Dziś już chyba nie wielu widzi w muzyce Wagnera rewolucyjne lub transcendentne idee. Jego muzyka stała się dość popularna, szczególnie w kręgach ludzi zainteresowanych kultura. Oczywiście to dobrze gdy muzyka schodzi z piedestału i staje się bardziej powszechna. Obecnie największe dzieła Wagnera takie jak “Pierścień Nibelunga” są wystawiane nie tylko w Royal Opera House, ale także na letnich festiwalach oraz grywane przez mniejsze teatry operowe i orkiestry. Ostatnio mieliśmy okazję w Londynie usłyszeć Das Rheingold, pierwszej części tetralogii “Pierścień Nibelunga” w wykonaniu London Philharmonic Orchestra pod batutą Vladimira Jurowskiego.
Skład solistów na to koncertowe wykonanie “Złota Renu” był bardzo interesujący. Znaleźli się tutaj śpiewacy, którzy mają spore doświadczenie w wykonawstwie niemieckiej muzyki jak Matthias Goerne, Michelle DeYoung, czy też Anna Larsson, ale także artyści, którzy debiutowali w tym repertuarze jak Sofia Fomina, Matthew Rose oraz Allan Clayton. Generalnie śpiewacy dość dobrze poradzili sobie z tymi wymagającymi rolami. Goerne, który był najbardziej oczekiwaną gwiazdą wieczoru dał występ nieco poniżej swoich możliwości. Natomist najbardziej dramatyczną interpretację zaprezentował Robert Hayward, który wykonał partię Albericha.
Jednak ciężko uznać to wykonanie za sukcjes. London Philharmonic Orchestra miała zbalansowane brzmienie, ale śłychać było, że muzycy nie maja wprawy w wykonywaniu Wagnera. Widać było, że pomimo, że Wagner nieco się spopularyzował wciąż stanowi wyzwanie. Wyzwanie, z którym nie poradził sobie Jurowski. Jego Wagner był przemyślany i klarowny, ale brak tam było emocji. Muzyka nie miała pod jego batutą potęgi i mistycyzmu, jaki wybitne wykonania Wagnera posiadają. Ten koncert udowodnił, że nie każdy może wykonywać Wagnera. Wprawdzie koncert nie był porażką, ale z pewnością też nie był emocjonującym przeżyciem.
Dr Jacek Kornak
ZOBACZ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze