Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

London calling: oddaj swój głos!

2012 w Londynie, czyli jubileusz królowej i olimpiada. Ten rok trafi na pocztówki chwalące zalety tętniącej życiem metropolii. Z pewnością jednak nie znajdą się na nich ciemne strony miasta; rasizm, przestępstwa, przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi. O tym rozmawiamy z mieszkańcami brytyjskiej stolicy. Trudno o lepszy moment: właśnie nadchodzą wybory, podczas których okaże się, kto będzie rządził Londynem przez następne cztery lata.

Dlaczego Polacy powinni zagłosować na Borisa Johnsona?

Polacy to osoby ciężko pracujące i skupiające się na rodzinie. Byłam w Polsce w zeszłym roku i to, co mnie i mojego męża zainteresowało, to niesamowita etyka pracy Polaków, a także to, jak bardzo chcą coś osiągnąć. Boris Johnson wierzy w ludzi, którzy pracują bardzo ciężko na swój podatek. Dużo Polaków wykonuje gorzej płatne zajęcia, więc fakt, że Boris chce zwiększyć minimalną stawkę w Londynie, będzie dla nich szczególnie korzystny. Chce również zmniejszyć koszt za przejazd metrem we wczesnych godzinach rannych, z czego skorzystają liczni polscy budowlańcy. Pragnie też wspomóc małe przedsiębiorstwa. Wielu Polaków jest self-employed, więc im to pomoże.

Reprezentujesz kobiety w parlamencie. Jak oceniasz sytuację kobiet w Londynie?

Jeśli chodzi o obecność kobiet na wysokich stanowiskach, oczywiście zawsze może być lepiej. Nie wierzę jednak w tzw. quotas (kiedy wymaga się, aby w firmie z np. 10 menedżerami, minimum 3 było kobietami – przyp. red.). Nie podoba mi się to, ponieważ pokazuje, że możesz zdobyć jakąś pozycję tylko dlatego, że jesteś kobietą. Chcemy być na danym stanowisku, bo jesteśmy dobre w tym, co robimy, a nie dlatego, że czujemy się uciśnione jako kobiety. Oczywiście nadal musimy zachęcać więcej kobiet, aby chciały robić kariery, i musimy im w tym pomagać.

 

Wiktor Moszczyński: Nie jesteśmy już „polish migrants”, ale „UK tax payers and EU citizens”.

Wieloletni działacz Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, polityk, felietonista. Urodził się w 1946 r. w londyńskiej dzielnicy Hammersmith. Autor książki „Hello, I am your Polish neighbour”. Jest felietonistą „Dziennika Polskiego” oraz prowadzi swój blog Polak Londyńczyk. Działał w „Solidarności”. To on bronił Polaków w antypolskiej kampanii w „The Daily Mail”. Mieszka w dzielnicy Ealing.

Jak bardzo liczy się głos Polaków w tegorocznych wyborach burmistrza Londynu?

Mamy ok. 92 tys. polskich wyborców, to przeszło 1,5 proc. wyborców Londynu. Dlaczego więc nie mamy mieć wpływu na polityków brytyjskich? Dlaczego kandydaci nie zwracają się do nas, prosząc o nasze głosy, wiedząc, że możemy odegrać kluczową rolę? Bo wiedzą, że Polacy nie głosują. W 2008 r. Hammersmith & Fulham Council sprawdził, ile różnych kategorii wyborców brało udział w głosowaniu. Okazało się, że Polaków było tylko 19 proc.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama