Panie szofer! Gazu!
Jest niewiele miejsc w Londynie, gdzie nie pracują Polacy. Tym bardziej nie dziwi fakt, że są też kierowcami autobusów. Ale to, że wśród panów królują również w tym fachu panie – wiedzą nieliczni. I jeszcze jeden smaczek. Pierwsze litery imion tych kierowców, z którymi rozmawialiśmy, układają się w tradycyjną nazwę piętrusów, RTME – Rafał, Tomek, Monika i Ewa.
- 18.08.2009 06:00 (aktualizacja 23.08.2023 12:45)
RTME, to skrót od nazwy Routemaster – klasycznych piętrusów, ktore obecnie jeżdżą tylko na dwóch liniach, 9 i 15, w centrum Londynu. Stało się tak za sprawą dostosowania całej komunikacji miejskiej do potrzeb niepełnosprawnych. Stare autobusy nie były odpowiednio przystosowane. Dlatego stały się tylko atrakcją turystyczną, podtrzymującą wizerunek Londynu, z czerwonym, piętrowym autobusem w tle.
– Ale bym się nim przejechała – mówi z zazdrością Monika Siemieńczuk, ubiegłoroczna zwyciężczyni konkursu na najlepszego kierowcę w Arriva Londyn. Monika pozuje fotografom za kierownicą złotego autobusu – perełki na londyńskich ulicach. Złoty autobus został specjalnie sprowadzony do zajezdni, w której rozmawiamy i wzbudza zainteresowanie dosłownie wszystkich. Jest to klasyczny RTME – trzeba mieć specjalne uprawnienia do kierowania tego typu autobusem. Na przejażdżkę nim zabiera nas Philip, który ma doświadczenie w prowadzeniu tego typu pojazdów. Philip jest wieloletnim kierowcą i pasjonatem transportu. Prywatnie mężem Ewy Hoskins, która nas zaprosiła do swojej zajezdni autobusowej.
Z „redbusa“ na „airbusa“
Ewa jest jedną z pierwszych kobiet zatrudnionych w „londyńskich autobusach“. Złotym autobusem, oprócz Moniki i Ewy, jadą również Tomek i Rafał – obaj pracują w północnym Londynie. Obaj jeżdżą piętrusami. Obaj uwielbiają swoją pracę, jednak plany na przyszłość mają różne.
– Na razie chcę jeździć jako kierowca ale w przyszłości myślę raczej o awansie – opowiada Rafał Biesiadecki, kierowca z kilkuletnim stażem. Do Tomka Gierebki, powiedzenie, że jedynym limitem w Anglii jest niebo, raczej nie pasuje. Tomek oprócz „wyżywania“ się za kółkiem studiuje i zamierza całe życie wozić ludzi, ale w przyszłości bedzie to raczej samolot.
– Śmieję się, że przesiądę się z „redbusa“ na „airbusa“ – mówi. – Wożenie ludzi to jest coś, co mi się podoba, ale chcę zmienić kaliber sprzętu, którym to robię – kończy zdobywca drugiego miejsca w tegorocznym konkursie na najlepszego kierowcę. A tym niełatwo być w warunkach, w jakich pracują. Któż z nas nie spotkał się z chamstwem i głośnymi nastolatkami na piętrze autobusów? Widok pijanych wracających z nocnych klubów Londynu, też wielu nie jest obcy. Dlatego zadaję pytanie o bezpieczeństwo. Wszyscy zbywają mnie uśmiechem. Oczywiście, że się zdarzają sytuacje nieprzyjemne, a czasem nawet niebezpieczne, jednak oni o swoje bezpieczeństwo raczej się nie boją. Tomek opowiada, że najpoważniejszym zdarzeniem na jego zmianie, był przypadek dwóch nastolatków i starszego pana, który był przez małoletnich nagabywany.
– Ja nie mogę się ruszać z kabiny – zdradza Tomek. – Jest to spowodowane przepisami oraz troską o bezpieczeństwo kierowców. Dlatego jedyne, co mogę zrobić, to powiadomić policję, a ta zazwyczaj przyjeżdża bardzo szybko – dodaje.
