Większość dzieci, gdy dorasta porzuca swoje marzenia, bo nie pasują do zdroworozsądkowych planów.
Mój świat zbudowałam z marzeń, a nie z planów. Nie wyznaczałam sobie celów do osiągnięcia. Po szkole podstawowej zdałam egzaminy do technikum ekonomicznego. Mama zachęcała mnie abym została księgową, ale moje zdanie było odmienne.
Kto wyciągnął do pani rękę?
Któregoś dnia, z moją szkolną koleżanką Hanią wybrałyśmy się na koncert zespołu Czerwono – Czarni w Poznaniu, moim rodzinnym mieście. Przed koncertem przeprowadzano eliminacje do konkursu pod nazwą „Szukamy młodych talentów”. Wzięłam w nich udział i wypadłam na tyle dobrze, że jeszcze tego samego dnia zaśpiewałam w koncercie. Po raz pierwszy na zawodowej scenie z profesjonalnymi muzykami.
Była pani jeszcze dzieckiem, a rodzice już pozwolili na samodzielną decyzję?
Mama była parę razy przerażona z powodu niektórych pomysłów i sytuacji. Zamykała oczy i mówiła: „No dobrze”, ufając pewnie, że coś dobrego z tego wyniknie…i przyzwolenie dawała.
No dobrze ma pani 16 lat i już wiadomo, że jest dzieckiem utalentowanym. I co dalej, kto decyduje o pani dalszym losie?
Cieszy mnie, że mogę śpiewać. Zaproponowano mi współpracę z zespołem `Tony` w innym mieście, w Gdańsku. Mama postawiła tylko jeden warunek: muszę mieć załatwione mieszkanie i szkołę, żebym kontynuowała naukę.
Czy to było możliwe?
Nie. Okazało się, że bez zameldowania w tym mieście nie mogę zapisać się do szkoły. Niestety zawaliłam na pewien czas sprawy mojej edukacji. Menadżer zespołu zlekceważył sprawę.
Chcieli dobrze, ale wyszło jak wyszło.
To byli przecież dorośli ludzie, powinni wiedzieć do czego się zobowiązują. Pozostałam więc na rok w Trójmieście, wynajmując mieszkanie, śpiewałam w klubie z zespołem i zarabiałam na swoje utrzymanie.
W wieku 16 lat?
Tak, dzisiaj to jest bardziej naturalne. Wtedy było ewenementem. Przez pierwsze dni, gdy nie miałam jeszcze wynajętego mieszkania, spałam w klubie na krzesełkach. Z perspektywy czasu widzę tamtą sytuację zupełnie inaczej. Chyba nie bardzo wiedziałam, co z takim fantem zrobić. Doszłam do wniosku, że nic tu po mnie, więcej się nie będę rozwijać. Wróciłam do Poznania.
Ale była pani w miejscach, w których działy się najważniejsze rzeczy i nawiązała cenne kontakty.
To prawda, śpiewałam przecież w Klubie Stoczni Gdańskiej „STER”, w którym gromadziła się później cała „Solidarność”. Kierownikiem muzycznym zespołu był Ryszard Poznakowski , który napisał dla mnie bardzo dużo piosenek, więc już jako 17-latka latka miałam w pełnym wymiarze swój recital.
Anioł Stróż wiązał kolejne ogniwa w szczęśliwe dla pani sploty wydarzeń.
Tak, pozwalam się prowadzić. Następny etap, to współpraca z zespołem „Drumlersi”, którego opiekunem literackim był Ernest Bryll, muzycznym Marek Sart. Śpiewałam wówczas pod pseudonimem Sonia Sulin. Po roku zespół się rozpadł, a ja zaczęłam znów pod swoim nazwiskiem występować z Grupą ABC Andrzeja Nebeskiego. Pojechałam na pierwszą trasę , co prawda za te koncerty nie otrzymałam pieniędzy, ale nie to było najważniejsze.
Pani wiedziała, że jedzie za darmo?
Nie, nikt mnie o tym nie poinformował, a ja też nie pytałam.
Sądziła pani...
Nie, nic nie sądziłam
To z czego pani żyła?
Wtedy było dość marnie. Miałam jakieś wcześniej zaoszczędzone pieniądze, ale żyłam powiedzmy… niezwykle skromnie. Byłam szczęśliwa, że śpiewam.
Na studia jednak pani wróciła i to jako osoba dorosła.
Po maturze było to niemożliwe, za dużo się działo. Ukończyłam psychologię na UW.
Zasadaniczą rolę w tym wszystkim odegrali pani rodzice.
Na pewno tak. Mam dobrą i kochaną mamę. Ona wskazała mi wartości, zbudowała mój kręgosłup moralny. Do tego ładnie śpiewała w chórze kościelnym. Tato jest także muzycznie utalentowany.
Czy po tak szybkim i spektakularnym podbiciu krajowego rynku muzycznego, nie myślała pani o zagranicznym?
Miałam co najmniej dwie propozycje. Nie skorzystałam. Miałam już podpisaną umowę we Włoszech na nagranie płyty. Pojechałam na program telewizyjny, nagrałam utwór. Miałam zostać w Rzymie przez pół roku, ale krótko przedtem wyszłam za mąż i tak długie rozstanie z mężem nie wchodziło w grę.
Rozumiem, a drugi raz?
Podobnie było, gdy śpiewałam w Ameryce.
W jakich częściach świata pani występuje?
Prawie we wszystkich, w Anglii, w Ameryce, w Tajlandii, Australii, w Niemczech, Francji, Rosji.
Nad czym pani teraz pracuje?
Bardzo dużo jeżdżę z koncertami. Przez pół roku prowadziłam program na TV POLONIA „Porozmawiaj z Haliną“. Występuję z muzykami młodego pokolenia. Na moją ostatnią płytę nagrałam ponownie utwór „Jesteś spóźniony deszczem” pochodzący z płyty „Geira” w nowej aranżacji Adama Sztaby, który jest jej muzycznym producentem. Chcę przygotować więcej utworów z „Geiry“, żeby śpiewać je na koncertach. To świetna muzyka Józefa Skrzeka z udziałem zespołu SBB.
Pani propaguje odcinanie się od tego świata, który pędzi?
W pewnym sensie. Dokonuję dużej selekcji przy wyborze programów telewizyjnych. Drażnią mnie reklamy, więc ich nie oglądam. Nie lubię manipulowania. Uwielbiam kino, ale wybieram wartościowe filmy i spektakle teatralne. Staram się nie tracić czasu na „byle jakość“, zachować prawdę „swojego świata“, nie zgubić tego co najważniejsze, uratować swoje wewnętrzne dziecko.
Dorosła w wieku16 lat...
Piosenkarka, kompozytorka, autorka tekstów. Początkowo występowała z zespołami: „Tony”, „Tarpany”, „Czerwono-Czarni”, „ABC”, „Drumlersi”. Od 1972 roku rozpoczęła karierę solową. Laureatka festiwali w Opolu, Kołobrzegu, Ostendzie, Rostocku, Dreźnie...
To zdecydowanie jeden z najciekawszych życiorysów polskiego show biznesu.
HALINA FRĄCKOWIAK jakiej nie znacie.
- 29.03.2009 15:00 (aktualizacja 31.07.2023 07:41)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze