Gdy okazało się, że dozorca beztrosko zamknął bramę parku bez wcześniejszego upewnienia się czy jest on pusty, emeryci zadzwonili do Rady Redbridge prosząc o pomoc. Urzędnik, który odebrał telefon zapewniał, że ktoś ich uwolni, jednak nikt się nie pojawił.
Na szczęście nieopodal parku przejeżdżał samochód, mimo szarugi, jadący nim ludzie zauważyli z oddali pompon czapki emeryta. „Przejeżdżaliśmy obok a moja żona zauważyła, jak w ciemności coś się porusza”, powiedział 43-letni Wahab Zaidi.
„Powiedziała - czy są tam ludzie? Poszedłem sprawdzić, zobaczyłem dwoje emerytów, słabych i drżących z zimna. Powiedzieli, że powiadomili radę, ale nikt im nie pomógł, więc stwierdziłem, że pojadę po drabinę”, relacjonował mężczyzna.
Zaidi wrócił do domu, na podjeździe wpadł na sąsiada, który pracuje w budownictwie, ten pożyczył mu swoją 6-metrową drabinę. Mężczyzna przyznaje, że akcja ratunkowa nie szła tak sprawnie jak się spodziewał: „Samo wprowadzenie ich na drabinę zajęło ponad 30 minut. Bali się, że upadną i zranią się. Dobrze, że ostatecznie byli w stanie pokonać lęk. Gdybyśmy ich nie zauważyli, Bóg wie, co by się stało. Po prostu chyba nie przestaliby się trząść, nie przeżyliby tej nocy”.
Wiceprzewodniczący Rady Redbridge Kam Rai powiedział: „Byłem rozczarowany, gdy dowiedziałem się, że mieszkańcy utknęli w parku. Poprosiłem obsługę aby nieco dłużej dawała znak gwizdkiem, że zamykają park, oraz by upewniali się, że nikt nie przebywa na terenie obiektu”.
Rzecznik Vision Redbridge Culture and Leisure, który zarządza parkami gminy dodał: „Jeśli ktoś jest zamknięty i nie może skontaktować się z zespołem parków, w nagłych przypadkach powinien również zadzwonić pod numer 999. Nasi strażnicy dają sygnały gwizdkiem w całym parku przez 30 minut i patrolują samochodem teren, zanim zamkną bramę. Sprawdzimy czy procedury zostały zachowane”.
Napisz komentarz
Komentarze