Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Jak skończyć z nałogiem zamartwiania się, zanim on skończy z tobą

Dale Carnegie w swojej książce „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” pisze: „Nie zapominaj, że zdrowie jest najwyższą ceną, jaką możesz zapłacić za zmartwienia. Ci, którzy nie potrafią walczyć ze zmartwieniem, umierają młodo”.
Jak skończyć z nałogiem zamartwiania się, zanim on skończy z tobą

Autor: Fot. Andrea Piacquadio / Pexels

To bardzo mocne słowa, ale też bardzo prawdziwe, bo martwienie się prowadzi do chronicznego stresu, wyłącza racjonalne myślenie, odbiera nam siłę do działania, prowadzi do stanów lękowych a nawet depresji. Wszystkie te schorzenia skracają nam życie. 

Patrząc na samo pochodzenie słowa „martwić” widzimy, że ma w sobie zawartość słowa „martwy”, a właśnie „mar” znaczy umierać. 

Dla wielu osób nie jest to oczywiste, wydaje im się, że zmartwienia nie są takie złe i w sumie, że to normalne, że ludzie się zamartwiają. W rezultacie jest trochę w tym racji, bo faktycznie większość żyjących osób ma jakieś zmartwienia. Zmartwienia czasami są wygodne, dają nam wymówki na popełnianie błędów, niedotrzymanie słowa czy zwyczajnie nic nierobienie. Tylko czy chcemy większość życia zamartwiać się (czytaj umartwiać się). Czy to jest istotą twojego życia? 

Większość ludzi jednak szuka odpowiedzi jak wieść dobre, zdrowe, a przede wszystkim szczęśliwe życie.  Zadajemy sobie pytanie co robić, aby być szczęśliwym, choć dobrze jest wiedzieć też, czego nie robić.

Zamartwianie się jest nałogiem, takim samym jak palenie papierosów czy nadmierne spożywanie alkoholu. To brzmi poniekąd dziwnie, ale jest to taka sama choroba uzależniająca jak inne tego typu choroby. I tylko wtedy, kiedy sobie to uświadomisz, będziesz w stanie się wyleczyć. 

Tak, dobra wiadomość jest taka, że ty sama/sam jesteś w stanie się z tego wyleczyć. Możesz oczywiście skorzystać z porad specjalistów lub nawet pod ich bacznym okiem wychodzić z tego nałogu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby samemu zacząć swoją terapię. Wystarczy tylko powiedzieć sobie „dosyć, stop, koniec z tym” Dlaczego jest to takie łatwe? Dlatego, ze zmartwienia to tylko myśli a myśli można łatwo zmienić. Banalne prawda? 

„Jestem bardzo starym człowiekiem i cierpiałem z powodu wielu nieszczęść, z których większość się nigdy nie wydarzyła” Mark Twain

Myśli nie muszą być prawdziwe. Tak samo jak wyobrażasz sobie te negatywne rzeczy, którymi się martwisz, a które zazwyczaj się nie wydarzają, tak możesz przywoływać do swojej głowy myśli lub obrazy, które sprawią, że poczujesz się lepiej, Takie pozytywne myślenie służy naszemu dobrostanowi i pomaga nam czuć się szczęśliwymi ludźmi. Martwienie się, odbiera nam sprawczość a tym samym pożera naszą energię, więc pozytywne myśli będą nas motywować i dodawać sił do działania, a tym samym do sprawienia sobie fantastycznego życia. 

Jak celebrować życie zamiast sobie je skracać?

Odłóż zmartwienia na później, czyli wyznaczaj sobie czas na to, aby się trochę pomartwić. Pomyśl: „nie będę się teraz tym martwić, pomartwię się tym później" i skup się na tym, co teraz robisz, albo na czymś innym. Jeśli jest Ci bardzo ciężko możesz zapisywać lub nagrywać konkretne zmartwienia w notesie/telefonie a potem się nimi zajmij. Możesz też ustalić sobie czas zamartwiania: czas, długość i miejsce. I najważniejsza rada: podczas czasu zamartwiania – martw się tylko tym, co jest jeszcze aktualne.

Działaj – znajdź sobie zajęcie. Odrzuć zmartwienia albo przełóż je na później. Powiem szczerze, że bycie zajętym przez większość swojego życia jest najlepszą terapią, jakakolwiek wymyślono na zmartwienia. Nie masz wówczas czasu na wymyślanie sobie czarnych scenariuszy. Jednocześnie „odłożone w czasie” troski mogą już nieco wyblaknąć i nie będziesz mieć ochoty się nimi zajmować. Życiowa statystyka przynosi taką prawdę, że większość naszych zmartwień po prostu się nie wydarza. Więc może lepiej korzystać z mądrości przysłowia: przyjdzie czas, będzie rada? I zamiast się zamartwiać – zaufać, że cokolwiek się zdarzy, poszukam sposobów, aby to unieść, aby sobie poradzić. 

