Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Staruszka czekała na karetkę 40 godzin!

Pewna 90-latka z Kornwalii, która straciła równowagę i upadła na podłogę odnosząc poważne obrażenia, czekała na przybycie ambulansu 40 godzin, donosi BBC. Eksperci zgodnie przyznają – to niestety tylko jeden z setek przykładów na to, że brytyjska zdrowia pogrąża się w kryzysie a przed nią trudny okres zimowy.
Staruszka czekała na karetkę 40 godzin!

Autor: EternalMoments

Źródło: foto: Shutterstock

90-letnia mieszkanka St Stephen doznała poważnego urazu w minioną niedzielę wieczorem, karetka dotarła do jej domu we wtorek po południu. Staruszka trafiła ostatecznie do Royal Cornwall Hospital. Przedstawiciele South Western Ambulance Service przeprosili pacjentkę za to co ją spotkało.

Syn seniorki nie kryje oburzenia. „Byliśmy załamani czekając na pomoc i patrząc jak cierpi matka, nie wiedzieliśmy czy tylko coś złamała czy grozi jej coś poważniejszego”, mówił na antenie BBC Radio Cornwall. „System jest całkowicie niewydolny”, dodał.

Mężczyzna przyznał, że problemy pojawiły się już na samym początku, gdy próbował dodzwonić się pod numer alarmowy 999, dyżurny odebrał wezwanie dopiero po dziewięciu minutach od wypadku, któremu uległa 90-latka. „Gdyby to było zatrzymanie akcji serca, te dziewięć minut mogłoby przesądzić o jej życiu lub śmierci”..

Pan Syms podkreślał jednocześnie fachowość i zaangażowanie ratowników w niesienie pomocy, „to system wymaga reformy nie oni”, uważa.  

W innej części Kornwalii 87-letni mężczyzna spędził 15 godzin na dworze oczekując na pomoc. Seniora nie można było podnieść – miał złamanych kilka kości i pękniętą miednicę, więc bliscy osłonili go przed deszczem budując konstrukcję własnej roboty z ogrodowej bramki do piłki nożnej, plandeki i parasolek. 
A takich przypadków w cały kraju jest coraz więcej. Przeciętny czas, oczekiwania na połączenie z numerem alarmowym na terenie Anglii, wynosił w lipcu niemal godzinę, przepisy zakładają, iż powinno to nastąpić do góra osiemnastu minut.  

Skala problemu niestety się powiększa, a mowa nie tylko o rekordowych opóźnieniach w dojazdach do pacjentów ale też rosnących kolejach ambulansów przed szpitalami, które nie mają wolnych łóżek. To z kolei efekt braku pracowników opieki społecznej – znaczna część hospitalizowanych osób pozostaje w lecznicy na dłużej, bo w domu nie ma się kto nimi zająć. 

Tymczasem szefowie NHS przekonują, że już niebawem sytuacja się poprawi bo rząd zainwestował miliony w ratownictwo medyczne, powołano też do życia specjalną grupę zadaniową – jej zadaniem będzie opracowanie planu zwiększenia liczby łóżek w szpitalach.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama