Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Co nam grozi na Wyspach

Jedzenie zalicza się do potrzeb, bez których nie możemy funkcjonować. Czy jednak zastanawiamy się czasem nad tym, co jemy, czy tak po prostu „wrzucamy do pieca”.
Jesteśmy tym, co jemy, a im gorsze mieszanki wpuszczamy w organizm, tym gorszych efektów możemy się spodziewać. Najlepszą znaną mi dietą jest prosty proces o nazwie „ŻM”, co znaczy po prostu „Żreć mniej”.
Kiedy spojrzeć na temat zdrowego odżywiania z perspektywy Anglii, to niestety nie ma dobrych wieści. Większość Anglików ładuje w siebie jedzenie bez wcześniejszego zastanowienia. A jak już wspomniałem, wielu z nich lubi zasiadać do obfitych posiłków po godzinie 22. Paradoksalnie rzecz ujmując, to kiedyś ludzi bogatych poznawano po tzw. „zdrowym wyglądzie”. Dzisiaj ludzie bogaci są chudzi, bo stać ich na lepsze. Ale czy zawsze tak być musi?

Większość Polaków, choć niezbyt są majętni, to nie są jeszcze grubi. Jedzenie w Polsce jest zdrowsze i mniej nafaszerowane chemicznymi substancjami. Z ogólnie znanych informacji wynika również, że być może w przyszłości wszystkim nam wyrosną czułki.
Wszystko dzięki tzw. GMO – genetycznie modyfikowanym organizmom. To twory, których geny zostały celowo zmienione lub zmodyfikowane. Niestety Wielka Brytania, podobnie jak inne państwa Unii Europejskiej, zarzucona jest tego rodzaju żywnością. Tak naprawdę nie wiadomo jeszcze, jakie mogą być konsekwencje takiej ingerencji w naturę. Bo jeżeli wyhodujemy roślinę odporną na szkodniki, to przyroda może odpowiedzieć superszkodnikiem odpornym na wszystko, co znane lub wyginięciem gatunku.

Większość genetycznych ingerencji dotyczy roślin, wytwarzających głównie żywność. Zwolennicy tych eksperymentów twierdzą, że dzięki GMO można będzie uratować od głodu Afrykę. Rzeczywiście, tzw. „złoty ryż” zawiera 20 razy więcej beta – karotenu niż zwykły, co pomaga w zwalczaniu dziecięcej ślepoty wywołanej głodem. Bardzo często wydajność produkcji takich roślin jest znacznie większa dzięki specjalnym odmianom odpornym na szkodniki i chwasty. Ale z kolei wprowadzanie nowych genów do przyrody może wywołać genetyczną katastrofę i szereg mutantów niebezpiecznych dla życia człowieka. Nowe gatunki wytworzyć mogą toksyny niebezpieczne dla ludzi i spowodować nasilenie zachorowań typu alergicznego. Poza tym pod przykrywką nakarmienia Afryki zrobiono już wiele zła i naprawdę nie ufam tego rodzaju hasłom.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że naprawdę nie wiadomo, co może się stać. Może się w przyszłości okazać, że wszyscy skończymy w biologicznym Matriksie lub w scenariuszu z „Seksmisji”.  Wkurzające jest również to, że jesteśmy celowo manipulowani. Unia Europejska ma wprawdzie przepis nakazujący informowanie konsumentów o zawartości GMO, ale mięso pochodzące od zwierząt karmionych tymi wynalazkami już nie.

Alternatywą dla GMO jest żywność organiczna (ang. organic). Niestety jest często znacznie droższa i jeszcze nie tak łatwo dostępna. Większość dużych sieci handlowych jest zainteresowana, aby sprzedać dużo w jak najkrótszym czasie, niezbyt więc dba o to, czy coś jest genetycznie zmodyfikowane czy nie.
Alternatywą jest również powrót do Polski, bo ciągle jeszcze jesteśmy państwem najbardziej wolnym od tego typu upraw. Dla tych, którzy chcą pozostać na Wyspach, polecam żywność organiczną lub zakupy w polskich sklepach, których nie jest mało.
Mam nadzieję, że nie odebrałem Wam apetytu historiami o genetycznych eksperymentach ze schabowym. Póki co, trzeba jakoś żyć, a żeby żyć, trzeba jeść. Polecam jednak bacznie czytać opakowania i unikać tego, co wygląda zbyt nienaturalnie. Dzisiaj przepis na danie, które Anglikom bardzo smakowało, a produkty do niego pochodziły z polskiego sklepu na Tooting.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama