Ten scenariusz pamiętam
Ma własne pociągi, fabryki, wydawnictwa, a nawet mennicę. Za chwilę kupi kopalnię i wszystkie kioski w kraju. Kto? Były nauczyciel – Zbigniew Jakubas.
- 07.02.2010 15:00 (aktualizacja 05.02.2010 18:22)
Dlaczego nie został pan w szkole?
W 1978 roku ukończyłem Politechnikę Częstochowską. Pracowałem jako nauczyciel za 3400 zł, czyli wtedy jakieś 30 dolarów. Wynajem pokoju w Warszawie, bo jestem z Lublina, wynosił 5000 zł.
Czy pan był u kogoś zatrudniony czy zawsze pracował na własny rachunek?
Przez rok w szkole, potem zawsze u siebie.
Czego pan uczył?
Elektrotechniki i maszyn energetycznych w technikum i studium policealnym. Szczerze mówiąc, praca sprawiała mi dużą satysfakcję, ale zawód wybrałem też dlatego, że absorbował mój czas jedynie 20 godzin tygodniowo.
I można było zorganizować się jeszcze dodatkowo?
Tak. Otworzyłem pierwszy w Warszawie butik z ekskluzywną odzieżą. Po roku pracy w szkole i sklepie, zrezygnowałem z zawodu nauczyciela. Męczyłem się. Często wstawałem o 4 rano, jechałem do Łodzi po wyroby. Na 11 byłem z powrotem, bo o 11.30 zaczynałem zajęcia do godziny 5-6 po południu.
Małżonka była z Warszawy, więc bazę w stolicy pan miał.
Nie, praktycznie nie było żadnej bazy.
Ale jeśli ona mieszkała w Warszawie, to dach nad głową był.
Zawsze byłem samodzielny, więc nie chciałem mieszkać z teściami. Wynająłem pokój blisko szkoły i tam mieszkaliśmy.
Przepraszam, ale skoro nie miał pan na pokój, to skąd się wzięły pieniądze na sklep? Ktoś musiał panu pomóc.
Dostałem od rodziców 7,5 tys. dolarów. Sprzedali działkę w Lublinie i przekazali mi te pieniądze z myślą…
…że pan wie co z nimi zrobić?
Że ja za nie kupię mieszkanie i przestanę wynajmować. Z taką kwotą wracałem do Warszawy. Było niedzielne, piękne wrześniowe popołudnie. Pamiętam dokładnie ten scenariusz jak wymalowany. Przed Warszawą w Wiązownie, zatrzymałem się przy szklarni z napisem KWIATY. Skręciłem w podwórko, wyszedł sympatyczny, około pięćdziesięcioletni człowiek. Ładny dom, dobre samochody na podwórku: Fiat 132 i Mirafiori. Jak dziś pamiętam tę sytuację z kupnem kwiatów. Właściciel wydawał się bardzo miły, więc pomimo tego, że go pierwszy raz na oczy widziałem, zapytałem: „Wie pan, mam dylemat, ponieważ dostałem od rodziców pieniądze, biję się z myślami czy kupić za nie mieszkanie czy zainwestować w biznes”.
Co on na to?
„Młody człowieku, nie zastanawiaj się nawet minuty. Inwestuj pieniądze w biznes, a za rok kupisz sobie mieszkanie i jeszcze taki samochód, jak stoi na podwórku”. I tak przesądził o mojej decyzji. Spotkałem życzliwego człowieka, który zmotywował mnie do działania zamiast zniechęcić, mówiąc o kontrolach, policji, urzędzie skarbowym, które były nieciekawą stroną prowadzenia biznesu w tamtym okresie. W ciągu miesiąca od spotkania, miałem już wynajęty lokal na mój pierwszy sklep. Potem powstał drugi, w samym centrum Warszawy, wówczas najlepszy butik. Kolejki stały od 8 rano, żeby się dostać do środka o 11. Później otworzyłem firmę polonijną szyjącą ubrania, fabrykę produkującą wodę mineralną i realizowałem kolejne przedsięwzięcia.
A dla kogo były te kwiaty, po które pan się zatrzymał?
Dla mojej małżonki.
Zbigniew Jakubas funkcjonuje w różnych branżach. Co decyduje o ich profilu? Zainteresowania, aktualna koniunktura na rynku, czy przypadek, jak ten ze szklarni?
Przypadki w życiu człowieka stanowią bardzo wiele. Potrzeba również odrobiny szczęścia. Sama wiedza, czy nawet czyjś geniusz, nie pomogą, jeżeli brakuje szczęścia. Ważna jest też otwartość na ludzi, bezpośredniość, pracowitość i odwaga w podejmowaniu decyzji.
Nie ma pan wrogów?
Zawsze można ich mieć, ale gdy są w zdecydowanej mniejszości i nieistotni, nie mają znaczenia.
Pierwsza rzecz, którą pan nabył, gdy zarobił pierwsze większe pieniądze?
Kupiłem żonie volkswagena z automatyczną skrzynią biegów. To był spory wydatek, bo zapłaciłem za niego tyle, ile rok wcześniej za mieszkanie. Prezent wręczyłem w Wigilię. Ewa była zachwycona. Ja też, gdy widziałem, jak się cieszy.
O czym pan marzy?
Żeby poszczęściło się córkom, bo jedna jest aktorką, a druga w Londynie kończy studia śpiewu operowego. Dwadzieścia pierwszych lat intensywnie przepracowałem. W dziesięciu ostatnich, korzystam z wakacji 3-4 razy do roku, gram w tenisa, jeżdżę na narty. Do 40. roku życia wyjeżdżałem odpocząć jedynie na weekend do Łeby, bo sam musiałem o wielu rzeczach decydować.
Ilu dziś ma pan asystentów?
Dwie asystentki.
Ma pan szczęście do ludzi, prawda?
Szczerze mówiąc tak.
Zbigniew Jakubas
Inwestor giełdowy, główny akcjonariusz m.in. Mennicy Polskiej, Zakładów Automatyki Polna i Optimus, Wydawnictwa i drukarni Multico Press, WSiP, firmy odzieżowej Ipaco, Energopol W-wa, miesięcznika „Sukces”, Newag i wielu innych. W najbliższej przyszłości wprowadza na polskie tory szybkobieżne pociągi Pandolino i buduje wieżowiec biurowo-usługowy w Warszawie.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze