Swoje oczekiwania względem gabinetu Johnson'a zawarła w dokumencie zatytułowanym „Szkockie prawo do wyboru”.
Kilka tygodni przed planowanym Brexitem, Nicola Sturgeon przekonuje, że rekordowa wygrana jej ugrupowania (Szkocka Partia Narodowa zdobyła 47 z 59 przypadających na Szkocję mandatów w wyborach do Izby Gmin) uprawnia ją do przeprowadzenia referendum. Tymczasem zdecyduje o tym brytyjski Parlament, w którym większość maja Torysi, ich lider niemal od razu po wygranej w wyborach parlamentarnych stwierdził, że drugiego głosowania ws. secesji Szkocji nie będzie.
Szkocja naciska na Londyn coraz mocniej, bo o ile podczas pierwszego referendum niepodległościowego większość Szkotów opowiedziała się po stronie Zjednoczonego Królestwa, to już podczas głosowania nad Brexitem, zdecydowana większość chciała zostać w Unii Europejskiej.
Sturgeon twierdzi, że „Szkoci są wyciągani z UE wbrew własnej woli”, zapewnia jednak, że ma zamiar walczyć o prawa Szkotów zgodnie z prawem.
W przypadku oderwania się Szkocji od reszty kraju, Wielka Brytania straci około jednej trzeciej powierzchni.
Napisz komentarz
Komentarze