W naszym tygodniku musiało ukazać się sprostowanie. Hmmm… Ciekawe czy do rodziny człowieka wykończonego nerwowo, który (niestety) skutecznie targnął się na swoje życie, polscy dyplomaci i politycy też wyślą sprostowanie?
Mieliśmy już polityczną pokazówkę w Harlow i przyjazd polskich polityków, którzy interweniowali w sprawie zabitego Arka Jóźwika. Mieliśmy od tego czasu wiele spotkań na linii – polscy ministrowie – brytyjscy ministrowie. Mało tego premier polskiego rządu Beata Szydło spotykała się kilkukrotnie z Theresą May, która jeszcze będąc ministrem spraw wewnętrznych wprowadzała „wolną amerykankę” w brytyjski system emigracyjny.
Niestety jakoś do tej pory nie wypracowano żadnego rozwiązania. Krzysztofa Grzelczyka pożegnaliśmy ostatnio w ambasadzie, Marcin Gwoździński nie żyje, a codziennie dzieją się podobne tragedie.
Zmieniane przez May prawo imigracyjne miało uderzyć w nielegalnych imigrantów, a wykorzystano je do łamania unijnych przepisów. „Kowal zawinił, Cygana powiesili” – mówi polskie przysłowie.
Granice brytyjskie dalej są dziurawe jak Ser Królewski z Sierpca, a Polaków skazanych za drobne przestępstwa wsadza się do „obozów koncentracyjnych” zamiast do więzień.
Być może przesadzam, ale to polscy politycy i dyplomaci zaczęli pierwsi. Bo niestety ta sprawa jakby w ogóle nie istniała. Lepiej było się pokazać jako obrońcy przy sprawach bardzo głośnych medialnie, a te bardziej wstydliwe pozostawić na zasadzie „może same się rozwiążą”.
No i fakt. Swój problem Marcin Gwoździński rozwiązał sam.
Smutne.
KONIECZNIE PRZECZYTAJ:
UK: "Brytyjskie Guantanamo" piekłem dla Polaków!
Napisz komentarz
Komentarze