Wyciszenie i medytacja również są świetnymi narzędziami do tego, aby skończyć z zamartwianiem się, zanim ono skończy z tobą. Szczególnie teraz, gdy czytamy przerażające nagłówki, oglądamy negatywne wiadomości, myślimy o najgorszych scenariuszach, potrzebujemy czystych myśli. Nasz wewnętrzny dialog, który prowadzimy po tych wszystkich negatywnych oddziaływaniach jest przyczyną wszystkich naszych lęków, dlatego też poświęcenie 10-20 minut na medytację, aby usiąść w ciszy i spokoju jest bardzo pomocne. Wówczas oczyszczamy nasz umysł ze zmartwień i trosk oraz tych wszystkich niepotrzebnych obaw. 

Stosuj rachunek prawdopodobieństwa. Czy to czym teraz się martwię będzie miało znaczenie za rok. Czy to się w ogóle wydarzy? Zazwyczaj tak się dzieje, że rzeczy, którymi się zamartwiamy się nie wydarzają się, a nawet jeśli coś się wydarzy to czy pamiętasz jakie zmartwienia trapiły cię w ubiegłym roku? 

Pogódź się z nieuniknionym. Jeśli nie ma się wpływu na daną sytuację, należy się z nią oswoić. Nie chodzi mi o to, żeby chylić czoła wszystkim przeciwnościom i problemom, które nam się przytrafiają. Jeśli jest szansa, aby coś zmienić, należy działać. Jeśli natomiast stoimy w obliczu faktu, którego nie da się zmienić nie należy oglądać się wstecz i zamartwiać się czymś czego nie możemy zmienić. Brutalnym, ale realnym przykładem może być tutaj śmierć kogoś bliskiego. Oczywiście mamy swoje prawo do żałoby i jeśli tylko mamy taką potrzebę, żałoba może trwać w naszych sercach przez dłuższy czas, ale nic z danym faktem nie jesteśmy w stanie zrobić, więc nie powinno się zamartwiać jak to teraz będzie, tylko krok po kroku rozwiązywać wszystkie sprawy i żyć!  

Żyć dalej!

Nie przejmuj się głupstwami.  Zamartwiasz się bzdurami takimi jak, że za mało zarabiasz i za długo pracujesz lub że masz małe szanse na awans? A może nie stać cię na własny dom lub samochód lub nie chodzisz wydawać większości wypłaty na ciuszki lub inne bibeloty? A może wracasz do domu rozżalony/rozżalona, bo w pracy ktoś zrobił coś co nie było po twojej myśli i całej rodzinie się za to oberwało, bo wracając do domu rozpętało się małe piekiełko o byle co? O pozostawiony kubek w umywalce, czy nie schowane buty do szafki, okruszki na stole itp. Czy faktycznie są to wielkie rzeczy? Wyobraź sobie, jakie miałoby to wszystko znaczenie, gdybyś musiał/musiała teraz walczyć na froncie lub gdyby na świecie zabrakło czystej wody? Żadne. Prawda? Także zacznij doceniać to co masz, zacznij cieszyć się z życia jakie wiedziesz i stawiaj czoła wyzwaniom, bo przez nie stajesz się silniejszym i mądrzejszym człowiekiem. 
Co się stało to się nie odstanie. Ludzie popełniali błędy i popełniać je będą cały czas. Tak jak wcześniej pisałam to jest naturalna kolej życia. Niepowodzenia się zdarzają, ale to one nas kształtują, wzbogacają nasze doświadczenia i rozwój.  Trudność z porażkami polega na tym, że wchodzimy w takich sytuacjach w rolę ofiary i nie potrafimy się na nich uczyć. Reagujemy żalem, rozczarowaniem, szukamy winnych i wpędzamy się w poczucie winy. W sytuacjach, z którymi musisz się pogodzić, warto zadać sobie pytania: Czego uczy mnie to doświadczenie? Jaki jest sens tego, co mi się przytrafiło? Czego potrzebuję, by się z tym pogodzić? Carnegie również radzi nam: „Jest jedyny sposób na tym bożym świecie, aby przeszłość potraktować konstruktywnie. Możemy mianowicie spokojnie przeanalizować błędy, które popełniliśmy, wyciągając z nich wnioski, i natychmiast zapomnieć o tym, co się stało”.

Agnieszka Sałek  
Kreatorka Silnej Osobowości
Facebook: Agnieszka-Salek-Kreatorka-Silnej-Osobowości


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama