Będąc gościem BBC Radio 4 Today, minister środowiska George Eustice oświadczył, że nie widzi powodów do tego, by mieszkańcy Wysp mieli rezygnować z wyjazdów do państw wpisanych przez rząd na pomarańczową listę. Oczywiście jest jeden warunek – odbycie kwarantanny po powrocie do Wielkiej Brytanii.
„Nie chcemy całkowicie wstrzymać podróży, a powody, jak stwierdził minister zdrowia Matt Hancock, wyjazdu do państwa z pomarańczowej powinny być istotne jak wizyta z rodziną lub przyjaciółmi”, mówił.
Tego samego dnia do kwestii tej odniósł się sam premier, jego wypowiedź była już bardziej stanowcza. „Powiem to w sposób bardzo czytelny - myślę, że bardzo ważne jest, aby ludzie zrozumieli, że kraje z pomarańczowej listy to miejsca, do których nie powinno się wyjeżdżać na wakacje”, stwierdził Johnson.
„A jeśli ktoś udaje się do kraju z pomarańczowej listy z jakiegoś ważnego powodu powinien pamiętać, że po powrocie będzie musiał się izolować, przechodzić testy i tak dalej”, dodał.
„Nasze stanowisko jest takie, że ludzie nie powinni podróżować do krajów z pomarańczowej listy w celu ochrony zdrowia publicznego”, wtórował szefowi rządu jego rzecznik.
„Podróż jest dopuszczalna w kilku przypadkach – w interesach czy ogólnie rzecz ujmując w sprawach zawodowych, z powodu ważnego wydarzenia rodzinnego jak pogrzeb”, dodał.
„Każdy z nas jest osobiście odpowiedzialny za bezpieczeństwo nas wszystkich”, podkreślił rzecznik.
Współpracownik premiera poinformował również, że rząd przygląda się ruchowi turystycznemu i jeśli zajdzie taka potrzeba „podjęte zostaną odpowiednie działania”.
Dyrektor generalny Airlines UK - Tim Alderslade, przypomina, że podróże do krajów z pomarańczowej listy są dozwolone i to zgodnie z przepisami opracowanymi przez rząd. Branża oskarża Downing Street o spowodowanie chaosu.
„Ludzie nie powinni podróżować do krajów czerwonych, wiemy o tym i zgadzamy się z tym, ale wmawianie ludziom, że legalne są jedynie wyjazdy do bezpiecznych krajów (zielona lista) jest całkowicie niepotrzebne i szkodliwe”, powiedział.
Tymczasem eksperci podkreślają, że rządowy „system sygnalizacji świetlnej” jest raczej wskazówką niż wymogiem prawnym. Wykorzystują to niektóre biura podróży, które nadal oferują wakacje w krajach z pomarańczowej listy. Gdy kierowani strachem klienci, rezygnują z tegorocznego urlopu lub przeniesionego na ten roku, touroperatorzy odmawiają zwrotu pieniędzy.
Największa firma turystyczna w Wielkiej Brytanii - Tui, oferuje obecnie wyjazdy na Kubę, Barbados, Antigua’e, oraz na niektóre wyspy greckie i hiszpańskie.
Napisz komentarz
Komentarze