Skazani na sukces
Nie mówią tylko o seksie, religii i polityce. Rozważny czytelnik zapyta: nie mówią więc w ogóle? Przeciwnie. Dwa razy w miesiącu, gadają ile wlezie. Mistrzowie Toastów.
- 19.08.2009 06:00 (aktualizacja 01.08.2023 09:49)
Za piętnaście lat, kluby Toastmasters International (TI) będą obchodziły stulecie swego oficjalnego istnienia.
Kalifornia, lata 20. ubiegłego stulecia, początki mitu American Dream. W mediach szaleje propaganda wiary w sukces pucybuta, który ma szansę stać się milionerem. Tymczasem dr Ralph Smedley, zasłużony działacz YMCA (Young Men’s Christian Association) zaprasza młodych i starszych mężczyzn na jedyne w swoim rodzaju spotkania rozwijające umiejętności publicznych wystąpień i prowadzenia gromadnych spotkań. Jedni przemawiają, inni dokonują oceny, jeszcze kto inny przewodzi spotkaniom. Schemat ten przetrwał do dzisiaj, a uczestnicy tych jedynych w swoim rodzaju popołudniówek samokształceniowych nazwali siebie Toastmasterami, ponieważ ich wystąpienia przywodziły im na myśl przyjęcia i wygłaszane tam toasty oraz przemowy.
Klub, który oficjalnie rozpoczął swoją działalność 22 października 1924 roku w kalifornijskim mieście Santa Ana, do dzisiaj funkcjonuje jako „club number 1”. I tak jak przyjaciel doktora Smedleya, pan Dale Carnegie stał się autorem światowego bestsellera i prekursorskiego podręcznika literatury motywacyjnej pt. „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”, tak doktor Smedley zapoczątkował działalność sieci kół samorozwojowych, gdzie ludzie ambitni i pracowici, poświęcając czas sobie i innym, budują potęgę swojej życiowej pozycji. Również w Londynie.
Polish Your Polish
Szykuje się powstanie francusko- i hiszpańskojęzycznego klubu, niemieckojęzyczny przetrwał tylko kilka spotkań. A polski powstał grubo ponad rok temu i rozwija się znakomicie, ku radości bliźniaczych placówek anglojęzycznych. Obecnie funkcję prezydenta, bo tak zgodnie z regułą określa się szefa danego „oddziału”, pełni Łukasz Szyrmer. Właściwie łatwiej byłoby mu przemawiać i trenować umiejętność błyskotliwej riposty w języku angielskim, bo w wieku czterech lat wyjechał z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Miał 24 lat, kiedy zdecydował się kontynuować studia w Polsce, wreszcie, z dyplomem i ciekawością emigracyjnej przygody wylądował w Londynie. I właśnie dlatego, by szlifować swój polski i poczuć się w nim jak we własnej skórze, postanowił przed ponad rokiem wstąpić do bractwa Mistrzów Toastów. – Pamiętam, kiedy przyjechałem studiować w Polsce i odkryłem egzaminy ustne. Nigdy wcześniej nie musiałem niczego zdawać ustnie, więc był to dla mnie ogromny stres. Chcę czuć się całkowicie pewnie w moim języku polskim – mówi Łukasz. Na początku siedział nad mową po dziesięć, dwanaście godzin, teraz jej przygotowanie zajmuje mu najwyżej cztery godziny, niedawno zajął drugie miejsce w klubowym konkursie mów humorystycznych. – Pracowałem z mentorami, a kierując się ich wskazówkami i sugestiami, z czasem wypracowałem metodę i styl, w którym czuję się dobrze – kontynuuje Łukasz. Mentor to doświadczony mówca, który potrafi wypunktować słabości występującego i doradzić mu jak je pokonać, ale dostrzega również zalety przemówienia, na które zwróci uwagę, by były pielęgnowane i stały się podstawą budowania siły i indywidualności autora.
Toastmasterzy mają do dyspozycji specjalny podręcznik, który zamawiają w amerykańskiej siedzibie organizacji. Zawiera on dziesięć projektów przemówień. Pierwszy ma przełamać lody obaw przed publicznym wystąpieniem, na podstawie wskazań ostatniego, należy tak zbudować swoje przemówienie, by stanowiło dla słuchaczy zachętę i inspirację, na przykład do oddania krwi na rzecz Czerwonego Krzyża. Tematyka jest dowolna, acz z pominięciem kwestii, które dzielą ludzi, miast łączyć: religii, seksu i polityki.
