Pociągi na jedenastu liniach metra zaczęły stawać o 18.30 lokalnego czasu (19.30 czasu warszawskiego). Wielu pracodawców pozwoliło swoim pracownikom na wcześniejsze wyjście z pracy, aby zdążyli dotrzeć do domu przed rozpoczęciem strajku. We wczesnych godzinach popołudniowych niektóre stacje w centrum miasta musiały zostać tymczasowo zamknięte ze względu na nadmierne zatłoczenie.
Wraz z rozpoczęciem protestu na ulice Londynu wyjechało 250 dodatkowych autobusów, ale operator systemu komunikacji miejskiej - Transport for London - ostrzegł w mailach rozesłanych do pasażerów przed trudnościami w poruszaniu się po mieście i zachęcał do podróżowania poza godzinami szczytu. Bez zmian funkcjonować mają promy rzeczne, tramwaje i dalekobieżne połączenia kolejowe. Władze miasta zapowiedziały zwiększenie liczby dostępnych rowerów miejskich.
Niektóre firmy postanowiły skorzystać na strajku, przygotowując specjalne akcje marketingowe. Sieć siłowni Fitness First oferuje darmowe wejściówki dla wszystkich, którzy okażą bilet miesięczny, a aplikacja taksówkarska Hailo gwarantuje "priorytetowe" przewozy dla lekarzy, pielęgniarek, policjantów i strażaków dojeżdżających do i z pracy. Wśród innych ofert są m.in. zniżki na hotele oraz... bezpłatne przejazdy rikszami, oferowane przez firmę obsługującą płatności mobilne. Aplikacja do planowania podróży Citymapper dodała specjalną funkcję "omijania strajku", sugerującą alternatywne połączenia.
Wśród osób dotkniętych zakłóceniami są zwolennicy prezydenta elekta Andrzeja Dudy, którzy odwołali zaplanowaną na czwartek pikietę przed ambasadą RP w Londynie, podczas której zamierzali "świętować zmianę na stanowisku prezydenta RP". Według informacji, które zamieścili na swojej stronie na Facebooku, planowali m.in. odśpiewanie "Mazurka Dąbrowskiego" i "Roty". Pikietę przeniesiono na inny termin.
Trudności komunikacyjne dotkną również m.in. kibiców piłkarskich Chelsea i włoskiej Fiorentiny, które w środowy wieczór grają w Londynie mecz towarzyski, a także widzów teatralnych. Niektóre teatry informowały w środę o zwiększonej liczbie odwołanych rezerwacji na spektakle zaplanowane w czasie strajku. Według różnych szacunków wyłączenie metra przyniesie brytyjskiej gospodarce straty w wysokości od 50 do 300 milionów funtów (od 0,3 do 1,8 miliarda złotych).
Cztery związki zawodowe reprezentujące maszynistów, mechaników i pracowników obsługujących stacje domagają się gwarancji dotyczących warunków zatrudnienia od września tego roku, kiedy pięć wybranych linii ma zacząć kursować przez całą dobę. Związki podkreślają, że dotychczasowe propozycje "nie gwarantują należytej równowagi pomiędzy pracą a odpoczynkiem", a także wskazują na braki kadrowe, które mogą zakłócić sprawne funkcjonowanie sieci bez przerw.
Mer Londynu Boris Johnson odrzucił w środę te zarzuty, nazywając strajk "kompletnie niepotrzebnym" i podkreślając, że przedstawiona oferta jest "niezwykle hojna". Jak zaznaczył, maszyniści zarabiają średnio niemal 50 tys. funtów (300 tys. złotych) rocznie, a obsługa stacji około 30 tys. funtów (180 tys. złotych) przy 36-godzinnym tygodniu pracy. Johnson, który został w maju wybrany na posła do brytyjskiego parlamentu z ramienia Partii Konserwatywnej, podkreślił, że po wprowadzeniu całonocnego kursowania metra kierowcy "nie będą zmuszeni pracować więcej niż obecnie".
To kolejny strajk londyńskiego metra w ostatnich miesiącach. Ostatni raz pociągi stanęły na niespełna 36 godzin na początku lipca. Związki zawodowe nie wykluczyły w środę kolejnych akcji w przyszłości.
Wybory mera Londynu zaplanowane są na 5 maja 2016 roku. Urzędujący od 2008 roku Johnson nie będzie ubiegał się o reelekcję.
Londyńskie metro ma obecnie ponad 400 kilometrów długości i obsługuje 270 stacji na 11 liniach. Otwarte w 1863 roku jest jedną z najstarszych i największych sieci transportu kolejowego na świecie. W godzinach szczytu na torach przebywa jednocześnie ponad 500 pociągów. Rocznie za pomocą metra odbywa się około 1,3 miliarda przejazdów.
Napisz komentarz
Komentarze