Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Anglia była moim planem awaryjnym

Agnieszka Cegielska, prezenterka pogody w TVN, TVN24, TVN Meteo. Reporterka w programie „Dzień Dobry TVN”. Przez wiele lat mieszkała w Japonii i Hiszpanii. To właśnie tam, nauczyła się nowego sposobu pracy i wypoczynku. Oto polsko-japońskie sposoby na regenerację sił...

O której musi pani wstać, by na antenie pojawić się 6.00 rano?

O 4.00. Najpierw schodzimy do charakteryzacji, potem siadamy przy komputerze i przygotowujemy się. Pracuje się fantastycznie, nikt nie rozprasza, bo jest super cisza. Po drodze nie ma korków, są miejsca do parkowania.

Czy pracując w tak dziwnym rytmie, nauczyła się pani wywoływać sen na zawołanie, na przykład w ciągu dnia?

Tak. Jestem w stanie zasnąć bardzo szybko i w wielu miejscach. Nie mam z tym problemów. Tego się można nauczyć od południowców i ich popołudniowych sjest.

A jak sobie z tym radzą Japończycy?

Bardzo mało śpią. Zdarza się, że wybudzają małe dzieci, by nie spały zbyt długo. 

Żeby przygotować je do intensywnej pracy?

Tak. W Japonii zdarzyło mi się zemdleć ze zmęczenia, bo przez dwa dni pracowaliśmy bez spania. Oni są w stanie naładować swoje baterie, nawet jadąc w metrze. Śpią, wisząc na tych łapkach przez dwie, trzy minuty, a takie najkrótsze drzemki są przecież najzdrowsze.

Ile miała pani lat, gdy wyjechała do Azji pracować jako modelka?

Byłam zaraz po maturze. Chciałam wcześniej, ale mama sprzeciwiała się. Chciała, bym najpierw skończyła szkołę, więc do matury podróżowałam na krótsze dystanse. Dogadałam się z nauczycielami, zaliczałam wszystko wcześniej i wyjeżdżałam na 3-4 miesiące. Objechałam prawie cały świat. Nie dostałam tylko wizy do Stanów. Ubiegałam się o nią w Izraelu. Ja w ogóle nie zakładałam, że wrócę do Polski. Za wszelką cenę chciałam wyjechać z małego miasta. Było mi w nim za ciasno. Czułam potrzebę rozwoju, a tam było za mało możliwości. Pragnęłam od życia czegoś więcej i niekoniecznie kojarzyłam to z korzyściami materialnymi. Chodziło raczej o możliwość dotykania świata, konsumowania go w mocniejszy sposób.

Gdzie czuła się pani najlepiej?

W Hiszpanii, ale także w Japonii, chociaż to miejsce egzotyczne, gdzie Europejczykowi jest trudno. Gdy zabrałam tam mojego męża, zupełnie się tam nie odnalazł. 

Skoro tak dobrze czuła się pani w świecie, to dlaczego wróciła do Polski?

Bo jeszcze lepiej czułam się z mężem (uśmiecha się). Wróciłam ze względu na niego. Jestem zapalonym podróżnikiem. Modelling wykorzystywałam do zwiedzania świata. Pierwszym etapem było myślenie, gdzie mogę pojechać, bo miejsce mnie ciekawi. Potem zgłaszałam się w agencji, gdzie załatwiano mi mieszkanie i pracę. Plan miałam taki, że zostaję za granicą. Mieszkając w Hiszpanii, zrobiłam licencjat w Polsce. Wiedziałam, że Polska wchodzi do Unii i będę legalnym mieszkańcem Półwyspu Iberyjskiego i tam dokończę studia. Hiszpania skradła moje serce. Podróżując, szukałam miejsca, gdzie najłatwiej będzie żyć. I wyszło na to, że w Barcelonie. Nie do końca w Madrycie, bo jest za gorąco, ale w Barcelonie owszem. Z jednej strony morze, z drugiej góry, przejeżdżam trzy przystanki metrem i jestem na plaży.

Japonia to był modelling, ale Izrael, w jakim celu?

Wszystkie te miejsca dawały mi możliwość pracy. W agencji powiedziano mi: Cegielska, do Izraela jedziesz na własną odpowiedzialność. Tam było niebezpiecznie. W pizzerii, gdzie trzy dni wcześniej byłam, ktoś podłożył bombę. Zabójca zamachowiec wszedł do bardzo znanej dyskoteki, gdzie bawiliśmy tydzień temu. Ja z tego Izraela po prostu zwiałam, dosłownie.

To chyba chętnych do pracy akurat tam, nie było wiele?

Izrael to w ogóle dosyć małe miejsce, jeśli chodzi o ten biznes.

To dlaczego pani pojechała?

Z ciekawości. Chciałam zobaczyć Izrael, Ziemię Świętą, Jerozolimę.

Dlaczego nie pracowała pani w Londynie? To jedna ze stolic mody. 

Pogoda mnie odstraszyła. Jednak do Anglii latałam często, bo zostawiłam tam znajomych, mojego przyjaciela serdecznego, z którym siedziałam w szkolnej ławce w Malborku. Wypchnęłam go tam, powiedziałam: Jedź, bo tutaj nie będziesz się rozwijał. Często wzajemnie odwiedzaliśmy się. Dziś okazuje się, że połowa z naszej klasy jest gdzieś w świecie. Ja bym nie wróciła, gdybym nie spotkała męża, do tej pory mieszkałabym w Hiszpanii. Jestem do tego święcie przekonana. Barcelona? Boże, nawet disco polo brzmi genialnie po hiszpańsku. Chociaż dużo lepiej znałam angielski, niż hiszpański, to w ogóle mi to nie przeszkadzało.

Przez ile lat tak pani podróżowała?

Przez osiem. Zwiedziłam cały świat, ale w Hiszpanii znalazłam swoje miejsce na Ziemi. Odpowiadało mi nawet pod kątem ewentualnych podróży do Polski, bo jedyne trzy godziny samolotem. Wszystko sobie ładnie ogarnęłam, zostałam tam dwa lata, ale Pan Bóg wobec mnie miał inne plany. Bardzo często mówię, że życiem rządzą przypadki. Ja jestem tego najlepszym dowodem.

Nie ma przypadków, są tylko znaki, które trzeba umieć odczytać. W jaki sposób poznała pani swojego męża?

Akurat przyjechał do Hiszpanii. Wcześniej była u mnie jego siostra. Chodziłyśmy do tego samego liceum. Poprosiła mnie, żebym odebrała go z lotniska. Jak już wysiadł z samolotu, to już ze mną został (śmieje się).

Podobno nadal pani intensywnie podróżuje.

- Absolutnie, dostaję motyli w brzuchu na hasło: podróże. Wracam teraz na tydzień do Hiszpanii, a za trzy miesiące do Japonii.

W jakim celu?

Bo chcę, bo tęsknię, turystycznie. Moja przyjaciółka tam została, ma narzeczonego Japończyka, więc mam u nich bazę. Właśnie teraz przylecieli do Polski. Gdyby nie to, że wtedy wiza skończyła mi się, to dłużej zostałabym dłużej.

Gdzie Polka może znaleźć zatrudnienie w Japonii, kiedy skończy się jej kontrakt z agencją modelek?

Ja pracowałabym cały czas w tej branży, ale mogłabym także przy ambasadzie amerykańskiej, bo tam mieszkałam. Uczyłabym angielskiego. Z tym nie byłoby problemu. Miałam 18 lat, ja się nad tym nie zastanawiałam. Byłam pewna, że sobie poradzę. W razie czego, pojechałabym sprzedawać kawę do Londynu. Zawsze moim awaryjnym planem była Anglia.

Na co szły pieniądze zarobione w świecie?

Najpierw rachunki, jestem bardzo asekuracyjna. Potem opłaty za studia, odkładanie na konto, a resztę na podróże.

Pani naprawdę nie tęskniła?

Tęskniłam. Prosiłam mamę, by wysyłała mi polską prasę. Pamiętam, jak do Japonii przysłali mi gazetę, w której było zdjęcie naszego nowego burmistrza. Nakleiłam go sobie na ścianie, bo to był mój profesor od fizyki z liceum. Siostra wysłała mi kasety (wtedy jeszcze były!) z nagranymi kawałkami z radia i odcięty pukiel włosów naszego kota. To niesamowite, jak człowiek docenia smak najbliższego otoczenia, gdy je opuszcza. Pamiętam,  jak latałam do przyjaciół w Anglii, to zawsze w walizce wiozłam jedzenie, nawet placki ziemniaczane. Wiedziałam, że wszyscy bardziej czekali na tę walizkę, niż na mnie (śmieje się).

Jakie nasze wady ujrzała pani z daleka?

Zupełnie bezsensowną postawę życiową, kompleksy, zazdrość, zawiść, to najgorsze uczucia, które niszczą osobę, która je żywi, a także innych. Polacy są dosyć małostkowi, nie myślą w skali makro, tylko mikro.

Zwłaszcza w małych miejscowościach. Czy tam można znaleźć wolność?

Silni psychicznie znajdą, tylko że..

...w swoich enklawach?

Tak, bo jak wejdziesz między wrony, kraczesz jak i one. Jak na co dzień spotykasz się z małomiasteczkowością, to w pewnym momencie musisz zacząć myśleć tak jak oni. Jeśli nie dostajesz znikąd pozytywnej energii, zaczniesz gasnąć jak świeczka, której brakuje powietrza.

Z tego powodu poszła pani na konkurs Miss Nastolatek?

Nie. To była jeszcze inna historia. W pierwszej klasie szkoły średniej odbywały się wybory Dziewczyny Roku, czy coś takiego. Moja klasa wystawiła mnie jako kandydatkę. Wygrałam. Później przyszedł jakiś list do szkoły, że odbywają się regionalne wybory miss. I tak stopniowo doszłam do finału, gdzie zdobyłam koronę Miss Polski Nastolatek.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama