli na dach. Jedna osoba groziła, że przy próbie zatrzymania rzuci się z dachu.
Policja twierdzi, że jej działania miały charakter prewencyjny, a z jej informacji wynikało, że w budynku przygotowywano m.in. bomby z farbą, które mogą wyrządzić szkody materialne.
Aktywiści z grupy o nazwie StopG8 zapowiedzieli w maju, że przed szczytem G8 zorganizują protesty wokół około stu obiektów, które uznali za symbole kapitalizmu. Są to siedziby banków, funduszy hedgingowych, wielkich korporacji, a także hotele, luksusowe sklepy i nocne lokale. Policja ostrzegła właścicieli, by zachowali czujność.
Aktywiści ze StopG8 twierdzą, że ich grupa jest antykapitalistyczną siatką "składającą się z autonomicznych grup i jednostek". Odmawiają współpracy z policją.
Władze brytyjskie obawiają się protestów w londyńskim City na wzór tych, do których doszło w 2009 r. z okazji szczytu G20.
Napisz komentarz
Komentarze