Do “ocenowej rewolucji” w szkole podstawowej William Law CE Primary School w Peterborough doszło jesienią ubiegłego roku. Od tego momentu uczniowie placówki w klasach od 1 do 6 są oceniani i motywowani do pracy nie za pomocą pisemnych ocen, ale poprzez indywidualne rozmowy z nauczycielami.
“Pogawędki” trwają około 15 minut. W czasie spotkań omawiane są bieżące postępy dziecka w nauce, ewentualne trudności w przyswajaniu materiału oraz obszary, które mogą wymagać od ucznia dodatkowej pracy. Nauczyciel wspólnie z podopiecznym przegląda jego zeszyty ćwiczeń, daje mu możliwość przedstawienia swoich wątpliwości i w razie potrzeby służy pomocą. Przede wszystkim jednak, uważnie słucha dziecka. I to właśnie ten aspekt zmiany zarówno rodzice, jak i sami uczniowie cenią sobie najbardziej.
“Dzieci są zachwycone tą zmianą. Chętniej się angażują, bo czują się słuchane” - mówi dyrektor placówki, Tracey Cunningham. “Także reakcje rodziców są zdecydowanie pozytywne. Na początku niektórzy z nich byli troszkę nieufni, ale po kilku miesiącach możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że nowy system świetnie się sprawdza” - dodaje.
Zdaniem rodzica jednego z dzieci uczących się w William Law CE Primary School, zmiana sprawiła, że nauczyciele poświęcają podopiecznym znacznie więcej uwagi. “To wspaniałe. Przecież spędzanie czasu z dziećmi jest na tym etapie dużo ważniejsze niż oceny w dzienniczku” - mówi.
Z tą opinią nie zgadza się Priya Dutta, rzeczniczka organizacji Campaign For Real Education, popierającej tradycyjne podejście do systemu nauczania. “Ocenianie jest kluczowe dla rozwoju młodego człowieka” - przekonuje. “Zdaję sobie sprawę, że dla wielu nauczycieli konieczność ciągłego oceniania dzieci może stać się impulsem do porzucenia zawodu. Ale odejście od wystawiania ocen nie jest rozwiązaniem” - dodaje.
Zmian wprowadzonych w podstawówce w Peterborough broni natomiast psycholog dziecięcy Emma Kenny. “Największą bolączką systemu edukacyjnego jest to, że w szkołach wciąż stosuje się przestarzałe metody nauczania. Kiedy się ich pozbywamy i zamiast tego bardziej skupiamy się na dzieciach i ich potrzebach, jesteśmy w stanie nauczyć je znacznie więcej, a one same czują się pewniej” - tłumaczy.
jsa
Napisz komentarz
Komentarze