Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Życie to surfing

W ostatnim czasie nakładem wydawnictwa „3kafki” na polskim rynku wydawniczym ukazała się niezwykła publikacja Leszka Gnoińskiego pt. „Życie to surfing”.

Autor, mający za sobą tak uznane przez krytyków publikacje jak „Raport o Acid Drinkers” (1996 r.), „Kult Kazika” (2000 r.; blisko 30 tys. sprzedanych egzemplarzy!) tym razem w swojej najnowszej publikacji, której jednym z patronów medialnych jest Cooltura, opisuje biografię jednej z najważniejszych grup polskiego rocka – zespołu Myslovitz. Z autorem książki, Leszkiem Gnoińskim rozmawia Dariusz A. Zeller.

Na rynku wydawniczym ukazała się właśnie pańska najnowsza publikacja „Myslovitz. Życie to surfing”. Skąd wziął się pomysł jej napisania?

Jakieś siedem lat temu Maciek Pilarczyk, menedżer Myslovitz, zapytał mnie, czy nie napisałbym książki o Myslovitz. Miałem akurat wolne w pisaniu książek – „Kult Kazika” miał już trzy lata, a trzecie wydanie „Encyklopedii polskiego rocka” – dwa. Doszedłem do wniosku, że to fajny pomysł, szczególnie, że znałem zespół od pierwszej płyty i dla muzyków nie byłem osobą anonimową. Wiedziałem też, a to akurat nie było w tym czasie aż tak bardzo powszechnie wiadome, że Myslovitz to nie tylko Artur Rojek, a pięć osobowości.

Jest to najpełniejsza publikacja dotycząca jednego z najbardziej uznanych zespołów polskiej sceny muzycznej. Jak wyglądała praca nad nią?

Jest to jedyna książka o Myslovitz, więc na razie nie mam konkurencji (śmiech). A praca? To wywiady, wywiady, jeszcze raz wywiady. Potem ich spisywanie, przeszukiwanie prasy w poszukiwaniu ciekawych recenzji i oczywiście wywiadów. To też słuchanie płyt, wychwytywanie niuansów, interpretowanie tekstów. Potem składanie wszystkiego w logiczną całość. Z chłopakami świetnie mi się współpracowało. Brak w nich gwiazdorki, udało nam się zakumplować. To na pewno pomogło w tworzeniu książki.

Ma już pan w swoim dorobku publikacje książkowe dotyczące innych polskich zespołów, m.in. Acid Drinkers i Kultu. Dlaczego teraz wybrał pan akurat Myslovitz?
Jak mówiłem, pomógł mi przypadek, czyli propozycja Maćka. Ja lubię poznawać ludzi, ich życie, charakter, sposób myślenia i postrzegania świata. I jak po opisaniu rock’n’rollowej historii Acid Drinkers czy Kazika i Kultu, znów nadarzyła się możliwość wejrzenia w przeszłość pięciu wyjątkowych facetów, żal było tego nie wykorzystać.

Gdzie czytelnicy z Wysp Brytyjskich mogą nabyć najnowszą pańską publikację?

Na Wyspach Brytyjskich pewnie ciężko ją zdobyć. Właśnie dlatego prowadzimy sprzedaż na naszej stronie internetowej www.zycietosurfing.pl. Czyli wystarczy wejść, zamówić i zapłacić kartą kredytową, a książka dojdzie do każdego.

Jest pan jednym z najbardziej znanych dziennikarzy muzycznych w Polsce, obserwujących ten rynek już od wielu lat. Jak pan postrzega rozwój tej branży w naszym kraju? I czy w ogóle można w tym przypadku mówić o rozwoju jakościowym?
Dziękuję za miłe słowa... Polska scena muzyczna jest bardzo różnorodna. Są wykonawcy, dla których najważniejsze jest kopiowanie, ale jest też sporo artystów podążających swoją, oryginalną drogą. Dzięki wejściu do Unii Europejskiej i łatwości w dostępie do Internetu granice zniknęły. Młode pokolenie urodzone po transformacji 1989 roku wchodzi w życie bez kompleksów, jakie wciąż towarzyszą mojemu pokoleniu. Myślę, że to w najbliższych latach przyniesie pozytywne rezultaty.