Baba za kierownicą
Bardziej bałam się pierwszego dnia w pracy niż codziennej rutyny – opowiada Ewa. – Bałam się tych wszystkich zaczepek słownych. Byłam rodzynkiem wśród setek mężczyzn – kończy z uśmiechem. Podobne doświadczenia ma Monika, zaznacza jednak, że częściej dochodziło do śmiesznych sytuacji podczas jazdy, niż tych niebezpieczncznych.
– Kiedyś stanęłam na przystanku, otworzyłam drzwi i słyszę jak dwóch Polaków rozmawia przed wejściem do autobusu. Jeden mówi do drugiego: „Ty! Jeszcze do tego baba za kierownicą! Ja się boję, nie wsiadam!“ – opowiada. – Odwróciłam głowę i się roześmiałam. W końcu wsiedli. Gdyby wiedzieli, że doskonale rozumiem, co mówią, byliby w jeszcze większym szoku.
Pytam się również o to, jak reagują pasażerowie, kiedy się dowiadują o ich pochodzeniu.
– Zazwyczaj nie wiedzą – mówi Rafał. – Ale jeśli już wynika taka sytuacja, że mówimy im o tym, to raczej jest przyjemnie – dodaje tajemniczo. – Potem dowiaduję się, że pasażerki wciskają czasem przez drzwi kartki ze swoimi numerami telefonów.
– Kiedyś jeden pan podziękował mi za jazdę i zapytał się skąd pochodzę – opowiada Ewa. – Kiedy dowiedział się, że z Polski, uniósł rękę nad głowę i zakrzyknął: „Viva Polonia!“ – mówi rozbawiona.
Pytam się co trzeba robić, żeby nie denerwować kierowców autobusów? Wszyscy odpowiadają zgodnie: Kasujcie bilety! – Wtedy nasze problemy zmniejszą się o 80 proc. – puentuje Tomek.
Wszyscy zgodnie mówią, że to, na czym im najbardziej zależy, to bezpieczeństwo pasażerów. Na tym najczęściej skupiają się podczas pracy. – Trzeba uważać, żeby nic się nie stało pasażerom – mówi Monika. – Ostrożnie trzeba ruszać z miejsca, łagodnie brać zakręty.
Złoty autobus
Zanim zaczęli wozić ludzi, każdy zajmował się czym innym. – Robiłem to, co każdy Polak w Anglii – mówi Rafał. – Czyli wszystko – uśmiecha się. Kiedy zdecydował się, że zostanie kierowcą, musiał przejść przez sito rekrutacyjne. – Najpierw musiałem zdać testy – mówi Rafał Biesiadecki. – Potem przydało się trochę szczęścia – kończy z uśmiechem. Ważne jest również to, żeby mieć ważne prawo jazdy przynajmniej na samochód osobowy, z minimum dwuletnim doświadczeniem na angielskich drogach.
Monika zawsze chciała jeździć dużymi pojazdami, także w Londynie zrealizowała swoje marzenia, również Ewa nie kryje swojej fascynacji. Gdy pytam o to, czy są usatysfakcjonowane tym co robią, obie bez zastanowienia potwierdzają, że tak.
Kończy się jazda „złotym trzmielem“ i tym samym kończy się wizyta w zajezdni na Croydon. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z wizyty, jazda złotym autobusem była niezłą frajdą. Pytam się skąd pomysł, żeby sprowadzić złoty autobus, specjalnie na naszą wizytę.
– Polscy kierowcy są systematyczni, mili i obowiązkowi – wylicza Lee Davies, z biura prasowego Arrivy, który się nami cały czas opiekował. – Dlatego nie mogło zabraknąć złotego autobusu – wyjaśnia. Co wyróżnia polskich kierowców? – Przede wszystkim duża kultura osobista. Bardzo często pasażerowie chwalą polskich kierowców. Zdarza się, że wysyłają podziękowania.
Wychodząc z zajezdni, rzucam przez ramię spojrzenie w kierunku czerwonych doubledeckerów. Gdy stoją równo w lini obok siebie, robią jeszcze większe wrażenie. Nie dziwię się, że Monika, Ewa, Rafał i Tomek z taką pasją opowiadają o swoim zawodzie. I ja przez chwilę walczę z uporczywą myślą, żeby wybrać się na kurs dla kierowców autobusów.
Jeśli i Ty chcesz zostać kierowcą londyńskiego autobusu odwiedź stronę: www.arrivabus.co.uk/work-with-us.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze