Rishi Sunak i Liz Truss spędzili ostatnie sześć tygodni w trasie - odwiedzając okręgi wyborcze i rozmawiając z członkami ugrupowania, a wszystko po to, aby przekonać ich o tym, że są gotowi na objęcie stanowiska premiera.
Patrząc na ostatnie sondaże (Truss 59% poparcia, Sunak - 32%), należy przyjąć, że to minister spraw zagranicznych była bardziej przekonywująca, choć jak podkreślają media, były Kanclerz Skarbu został bardzo ciepło przyjęty przez Torysów podczas ostatniego – środowego wystąpienia podczas w londyńskiej Wembley Arena. Oficjalne wyniki głosowania poznamy w poniedziałek 5 września o godzinie 12:30.
Tymczasem wielu Torysów uważa, że żaden z kandydatów nie poradzi sobie ani z wyzwaniami krajowymi – inflacją, drożyzną czy rosnącym ubóstwem społeczeństwa, ani z oczekiwaniami wewnątrz partii, którą od chwili ogłoszenia rezygnacji przez Johnsona, jest podzielona.
Problemy Konserwatystów są coraz bardziej widoczne i przekładają się na poparcie wyborców, a ci, gdyby wybory odbyły się teraz oddaliby władzę w ręce Partii Pracy. David Bannerman, 62-letni Torys ze Wschodniej Anglii przyznaje, że w obecnej sytuacji wolałby, aby Johnson pozostał na swoim stanowisku.
„Jeśli spojrzysz na sondaże zobaczysz, że jako ugrupowanie znajdujemy się w nowej, trudnej sytuacji. Ktokolwiek zostanie premierem będzie miał piekielnie trudne zadanie do wykonania - odbudowanie poczucia wspólnoty w partii i kraju”, stwierdził.
„W sumie zdecydowana większość wolałaby aby Boris został”.
Napisz komentarz
Komentarze