Łukasz podkreśla rolę autorefleksji, do której dochodzi zawsze, kiedy pracuje się nad mową. I oto w cuglach szalonego tępa codzienności, przystaje się na chwilę pod nocną lampką, by pomyśleć i zapisać siebie na kartce papieru, bo mowa nie może być tylko stekiem książkowych mądrości. Wtedy nie porwie słuchaczy, uwieść może ich tylko sztuka uprawiania słowa i szczerość uchylonego rąbka osobistych przeżyć. Czasem mowa może odmienić. Zarówno tych, którzy słuchają, jak i tych, którzy mówią. – Iwona wygłosiła piękną mowę na temat sensu i potrzeby okazywania swoim dziadkom miłości, po czym... wyjechała do Polski – opowiada Łukasz. – Przynajmniej na jakiś czas wróciła do swojej rodziny, bo pracując nad tą mową, zdała sobie sprawę, jak jest dla niej ważna i jak bardzo brakuje jej ich bliskości. Wróciła, by powiedzieć swoim dziadkom, jak bardzo ich kocha.
Gorące Pytania
„Bez względu na to, co robisz, dbaj o pozory”, powiedział Karol Dickens. I coś w tym jest, zwłaszcza jeśli chodzi o umiejętność odpowiedzi na zaskakujące pytanie lub zachowanie się w nagłej i niespodziewanej sytuacji, gdzie w dodatku wypada dobrze wypaść. Tego uczą Gorące Pytania. – Jak dla mnie, najbardziej praktyczne. Umiejętność szybkiego i trafnego sformułowania myśli, by udzielić jasnej i interesującej odpowiedzi. I ten element aktorstwa, który stale obecny jest nie tylko podczas przemawiania, ale bodaj bardziej istotny jest właśnie w przypadku Gorących Pytań. Bo kiedy nie wiesz, co powiedzieć, gromadzisz myśli, musisz nadrabiać aktorstwem, tylko ono może ci zjednać publiczność. Kiedy jest wyjątkowo dobre, wybaczą kiepską, słabą odpowiedź, ba, prędzej odpuszczą marną odpowiedź, niż marną prezentację. Ten aspekt warsztatu teatralnego jest dla mnie bardzo ważny i pociągający – mówi Łukasz.
Klubowiczka
Mistrzynią gorących pytań jest Ania Jurek. Umiejętności zdobyte dzięki TM pomagają jej w prowadzeniu warsztatów klubowych. – Kiedy na jedno ze spotkań PPL-u (Polish Professionals) przyszła Gosia Górna z pomysłem założenia polskiego klubu, podchwyciłam go od razu, mogę więc powiedzieć, że jestem nawet członkinią założycielką – śmieje się Ania. – Jest to rozwój odbywający się na wielu poziomach, również tym emocjonalnym. Ludzie cię wspierają, wyrażają swoje opinie, które są dla autora bardzo ważne, bo pomagają mu dopracować coś w przyszłości lub umocnić to, co było dobre. Po każdym przemówieniu dostaje się komentarz, maile, nie przechodzi ono bez echa.
Jako mentorka, „opiekuje się” dwiema osobami. – Jak to się robi? Przede wszystkim wspominam pracę ze swoim mentorem i kieruję się intuicją. Pamiętam Łukasza w pierwszym przemówieniu, nie było ono najlepsze, lecz teraz on sam będzie mentorem, bo włożył w swój rozwój tyle pracy, że robi wspaniałe przemówienia, może już uczyć i doradzać innym, ale wszystko to przez pryzmat własnych doświadczeń, bo każdy z nas przechodził to samo, zaczynał w ten sam sposób. Wraz z Gosią Górną i Łukaszem, bazują na naszym doświadczeniu, by stworzyć wewnętrzny podręcznik dla mentorów, który będzie przygotowywał ich do pracy z ludźmi, aby była ona jak najbardziej skuteczna.
Ania zajmuje się organizacją i prowadzeniem warsztatów, które w olbrzymim skrócie określić można jako nauka życia i bycia w świecie niejednorodnym, a przesiąkniętym wielokulturowością, czyli w Wielkiej Brytanii. Niemal na co dzień pracuje z dużą grupą ludzi. – Nauczyłam się wpływać na nią właśnie dzięki klubowi.
Widzę, jak ludzie odbierają to, co mówię i w zależności od ich reakcji, mogę modyfikować na bieżąco swoje zachowanie i sposób prowadzenia zajęć, nie sprawia mi to już trudności, nie boję się interakcji. Wiem też, co robić ze swoim ciałem, nie miotam się już w przestrzeni, którą dysponuję, jestem spokojna, to ja panuję nad nim, a nie ono nade mną – mówi Ania.
Niedawno była na spotkaniu organizowanym przez British Council, gdzie nagle okazało się, że musi dokonać niewielkiej prezentacji, nie była na nią przygotowana. Prezentacja nieduża, ale za to dla sporej, bo 120-osobowej grupy ludzi. Mikrofon był w jednym rogu sali, kartki z informacjami w drugim... i tylko 5 minut na przygotowanie – tyle ile trwała wypowiedź poprzednika. Na koniec dostała brawa. Jest również autorką projektu serii debat, które klubowicze będą organizować wspólnie z Polish Professionals. Pierwsza debata powinna odbyć się już za miesiąc. Celem projektu jest nauka sensownej, spokojnej dyskusji, w której każda ze stron szanuje racje oponenta, klarownie przedstawia swoje zdanie i... pozwala mu dojść do głosu.
Pasja: biznesman
Michał Misztal przemawia wyborowo, choć jego domena daleka jest od retoryki.
Prowadził firmę remontowo-budowlaną, teraz rozkręca firmę zajmującą się sprzedażą i dystrybucją kosmetyków. – Skończyłem Marketing i Zarządzanie na KUL-u i już wtedy wiedziałem, że chcę prowadzić własny biznes, że nie pasuje mi praca „dla kogoś”. Przedsiębiorca to osoba, która wykorzystuje nadarzające się okazje, umie je dostrzec, wyczuć. Zaledwie dziesięć procent ludzi chce prowadzić własny interes, myśleć o nim non-stop, jest to ich życiową pasją i przeznaczeniem, a przynajmniej czują, że tak jest – mówi Michał, pasjonat przedsiębiorczości. – Toastmasters działa nie tylko przez naukę pięknego i sugestywnego przemawiania, lecz uczy również pełnienia roli przywódcy. Z tym pojęciem łączy się bardzo wiele spraw, które można w swojej zawodowej codzienności przeprowadzić z dobrym lub złym skutkiem, mam tu na myśli chociażby relacje z klientami i pracownikami. Jak do nich mówić, by obdarzyli cię zaufaniem, by poczuli szacunek, byś był dla nich autorytetem. Choć w moim przypadku, rzeczywiście zaczęło się od mowy na weselu. Miałem ją wygłosić, jako że byłem świadkiem. Od kolegi dowiedziałem się o istnieniu Klubu, gdzie można nauczyć się pięknie przemawiać, przyszedłem więc na spotkanie i tak się zaczęło. A moje przemówienie zrobiło furorę, może dlatego, że na ogół ludzie przemawiają z kartki, nie wiedzą co zrobić z rękami, jak się zachować... Ale przemówienia to tylko sposób na pracę ze sobą, na wewnętrzny rozwój, budowę pewności siebie i wiary w to, że zawsze będzie się wysłuchanym – kończy Michał.
Między słowami
W Londynie istnieje 27 siostrzanych, anglojęzycznych klubów Toastmasters, których mówcy będą gośćmi polskich Toastmasterów już 25 sierpnia. Łukasz Szyrmer mówi o potrzebie zacieśnienia współpracy z brytyjskimi klubami, zwłaszcza że są one pod dużym wrażeniem działalności polskiej sekcji TM.
Toastmasterzy z londyńskiego Polish Your Polish mogą uczyć się od Anglików tego, co podobno mają we krwi i w dodatku opanowali do perfekcji. Przez jednych cecha darzona serdeczną niechęcią, przez innych godna pozazdroszczenia. Umiejętność mówienia między wierszami.
Członkowie klubu Polish Your Polish spotykają się w każdy drugi i czwarty wtorek miesiąca, o godzinie19.15 w Ognisku Polskim
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze