Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Sporu o imigrację ciąg dalszy

Okazuje się, że imigracja jest zarówno dobrym orężem do utarczek politycznych i publicystycznych, jak i „chłopcem do bicia”, świetnie pozwalającym się dostosować do realiów recesji.
Tym razem dyskusja na temat imigrantów zabierających pracę rodowitym Brytyjczykom została wznowiona za sprawą najnowszego raportu Office for National Statistics (ONS).
Philippe Legrain, dziennikarz-ekonomista, specjalizujący się w zagadnieniach migracji i globalizacji, na łamach „Comment is free” w gazecie „The Gurdian” posługuje się danymi raportu ONS, aby zdemaskować nieprawdę na temat imigrantów wygłaszaną, w jego mniemaniu, przez prezesa Migrantionwatch, sir Andrew Greena. Zarzuca mu, że posługuje się danymi, dzięki którym „wypacza prawdę” i „kieruje się ksenofobicznymi uprzedzeniami” oraz podjudza nastroje antyimigracyjne podczas recesji i spadającego zatrudnienia w Wielkiej Brytanii.

Legrain informuje w swoim artykule, że poziom zatrudnienia pośród rodowitych Brytyjczyków wzrósł o 378 tys. pomiędzy drugą kwartą 2001 i 2008 roku, a nie spadł, jak donosi Migratiowatch. Dodaje również, że jeśli odliczy się spadek zatrudnienia spowodowany kryzysem finansowym, a jednocześnie porówna się ostatnie trzy miesiące 2000 i 2007 roku, to zatrudnienie rodowitych Brytyjczyków wzrosło nawet powyżej pół miliona osób. Legrain podkreśla, że Migrantionwatch twierdzi bez uzasadnienia, że zatrudnienie spadło o 230 tys. od drugiej połowy 2004 roku (kiedy to mieszkańcy Europy Wschodniej zaczęli napływać do kraju). Jest to sprzeczne z danymi raportu ONS, według którego owo zatrudnienie wzrosło o 43 tys. w drugiej połowie 2004 roku oraz w drugiej połowie 2008. Zatem odliczając skutki kryzysu finansowego, poziom zatrudnienia wzrósł o 175 tys. pomiędzy drugą połową 2004 roku i ostatnimi miesiącami roku 2007.
Idąc dalej w demaskowaniu „wypaczonej prawdy”, podawanej przez prezesa Migrantionwatch, Legrain twierdzi, że imigranci nie mogą być winieni za nieudane próby zatrudnienia dla młodych Brytyjczyków od 2001. Podaje dane ONS, według których procent zatrudnionych rodowitych Brytyjczyków utrzymywał się na poziomie 75,6 w drugiej połowie 2004, kiedy Wielka Brytania otworzyła rynek dla imigrantów, jak i był stały na poziomie 76 proc. w ostatniej kwarcie 2007 roku. A zatem poziom zatrudnienia przestał rosnąć, zanim jeszcze imigranci przyjechali na Wyspy.
Legrain podkreśla w swoim artykule, że „w ekonomii nie ma stałej liczby miejsc pracy. Imigranci nie tylko zajmują miejsca pracy, ale je również je tworzą, poprzez wydawanie w tym kraju swoich zarobionych pieniędzy w innych sektorach gospodarki. Jeśli Wielka Brytania wyrzuciłaby Polaków tu pracujących, wcale nie spowodowałoby to wzrostu liczby miejsc pracy dla Brytyjczyków, tak jak i wyrzucenie z pracy kobiet, nie dałoby więcej miejsc pracy dla mężczyzn”.

W odpowiedzi na rzuconą rękawicę przez Legraina, chairman Migrationwatch, sir Andrew Green, najpierw kontratakuje, iż dziennikarz wygłaszał wcześniej publicznie tezy o pozwoleniu na napływ imigrantów do kraju, bez uprzedniego rozważenia, jaki to by miało wpływ na dobro kraju. Następnie podkreśla, że rządowe statystyki w jego mniemaniu okazały się „polem minowym” i były notorycznie niedokładne i niewiarygodne. W związku z problemowymi statystykami, niezależna organizacja przeprowadziła badanie, według którego procent imigrantów zatrudnionych w różnych działach gospodarki wahał się od 53 proc. do 81 proc.
Na koniec sir Green dodaje, że absolutnie oddala zarzut „wypaczania prawdy” oraz „ksenofobicznych uprzedzeń” wystawiony pod jego adresem, ponieważ dane, którymi posługuje się Migrationwatch pochodzą dokładnie z tego samego raportu ONS, na którym bazuje Legrain. Różnice pochodzą natomiast z innego ujęcia danych. Legrain użył danych na temat wszystkich zdolnych do pracy po 16 roku życia, łącznie z emerytami, a Migrantionwatch nie brał pod uwagę emerytów, ponieważ znacząca większość imigrantów jest właśnie w wieku pracującym. Kontunuując swoją argumentację, sir Green stwierdza, że w ciągu ostatnich kilku lat znacząco wzrosło zatrudnienie imigrantów, podczas gdy zatrudnienie rodowitych Brytyjczyków nie.

W czasie poważnego kryzysu ekonomicznego w Wielkiej Brytanii zaczynają się pojawiać artykuły bezpośrednio lub pośrednio atakujące Polaków, jako przykładu imigrantów na Wyspach, którym żyje się świetnie, podczas gdy kraj pogrąża się w recesji. Polemika pomiędzy Legrainem i sir Greenem przypomniała czytelnikom o tym, że Polacy zabierają im pracę, natomiast artykuł „Kryzys kredytowy zmusza spłukanych Polaków do powrotów do domów”, który ukazał się w dzienniku „Metro”, dokłada oliwy do ognia, opisując Polaków nie pozostających w stałych związkach i nie posiadających rodzin wracają do swojego kraju, bo pobyt na Wyspach już się im nie opłaca. Dodaje jednak bardzo sczegółowo, że polskie rodziny zostają w Wielkiej Brytanii. Przykładowa rodzina czteroosobowa, w której oboje rodzice nie pracują, może otrzymać benefity w wysokości 715 funtów miesięcznie. Wygląda więc na to, że prasa próbuje obciążyć winą Polaków jako „chłopców do bicia” za część problemu bezrobocia podczas recesji.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama