Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Alternatywa dla ulicznych korków w Londynie

W Londynie światowy dzień bez samochodu promowany na szczeblu władz samorządowych, szkół i organizacji ekologicznych jest okazją do promocji jazdy na rowerze, ulicznych festynów i powszechnego biadolenia na uliczne korki, dla których nie ma jednak alternatywy.

Stara część południowej londyńskiej gminy Clapham została w środę zamknięta dla ruchu kołowego, wyłożona trawą, a miejsce samochodów zajęły stragany, warsztaty i amatorskie grupy muzyczne.

Na podobny pomysł wpadły władze Leytonstone na dalekim wschodzie Londynu, zamykając ulice sąsiadujące z centrum i organizując na nich festyn, promujący rowery dla różnych grup wiekowych. Na wyspie Jersey uruchomiono dodatkowe połączenia autobusowe zachęcając mieszkańców, by tego dnia zostawili samochód w domu.

W Oksfordzie dzień bez samochodu obchodzony jest pod hasłem "Podróżuj elegancko, żyj lepiej". Władze miasta i całego hrabstwa zachęcają 20 tys. swych pracowników, by do pracy przyjechali rowerem, przyszli lub przyjechali transportem publicznym.

Jednak najskuteczniejszy sposób ograniczenia ruchu ulicznego - podatek od ulicznych korków (ang. congestion charge) - nie cieszy się w Anglii uznaniem. Kierowcy wolą stać w korku, narzekać, ale nie chcą rozszerzać zakresu działania podatku, choć wiedzą, iż jego efektem byłoby zmniejszenie ruchu ulicznego.

Burmistrz Londynu Boris Johnson wycofał się z planów rozszerzenia strefy centralnego Londynu objętej podatkiem, wprowadzonym przez jego poprzednika Kena Livingstone'a. Mieszkańcy Manchesteru z kolei, stosunkiem głosów 4:1, wypowiedzieli się przeciw rozciągnięciu analogicznego podatku na ich miasto.

Większość Brytyjczyków jest przekonana, że trzeba coś zrobić z emisją dwutlenku węgla, brzydotą miejskich obwodnic i wiaduktów, nieprzejezdnymi ulicami. W ocenie rzeczoznawców częste korzystanie z roweru, modyfikacje ulicznych świateł, czy zezwolenie motocyklom, by używały pasów dla autobusów, wszystko to daje w praktyce niewielkie korzyści.

W przeszłości ministrowie finansów Kenneth Clarke (konserwatysta) i Gordon Brown (Partia Pracy) wprowadzili i mechanizm wzrostu podatku akcyzowego od paliw tak, aby przyrastał szybciej niż inflacja, ale obaj po pewnym czasie przestraszyli się radykalizmu tego niepopularnego rozwiązania.

Burmistrz Londyn Johnson we współpracy z bankiem Barclays wprowadził automaty do wypożyczania rowerów wzorowane na francuskich Velibach. W wybranych miejscach zaparkowane są rowery miejskie, za które płaci się kartą i oddaje w to samo lub inne miejsce po kilku godzinach tego samego dnia.

Inicjatywa ta, zwana też rowerami Borisa, była popularna w okresie niedawnego strajku metra. Barierą upowszechnienia jazdy na rowerze jest jednak brak ścieżek przeznaczonych do wyłącznego użytku przez rowerzystów. Z powodu spalin wielu rowerzystów jeździ z osłonami na usta, nakładane są też na nich coraz to nowe wymogi: np. jazdy w kaskach, stosowania kamizelek i świateł odblaskowych, itp.

Londyn nie jest dla rowerzystów miastem przyjaznym. Kult samochodu ma się dobrze. Bez samochodu trudno zrobić zakupy, czy odwieźć dzieci do szkoły. Na transporcie publicznym polegają tylko ci, którzy muszą.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama