Kiedy kilka miesięcy temu przy okazji sprawy cofniętego z brytyjskiej granicy księdza Międlara napisałem akapit o opieszałości polskiego konsulatu w sprawie bezprawnie osadzonych Polaków w ośrodkach deportacyjnych, ówczesny szef wydziału konsularnego, Krzysztof Grzelczyk zapałał świętym oburzeniem.