Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Nie idealizujmy Polski

Rozmowa z Anną Osińską, psychologiem kultury z warszawskiego ośrodka MABOR, specjalizującej się w pomocy powracającym z zagranicy emigrantom.


Twierdzi pani, że nie mamy obecnie do czynienia z falą powrotów, ale zaledwie ich początkiem. Pani opinia zaprzecza propagowanej przez ostatnie miesiące w polskich mediach ocenie „ekspertów od emigracji” wróżących masowe powroty jeszcze w tym roku. Skąd biorą się te różnice w ocenie sytuacji?
Mówiąc zarówno o wyjazdach, jak i powrotach, kierujemy się subiektywnymi odczuciami i wnioskujemy na podstawie subiektywnych kryteriów. Nie ma wiarygodnych statystyk opisujących zjawisko Nowej Emigracji w liczbach. Uważam, że obecne przypadki powrotów Polaków z zagranicy są marginalnymi, ponieważ kilkuset tysięczną falą ludzi zainteresowałby się zarówno rząd jak i władze lokalne oraz media. Przecież powrót setek tysięcy osób do kraju nie może odbyć się bez praktycznego wsparcia ze strony państwa i przejść niezauważony przez media i władze.

Zdaniem prof. Krystyny Iglickiej z Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie, emigranci to stracone pokolenie skazane na życie na marginesie społecznym zarówno za granicą, jak i w kraju. Pani się zgadza z taką oceną?
To określenie jest zbyt negatywne i od razu stygmatyzuje. A ja uważam, że trzeba walczyć ze stereotypami, a nie je poszerzać. Możemy mówić o pokoleniu marginalnym w zależności od tego, jak rozumiemy margines. Znaleźć się na marginesie społecznym jest bardzo łatwo. Wystarczy zrobić jeden krok w niewłaściwym kierunku albo pozostać bez wsparcia w nieodpowiednim momencie. Żeby zostać wyrzuconym na margines przez społeczeństwo, wystarczy nie mieć pracy. Margines to jest bieda, nerwice i poczucie odrzucenia. Dlatego uważam, że powracającym do kraju emigrantom potrzebne jest duże wsparcie ze strony nie tylko najbliższych, ale też państwa. Moim zdaniem emigranci to nie tylko nie jest stracone pokolenie, ale wręcz przeciwnie. To pokolenie ogromnej szansy dla tego kraju i nie rozumiem, dlaczego Polska nie może docenić tych ludzi.

Nazywa pani emigrantów romantykami. Jakie sytuacje obrazują tą cechę najwyraźniej?
Romantyzm emigrantów, paradoksalnie, najlepiej zobrazować w sytuacji powrotu do kraju. Wyjeżdżając, każdy ma gdzieś zakodowane, że „będzie dość trudno”, cokolwiek się za tym kryje.  To takie wewnętrzne przygotowane na trudności związane z aklimatyzacją w nowym miejscu. Tymczasem osoby wracające do kraju myślą, że powrót będzie czymś prostym i przyjemnym, w końcu jest powrotem do rodziny, przyjaciół, „dzieciństwa” i znajomych miejsc – powrotem „do siebie”.  To właśnie jest romantyzm. Bo w czasie, kiedy przebywamy na emigracji, zmieniamy się my sami, miejsca, z których wyjeżdżamy i ludzie, których tam zostawiamy. Dobrze jest więc pomyśleć pragmatycznie przed powrotem i zastanowić się zawczasu co zrobić, żeby zmniejszyć lukę, jaka wytworzyła się między nami, a krajem, za którym tak bardzo tęsknimy i o życiu w którym marzymy.

Podobno za krajem tęskni każdy emigrant, bez względu na czas pobytu na obczyźnie oraz to, jak ułożył sobie tam życie. Są tacy, co wracają do kraju na emeryturę. Po co mieliby to robić? Przecież całe ich życie jest w innym miejscu...
Powroty do kraju na starość są szczególnie charakterystyczne dla emigrantów powojennych, którzy uciekli z Polski przed reżimem komunistycznym. Wydawałoby się, że dla tego pokolenia Polska to już odległe wspomnienie, a jednak to tutaj chcą spędzić ostatnie lata swojego życia. Pomimo wszystko tutaj czują się szczęśliwsi. Powody decyzji zarówno o wyjeździe jak i powrocie są zbyt indywidualne żeby generalizować.

A jednak „ekspertom od emigracji” cytowanym przez polskie media taka generalizacja przychodzi bez trudu. Polacy, którzy wyjechali z kraju po 2004 roku okrzyknięci zostali „emigracją zarobkową” i od tej pory wszystkie migracyjne ruchy rozpatrywane są w kontekście rynku pracy. Gdy w Wielkiej Brytanii pojawiły się oznaki kryzysu gospodarczego, natychmiast wywróżono falę powrotów do kraju. Tymczasem różne badania pokazują, że gro Polaków przyjechało do Wielkiej Brytanii „za sercem”, rodziną, po przygodę, rozwój osobisty lub zawodowy, naukę języka albo studia wyższe…Skąd wziął się pomysł, że recesja przestawi ich życie do góry nogami?
Decyzji o emigracji i powrotach nie można sprowadzać do problemu pracy. Jest to kwestia priorytetów i najważniejszych dla nas wartości. Na poczucie zadowolenia wpływa wiele czynników. A właśnie to poczucie zadowolenia jest ważniejsze od zarobków. Wewnętrzne szczęście daje nam motywację do działania, poukładania rzeczy według naszych priorytetów. Każdy człowiek inaczej zareaguje na konkretną sytuację. Jeżeli ktoś tak bardzo tęskni za rodziną, że nie jest w stanie zrekompensować sobie utraty ich bliskości dobrą pracą i innymi możliwościami rozwoju, nie powinien pozostawać z dala od tego, co daje mu poczucie szczęścia. Podejmując decyzje o miejscu „na życie”, trzeba też pamiętać o ogromnych różnicach kulturowych między Polską a Wielką Brytanią. Na przykład nasza kultura jest znacznie bardziej kolektywistyczna, podczas gdy brytyjska stawia na indywidualizm. Inne są w tych krajach również role kobiety, żony, matki, czy nawet babki. Często nie uświadamiamy sobie tych prawidłowości, a wpływają one diametralnie na to czy czujemy się „u siebie”, czy też „na marginesie”. Zaadaptowanie reguł danej kultury nie zawsze jest łatwe, a czasem wręcz niemożliwe. Jeżeli bardziej odpowiada nam system wartości, tradycje i zasady wyniesione z domu rodzinnego – lepiej będziemy czuli się w kraju, gdzie są one normą.

A co z sytuacją odwrotną? Czy możliwym jest zaadaptowanie się na powrót do polskiej kultury przez osoby, które przejęły zachodnie wzorce i wartości, ale jednak decydują się na powrót do Polski? Czy nie będzie to dla nich krokiem wstecz na poziomie codziennej egzystencji, poziomu życia, kultury osobistej ludzi itp.?
Może to być powodem frustracji, dlatego tak ważne jest psychiczne, a nie tylko organizacyjne przygotowanie się do powrotu. Jak wróciłam do kraju po osiemnastu latach za granicą, okradli mnie trzy razy w ciągu jednego roku. To było frustrujące, bo jakoś nie brałam pod uwagę, przyjeżdżając do Polski, że takie rzeczy zdarzają się tu częściej niż na Zachodzie. Dlatego żeby nie popaść we frustrację po powrocie, dobrze jest przypomnieć sobie wcześniej, jak to było przed naszym wyjazdem i odpowiedzieć na pytanie, czy jesteśmy gotowi żyć w tej rzeczywistości. Jeśli będziemy idealizować Polskę, to ona nas rozczaruje.

Na jakie jeszcze pytania powinni sobie, pani zdaniem, odpowiedzieć emigranci planujący powrót do kraju?

To jest kwestia indywidualna. Ale najważniejsze pytania są o priorytety. Zastanówmy się nad tym, co daje nam poczucie szczęścia, kim chcemy być za dwa lata, co robić i gdzie mieszkać. Potem wystarczy określić kolejne etapy dochodzenia do tego celu.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama