Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

#PODRÓŻE: Globalne wyprawy charytatywne

- To w gimnazjum w Burnham po raz pierwszy zetknąłem się ze zorganizowaną działalnością na rzecz innych. Byłem wychowawcą jednej z klas, kiedy dostaliśmy list od fundacji MIND, która prosiła o zaangażowanie w ich akcję. Mieliśmy skoczyć ze spadochronu. Na ten cel zebraliśmy £8000. Zostały przeznaczone na leczenie osób z choroba mi umysłowymi. I tak wszystko się zaczęło – mówi podróżnik oraz działacz charytatywny Stanisław Motyka.

W jaki sposób znalazł się pan na Wyspach Bytyjskich?

Na wyspy przyjechałem całe 47 lat temu. Dostałem propozycję od wujka, wówczas przełożonego Gimnazjum w Fawley Court-Divine Mercy College - ojca Franciszka Bieniasza. Przez to, że uczyłem sztuki w Liceum Ogólnokształcącym w Oświęcimiu, miałem wakacje nie zawahałem się ani przez chwilę by przyjechać do UK. Tu uczyłem w Divine Mercy College, ale by uczyć w szkołach państwowych musiałem studiować tutaj. Ukończyłem historię sztuki w St Mary's Uniwersity i zacząłem uczyć w podlondyńskich szkołach średnich. Pracowałem w liceum Magna Carta w Surrey, Matthew Arnold w Staines, St.Joseph Catholic Schoolw Slough, Burnham Upper School, Upton Court Grammar School i innych.

Znany jest pan z tego, iż prowadzi tutaj od przeszło 20 lat działalność charytatywną. Skąd pomysł na tego typu działalność i dlaczego pan to robi?

To w gimnazjum w Burnham po raz pierwszy zetknąłem się ze zorganizowaną działalnością na rzecz innych. Byłem wychowawcą jednej z klas, kiedy dostaliśmy list od fundacji MIND, która prosiła o zaangażowanie w ich akcję. Mieliśmy skoczyć ze spadochronu. Na ten cel zebraliśmy £8000. Zostały przeznaczone na leczenie osób z choroba mi umysłowymi. I tak wszystko się zaczęło.

W dużej mierze pańska działalność opiera się na podróżach charytatywnych, dzięki którym wspiera pan rozmaite fundacje. W jaki sposób przygotowuje się do kolejnych eskapad?

Urodziłem się i wychowałem w tradycyjnej góralskiej rodzinie niedaleko Żywca. Od dzieciństwa byłem blisko kościoła. Cała Żywiecczyzna jest bardzo tradycyjna. Sąsiadem moim był ks. Stanisław Dziedzic, wyświęcony przez Biskupa Karola Wojtyłę. W 1962 sakramentu bierzmowania udzielił mi sam Karol Wojtyła w Milówce, obecnie rozsławionego przez zespół Golec uOrkiestra. Śledziłem pontyfikat naszego polskiego papieża na emigracji, a On był niekończącym źródłem inspiracji. Swoje globalne wyprawy charytatywne dobierałem według specjalnego, papieskiego klucza. Do Kambodży w 2003 roku pojechałem dlatego, że Jan Paweł Il nigdy tam nie był. To dlatego też na koszulce z tamtej wyprawy umieściłem 25 i profil Papieża na cześć 25-lecia pontyfikatu. Symbol papieża Polaka stał się tradycją w moich globalnych wyprawach. Gdziekolwiek na świecie nie jestem, każdy zna Jana Pawła II i mówi o im z wielkim szacunkiem. To otwiera drzwi do serc ludzi. Właśnie w Kambodży razem z 60-osobową grupą zebraliśmy fundusze na rzecz fundacji MacMillan Cancer Relief. Pokonaliśmy rowerami 638 km, było bardzo wilgotno i duszno. Wszyscy byliśmy ze siebie dumni. Zebraliśmy ćwierć miliona funtów. Przy okazji mogłem zwiedzić perełkę architektury Angkor Wat, największą buddyjską świątynię na świecie.

Potem była Afryka. Zdobyłem Kilimanjaro, żeby pomóc fundacji Whizz-Kids, która zbiera na nowoczesne wózki dla niepełnosprawnych dzieci. Takie wózki dają dzieciątka wolność. Jeszcze później na mojej mapie osiągnięć pojawiła się RPA tzw.Cappe Challenge, czyli wędrówka, kajak i rower. Potem były kolejne wyprawy: Peru, w Połudnowej Ameryce, Szlakiem Inków z niezapomnianą Machu Picchu, rowerem przez Indie, rowerem przez Meksyk, Rainforest trek w Brazylii, Turek w Chinach Beijing Olympic trek, trek w Islandii, rowerem przez Kostarykę, rowerem przez Madagaskar, Trek przez Srilankę. Wspierałem w tych wyprawach British Heart Foundation, Well Child, Make a Wish Foundation, Cancer Research UK, czterokrotnie Marie Curie Cancer careNational Deaf Children's Society i ostatnia wyprawa do Argentyny i Chile dla Ronald Mc Donald House Charity.

Zdobył pan już za swoją działalność szereg nagród i wyróżnień. Którą z nich ceni Pan sobie szczególnie?

Nagroda Polaka Roku 2012 za całokształt działań za zbieranie funduszy na rzecz wielu fundacji pomagającym ludziom chorym. Londyn - Bristol 11 listopada 2012.

Także nagroda pierwszego „Polonijnego Społecznika roku 2014,inicjatywa, której celem było docenienie Polaków mieszkających w państwach EU i uhonorowanie ich zaangażowania w działalność społeczną. To był element kampanii „Polska. Spring into New”, promującej nasz kraj za granicą, a związanej z trzema rocznicami 25 lecieć odzyskania niepodległości,15-lecie przystąpienia do NATO i 10-lecie integracji z Unią Europejską. Nagroda i statuetka wręczona przez ambasadora Witolda Sobków w Londynie.


Rozmawiał Dariusz A. Zeller - Tygodnik Cooltura


 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama