BURZA
Post o molestowaniu seksualnym w samolocie pojawił się na Facebooku w poniedziałek o 11:26. W ciągu 3 dni został skomentowany 177 razy.
W pierwszych dwóch komentarzach poradzono dziewczynie, co ma zrobić: „Każda strona linii ma swoje miejsce na skargę. Opisz, co Cię spotkało”, „Zgłoś to też na lotnisku, tam jest posterunek policji”.
W trzecim delikatnie wyśmiano: „Teraz możesz złożyć skargę, a oni odpiszą ci – sorry.”
W czwartym grupowy macho doradził, żeby huknąć w pysk.
W dziewiętnastym ktoś zasugerował, że widocznie to dotykanie sprawiało jej przyjemność.
Liczba odpowiedzi zbliżyła się do setki. Dyskusja zamieniła się w lincz na dziewczynie, za to, że nie potrafiła się postawić napastnikowi i na stewardesie za to, że jej nie pomogła. Sprawca doczekał się nazwania zbokiem i chamem.
NA KAŻDYM KROKU
- Ten cham powinien wyjść z samolotu w kajdankach – napisała Anna, która nie może zrozumieć, jak Weronika mogła bezczynnie siedzieć i pozwalać się dotykać. Jest pewna, że ona zareagowałaby inaczej. Rozmawiam z nią kilka dni później. Opowiada, kiedy pierwszy raz spotkała się z molestowaniem: była wtedy w liceum, jechała gdzieś autobusem.
– Mężczyzna stanął koło nas, a jego penis znalazł się blisko twarzy mojej koleżanki, ja siedziałam przy oknie. Wysiadłyśmy w panice z autobusu, on za nami – opowiada Anna. Wtedy jeszcze nie zareagowała, ale historia powtórzyła się 5 lat później. Znowu autobus, znowu miejsce przy oknie. Ten sam ekshibicjonista, tym razem napastuje siedzącą obok Anny dorosłą kobietę. – Powiedziałam, żeby się zakrył, bo nie każdy ma ochotę oglądać jego skarby. Dodałam żeby wypierzał z tego autobusu, bo mu pomogę wysiąść. I dostał gazem po oczach. Wysiadł po omacku. Kobieta, która siedziała koło mnie powiedziała, że jestem odważna – wspomina Anna.
Po pierwszym wydarzeniu w autobusie Anna dostała od ojca gaz pieprzowy, po drugim zapisała się na kurs samoobrony organizowany przez policję. Nie czuła się dzięki temu fizycznie silniejsza, ale nauczyła się jak reagować w takich sytuacjach.
Nie wiadomo, czy ten napastnik został w końcu złapany i ukarany. Jak mówi Anna, to było jeszcze w czasach, kiedy ekshibicjonistów traktowano ulgowo, bo przecież tak naprawdę nikomu nic nie robią.
– Chyba nigdy nie zapomnę spojrzenia tego mężczyzny i jego zimnych niebieskich oczu – wspomina Anna.
GDZIE JEST GRANICA?
Pod postem Weroniki wrze. Dowiedziała się, że : „jak mu raz pozwoliłaś, to koleś na całość szedł” lub, że musiała go jakoś sprowokować”. No i, że „mogła dać mu w mordę”. Jednak w takich sytuacjach gwałtowna reakcja to najgorszy wybór. Może doprowadzić do zwiększenia agresji.
Co robić w takim razie? Jasno i spokojnie powiedzieć o tym, czego sobie nie życzymy.
Świadomość, czym jest molestowanie seksualne do tej pory nie jest powszechna. Według The Equality Act of 2010, molestowanie seksualne to niechciane zachowanie o charakterze seksualnym, którego celem lub skutkiem jest pogwałcenie czyjejś godności lub stworzenie zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub obraźliwej atmosfery.
Taka definicja sprawia jednak kłopot. Jak mówi seksuolog Grażyna Czubińska, gama zachowań, które można przypisać do tej definicji jest bardzo szeroka i niejednoznaczna: – Weźmy słowa o pięknym biuście czy nogach w sytuacji zawodowej. Jedna osoba będzie zadowolona, że się dostrzega atrybuty kobiecości. Druga może czuć się urażona – tłumaczy Czubińska.
– Jeżeli kobieta poczuła się z tym niedobrze to powinna postawić granice. Może powiedzieć: Panowie, nie życzę sobie, żebyście wymieniali uwagi na temat mojego ciała – dodaje.
Dziewczyny, z którymi rozmawiam, nawet te „odważne” przyznają, że presja społeczeństwa ma ogromny wpływ na to, czy będą potrafiły zareagować na zaczepki z seksualnym podtekstem.
– Kobiety nauczone były posłuszeństwa, skromności – mówi Anna. – Wciąż jesteśmy społeczeństwem patriarchalnym, wciąż w wielu środowiskach mężczyzna jest ważniejszy, silniejszy, utrzymuje rodzinę.
Chociaż Lena pisze na Facebooku „To, że „nie miałaś prawa” reagować jako dziecko już minęło. Teraz możesz i musisz walczyć o siebie.
ZNALEŹĆ ODWAGĘ
Obserwuję dyskusję dalej. Na każde 5 wrogich komentarzy przypada jeden, którego autorzy przyznają, że ciężko postawić się w czyjejś sytuacji i nie dać się silniejszemu:
„Nigdy nie wolno oceniać ofiary napaści seksualnej”.
„Wszystko się fajnie mówi, gdy samemu się nie jest w danej sytuacji”.
„Nie każdy potrafi sobie radzić z każdą sytuacją w życiu”.
Jedną z osób, która broni autorkę postu jest Beata*. – Ja też potrafię dużo mówić, a jak przychodzi co do czego, to milczę – przyznaje.
Co to jest molestowanie seksualne dowiedziała się pierwszy raz w wieku 14 lat. – Zostałam zgwałcona na oczach dużej grupy ludzi i nikt mi nie pomógł. Byłam na językach przez długi okres czasu, a sama milczałam przez ponad 2 lata, zanim zdecydowałam się powiedzieć o wszystkim.
Próby i myśli samobójcze, i mnóstwo leków na uspokojenie – tak wyglądało życie Beaty po gwałcie. I nieustające poczucie winy, nawet kiedy sprawca trafił za kratki. Do tej pory paraliżuje ją strach w sytuacjach stresowych i nie potrafi przeciwstawić się silniejszym od siebie. Jej koleżanki mówią, że to z powodu niewinnego wyglądu oprawcy wiedzą, że mogą z nią robić, co chcą.
Tak jak facet, który zaczepił ją w autobusie. – Zaczął rzucać seksualnymi podtekstami i prosić o numer telefonu. Opowiadał, że chętnie by się spotkał na seks. Wysiadł razem ze mną, śledząc mnie do mojego bloku, w którymś momencie zaczął mnie dotykać i prosić bym go wpuściła do siebie, całe szczęście udało mi się go wypchać za drzwi klatki.
W takiej sytuacji Beata przyznaje, że jest bezsilna. Udało jej się jedynie wydusić, że na przystanku czeka na nią chłopak, ale to nie pomogło. Co chciałaby umieć powiedzieć?
– Że nie ma prawa mnie dotknąć bez mojej zgody.
ZAPOBIEGAĆ ZAMIAST LECZYĆ
- Poczucie winy to problem, z którym najczęściej pracujemy – przyznaje Grażyna Czubińska. - Kobiety poddają się takiemu zachowaniu, bo tak zostały wychowane. Przecież niepodporządkowanie się było zawsze karane. W ten sposób wypracowano w nas poczucie winny, które jest najgorszą traumą w życiu człowieka – dodaje.
Być może dlatego, kiedy w październiku zeszłego roku na Facebooku pojawił się hasztag #metoo, zaobserwowaliśmy lawinę osób, które zaczęły go używać. Wszyscy, którzy do tej pory bali się lub wstydzili rozmawiać o molestowaniu teraz dostali zielone światło. Co więcej – akcja przyszła z góry, po skandalach, w które zamieszana była hollywoodzka elita. Zniknęło poczucie wstydu. Nagle okazało się, że idole muszą mierzyć się z takimi samymi wyzwaniami, jak pracownicy banków czy sklepów.
– Nie jestem zwolennikiem akcyjności, jednak zdaję sobie sprawę, że jest to mocne uderzenie w stół, żeby zwrócić uwagę na zjawisko – tłumaczy Grażyna Czubińska. – Jestem profilaktykiem i uważam, że tylko praca ciągła daje efekty.
Tę pracę według Czubińskiej mają do wykonania szkoły – które muszą uczyć świadomej asertywności i same kobiety, mówiąc głośno i wyraźnie o granicach. Przyznaje, że chociaż to może być trudne, bo mężczyźni są zszokowani: No jak to, zawsze się podobało, a nagle się nie podoba!? Ale nauka jest niezbędna – wyjaśnia Czubińska. – Nie ma żadnej pomocy związanej ze skomplikowanymi procesami, z którymi mężczyźni maja prawo sobie nie radzić – również ze swoim popędem seksualnym.
PO BURZY
W dyskusji pojawiły się głosy, że post może być prowokacją. Autorka postu przestała się wypowiadać. Nie odpisała też na moje wiadomości. Rozmowa ucichła.
Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura
ZOBACZ TAKŻE:
TfL sprzeda część metra, żeby kupić nowe wagony
Napisz komentarz
Komentarze