Polską (zresztą nie tylko polską) sceną muzyczną cechuje pogoń za trendami z Zachodu, nie zawsze ambitnymi, a najczęściej mającymi po prostu chęć taniego przypodobania się gustom jak najszerszej publiczności. Zespoły takie jak Myslovitz, wspomniany Acid Drinkers czy Kult to wyjątki podążające własną wytyczoną ścieżką. Ale czy ten kierunek jest tym, który ma szansę być dominującym?

Myslovitz zarzucano zrzynanie z brit popu, więc też nie uważano go za zespół oryginalny. Zresztą, co to jest pogoń za trendami z Zachodu? Trzeba pamiętać, że rock narodził się w USA i Wielkiej Brytanii, a Londyn jest jedną ze stolic świata rocka i zerkanie w tę stronę to nic złego. Ważne, żeby to dobrze spożytkować i stać się rozpoznawalnym. Tak jest z zespołami, które pan wymienił. Każde z nich mimo inspiracji czerpanych z kultury anglosaskiej stworzyło swój własny styl.

Jaka jest pańska opinia dotycząca rynku muzycznego w Polsce?

Ja cenię przede wszystkim autentyczność, nie znoszę pozerstwa, robienie się na kogoś, kim się nie jest. A Polska to dziwny kraj. Celebrytami są często muzycy, którzy sprzedają mało płyt i nie grają koncertów za bilety, a tylko dobrze płatne eventy i niebiletowane imprezy plenerowe. Na przeciwnym biegunie są kapele dające po sto koncertów rocznie przy pełnych salach. Ale ich w mediach niemal się nie uświadczy. Wciąż bardzo ważną rolę spełniają w piosenkach teksty i rzadko przebojami stają się polskie piosenki śpiewane po angielsku. Ostatnio niestety nastąpiła dewaluacja słowa i większość wykonawców śpiewa o niczym, tworzy jakieś potworki językowe, od których uszy więdną.

Na rynku muzycznym na Wyspach Brytyjskich jest wiele kapel polskich. Myśli pan, iż one – korzystające wszak z „innego źródła” – mogą w przyszłości odnieść jakiś sukces także w Polsce?
Pamiętam The Poise Rite. Mieszkanie i tworzenie w Anglii było dla nich dobre promocyjnie i dzięki temu pisano o nich w Polsce. Ale była to tylko ciekawostka, grupa nie odniosła sukcesu komercyjnego. Dlatego nie wiem, czy to akurat dobra droga do osiągnięcia sukcesu w Polsce. Jesteśmy zaściankiem i nowe trendy potrzebują czasu, aby się przebić. To też opóźnia ewentualny sukces.

Wracając do pańskich publikacji. Być może jest za wcześnie o tym mówić, ale czy planuje pan w przyszłości kolejne wydawnictwa?

Przez ostatnie trzy lata pracowałem nad filmami o rocku – z Wojtkiem Słotą stworzyliśmy sześcioodcinkowy serial „Historia polskiego rocka”, a potem 70-minutowy pełnometrażowy film „Beats Of Freedom” opowiadający o znaczeniu rocka w Polsce w latach 60., 70., a głównie 80. Do obu filmów przeprowadziłem prawie sto wywiadów. Myślę, aby na ich podstawie napisać książkę, ale jeszcze nie wiem, jaką formę ona przyjmie. Natomiast z Jankiem Skaradzińskim planujemy kolejne wydanie „Encyklopedii polskiego rocka”. Może też zajmę się kolejnym filmem o polskiej muzyce?

Życzymy zatem powodzenia i trzymamy kciuki za sukces wydawniczy!
Dziękuję. Pozdrawiam wszystkich czytelników Cooltury i Polaków żyjących na Wyspach. Zapraszam na stronę www.zycietosurfing.pl. Tam możecie kupić książkę o Myslovitz, posłuchać wywiadów z muzykami, przeczytać recenzje i artykuły o książce.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama