Borough nie ma w sobie pretensjonalności Harrods’a czy światowej wagi pałacu Buckingham; to hala pełna straganów z pietruszką, marchewką, pieczarkami, ziemniakami i mięsem. Pracownicy nie noszą kostiumów od Dolce & Gabbany, tylko brudne fartuchy i kalosze. Zawartość targu nie wydaje się niczym nadzwyczajnym, szczególnie dla Polaków, którzy do zdrowej żywności z babcinego ogródka przywykli już od dziecka. Aczkolwiek to jest Londyn, więc każdy kontakt z naturą, wiejskością i prostotą jedzenia sprawia, że czujemy się nadzwyczaj błogo i uśmiechamy wchodząc progi tej londyńskiej skarbnicy zdrowia.
Borough Market, mimo sławy poniekąd komercyjnej (ukazany m.in w „Dzienniku Bridget Jones”, „Harrym Potterze” czy „Porachunkach”) jaką zyskał w ostatnich latach, zachowuje wyjątkową atmosferę a setki odwiedzających turystów nie odbierają mu ni uroku ni sofistykacji, a wręcz przeciwnie - dzięki nim staje się jeszcze bardziej atrakcyjny. Wszędzie gdzie się nie rozejrzysz, ktoś ze szczerym uśmiechem podaje próbki pyszności; przebogate smakowo sery, suszone owoce, bezglutenowe murzynki nadal smakujące jak te „zwyczajne”, chleb z miodem o smaku whisky, gorący cidar z cynamonem, hiszpańskie chorizo, włoskie raviolli, kawałki kiszonych ogórków i polskich kabanosów, cieplutka ciabatta z czosnkową oliwą, wszystkie możliwe odmiany orzechów – można wymieniać bez końca. Prawdę mówiąc, na Borough Market można najeść się wogóle nie wyciągając portfela.To miejsce, które warto zwiedzać „na głodniaka”. Mało osób zaspokaja się jednak darmowi prezentami. Przechodnie zmagają się z pysznościami, tworzą przyjemny gwar. To prawdopodobnie jedyne takie miejsce w Londynie, gdzie nie denerwujesz się na innych przechodniów i z chęcią zwalniasz tempa.
Historyczny Borough
Borough market, znajdujący się w dzielnicy Southwark obok stacji London Bridge, to największy i najstarszy targ hurtowy naturalnej żywności w Wielkiej Brytanii. Targ obchodził w ubiegłym roku... 250-tą rocznicę istnienia!
Borough Market po raz pierwszy wspomniany został w historii w siedemnastym wieku, istniał wtedy na drugim końcu London Bridge. Powodował jednak powazne zakłócania w ruchu ulicznym i jego działalność została zniesiona w 1754 przez tzw. Akt Parlamentarny. Tenże akt zezwolił jednak handlarzom utworzyć nowy targ w innym miejscu, a to w roku 1756 nadało życie teraźniejszemu Borough Market. W dziewiętnastym wieku targ stał się jednym z najważniejszych miejsc handlu żywności w Londynie, głównie dzięki jego stategicznym położeniu – obok „basenu Londynu”, nad południowym brzegiem Tamizy.
Food lovers fair
Od dziesięciu lat Borough słynie również ze swojego „Food Lovers Fair” (Festiwal wielbicieli jedzenia). To właśnie ten Fair najbardziej kojarzy się wszystkim z Borough Market i przyciąga turystów z całego świata, a w weekendy zabieganych londyńczyków z pasją do zdrowej, naturalnej żywności. Parę straganów szybko przekształciło się w jeden z nasłynniejszych targów na świecie, porównywany do słynnego La Boqueria w Barcelonie. Borough Market stał się niczym muzeum, do którego nie przychodzisz tylko na zakupy, ale aby podziwiać. W roku 2005 Borough uznany został za najbardziej ulubione miejsce do robienia zakupów przez czytelników Evening Standard. W pierwszym Food Lovers Fair uczestniczyło 50 najlepszych producentów Wielkiej Brytanii. Po jego ogromnym sukcesie ze stałych straganów, kiosków, kafejek i restauracji na Borough handluje obecnie ponad 160 producentów. Borough stał się jedną z największych atrakcji w stolicy Wielkiej Brytanii, przyciągając ponad 4,5 miliona ludzi każdego roku. Mottem zarządców i handlarzy jest przekonanie, iż każdy ma prawo zdrowo jeść.
Wśród stałych handlarzy na Borough są między innymi: Brindisa – czyli hiszpańskie przysmaki; Danilo Marco – Włosi słynnący z oliwy z oliwek, Sillfield Farm - nabiał i świeże jajka; Isle of Wight Tomatoes; Orkney Rose - sprzedający wszystko od wędzonych łososi po Aberdeen Angus Beef i organiczną jagnięcinę; Niemieccy kucharze Konditor& Cook piekący kuszące kolorami słodycze i torty. No i oczywiście stragan o nazwie „ToPolski”, którego właścicielką jest angielka Leila McAllister.
- W Stanach Zjednoczonych każdy wie już co to jest kiełbasa. Znajdziesz ją obok salami w każdym sklepie delikatesowym, ale my w Wielkiej Brytanii nie znamy jeszcze odpowiednich nazw, aby je rozróżnić – tłumaczy McAllister. Brytyjka ma nadzieję, że to się wkrótce zmieni, dlatego postanowiła oswoić londyńczyków z polską kiełbasą, otwierając dwa sklepy ToPolski – na Shoredith i na Borough. Jej towar produkowany jest na zachodzie Polski przez Jerzego Skoniecznego – prawnika, który zajmuje się robieniem kiełbasy już od 5 lat. Jak twierdzi Jerzy, prawo jest mało ekscytujące, ale kiełbasa przeciwnie. Ruch wokół straganu ToPolski na Borough tylko potwierdza tą opinię.
Borough uzależnia
Każdy kto choć raz odwiedzi Borough czuje niedosyt i wraca po więcej. Targ wyzwala również chęć poprawiania swojej diety i typowych myśli w stylu „od jutra będę jadł zdrowo i naturalnie”.
Błędne jest przekonanie, że jedzenie na Borough jest droższe niż w innych miejscach Londynu i że kupują tu tylko najbardziej uprzywilejowani. Za jakość i ciężką pracę producentów wypada zapłacić godziwą cenę.
Sobota. Mniej turystów i więcej brytyjczyków przechadzających się z koszykami i robiacych tzw. „groceries shopping” na nadchodzący tydzień. Popijają gorący, świeżo wyciśnięty z jabłek cider z cynamonem. Gwar, krzyki, śmiechy, Borough traders zachęcają do próbowania produktów i gawędzą z przechodniami. Wszyscy się uśmiechają i mam wrażenie, że to jedno z nielicznych miejsc w Londynie, gdzie robi się to naprawdę szczerze.
Chcesz odwiedzic Borough Market?
Godziny otwarcia:
Czwartki 11 am do 5pm
Piątki 12pm do 6 pm
Soboty 9am do 4 pm
Najbliższa stacja metra: London Bridge
Autobusy: 21, 35, 40, 133, 343, 381, RV1
Więcej informacji na temat Borough Market znajdziecie na stronie
www.boroughmarket.org
Napisz komentarz
Komentarze