Groźby pod adresem miasteczka namiotowego
Burmistrz Londynu Boris Johnson zagroził, że w drodze nakazu sądowego usunie miasteczko namiotowe, które wyrosło w ostatnich tygodniach na trawniku przed budynkiem parlamentu w sercu brytyjskiej metropolii.
- 27.05.2010 08:10 (aktualizacja 06.08.2023 19:14)
Miasteczko założyło 1 maja kilkudziesięciu przeciwników wojny w Afganistanie, socjalistów, anarchistów, obrońców środowiska i przeciwników globalnego ocieplenia. Wskazują, że ich protest jest pokojowy.
Koczujący przed budynkiem parlamentu mieszkańcy miasteczka namiotowego, nazywanego przez nich "Wioską Demokracji", zagrozili, że w razie usunięcia ich siłą powrócą i wznowią protest.
W środę jeden z nich, imieniem Seamus, wspiął się na rusztowanie przed parlamentem i rozwiesił transparent z napisem "Szanujemy żołnierzy, ale nie popieramy wojny".
"To wojna bez wroga, to wojna prewencyjna, to wojna nielegalna" - powiedział portalowi politics jeden z aktywistów miasteczka, nawiązując do wojny w Afganistanie.
Policja udaremniła próbę wejścia na teren parlamentu dwóch antywojennych aktywistów ubranych w żółte kamizelki ochronne i białe kaski (tradycyjny w Anglii ubiór pracowników budowlanych). Trzeciemu - Seamusowi udało się uniknąć zatrzymania i wspiąć na wysokość ok. 20 m.
Najstarszym uczestnikiem protestu, koczującym w namiocie przed parlamentem, jest Brian Haw, który rozpoczął antywojenną akcję przed laty, protestując początkowo przeciwko sankcjom ONZ wobec Iraku.
We wtorek został aresztowany przez policję pod zarzutem utrudniania czynności psom policyjnym przeszukującym plac w związku z uroczystym otwarciem kolejnej sesji parlamentu przez Elżbietę II. Wcześniejsze próby wykwaterowania go nie powiodły się.
W 2007 r. reprezentujący go prawnicy wskazali na błędy konstrukcyjne ustawy o porządku publicznym, wprowadzającej zakaz protestów ulicznych w sąsiedztwie parlamentu, i sąd nakazał zwolnienie go. Nowy rząd zapowiedział, że będzie respektował prawo obywateli do pokojowych protestów.
Właścicielem porośniętego trawą skweru przed budynkiem parlamentu są władze miejskie Londynu (GLA). Liczą one, że zdołają przekonać sąd do usunięcia koczujących, powołując się na rozporządzenia porządkowe (przywrócenie prawa własności do gruntu prawowitemu właścicielowi). Prawnicy ostrzegają, że może to się okazać skomplikowane i przewlekłe.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze